Kamera! Klaps! Akcja!
Było sobie czterech panów, których życiowe losy skrzyżowały się w Londynie. I mimo że brzmi to jak początek historii o emigracji wojennej, to oni znają wojnę tylko z kina.
Przez lata spędzone poza granicami Polski „naoglądałem się“. Przeżyłem panikę, że „stara emigracja boi się nowej“, że „powinniśmy się organizować, my, młodzi“, że „nie ma alternatyw dla młodych“ etc.
- 20.10.2009 06:00 (aktualizacja 15.08.2023 13:46)
Co bardziej aktywny „młody Polak“ zaczął się więc organizować sam. W pewnym momencie, jak grzyby po deszczu wyrastały nowe organizacje, „młodych Polaków“, „profesjonalistów“ i tym podobnych. Jednak prawdziwy boom przeżyły „środowiska twórcze“. Jeden z „najstarszych polonijnych mecenasów wydarzeń kulturalnych“ – oczywiście z tego najmłodszego pokolenia emigracyjnego – Tomek „Dziki“ Likus, komentował to tak: – Jest już tyle tych organizacji, że niektórzy nazywają się artystami, zanim jeszcze nimi zostali.
Jeśli wydaje wam się, że w powyższym akapicie jest za dużo cudzysłowów i cudzych słów, a mało konkretów, to możecie spokojnie czytać dalej. Bo mniej więcej w tym samym czasie…
Marek
Przyjechał do Londynu tak jak większość nowych po 2004. Jednak w głowie miał trochę inną historię. W Polsce Marek, był bardziej znany jako DJ Teraz Polska oraz jako członek zespołu Śfider Anyy. Obracając się w świeżym wówczas światku artystów i autorów, zainteresował się sztuką filmową. Spotykał się z nią często podczas kręcenia teledysków. Jednak przełom nastąpił podczas kręcenia zdjęć do teledysku „Latino“, który dla jego zespołu realizował Michał Marczak. To był ten moment, kiedy Marek już wiedział, czym będzie się zajmował w życiu. Swoją uwagę skierował w stronę małych form filmowych i od razu szeroko zadebiutował, nakręcając teledysk do „Chwil ulotnych“ Paktofoniki. Budżet był niewielki, ale to, co jest ważne w tej sztuce – liczył się pomysł. Do tej pory jest to jeden z najczęściej oglądanych klipów w internecie, który w 2002 roku doczekał się nagrody za najlepszy teledysk hiphopowy Viva Polska.
W Londynie został menadżerem Inner Circuit, dla którego zrealizował między innymi klip do utworu „Return to HipHop“. Jego nadrzędnym celem, pobytu za granicą, było zdobycie nowych umiejętności filmowych. Skończył w Londynie szkołę filmową na kierunku montażu filmowego. Tutaj też zarobił na wyjazd do Hollywood, gdzie spędził czas na podpatrywaniu produkcji filmowych. Kiedy był z powrotem w Londynie, wyprodukował i wyreżyserował kilka teledysków, zmontował i nakręcił kilka reportaży. Cały czas jednak pozostawał pewien niedosyt. Kontakt do Bartka dostał od kolegi.
Bartek
Zadziałał trochę jak burza. Przyjeżdżając do Londynu, stawiał wszystko na jedną kartę. Bynajmniej nie był to Joker. Zamieszkał w hostelu i postanowił zmienić swoje życie. Miał już doświadczenie w dużych produkcjach. W Polsce pracował na planie „Trzeciego Oficera“. Skończył szkołę filmową w Warszawie na wydziale operatorskim, potem dodał do swojego dorobku naukowego dyplom ze szkoły filmowej w Dublinie. Londyn miał być miejscem, gdzie rozwinie swoje skrzydła. Początki jak zwykle były ciężkie. Jednak w małym ciele duch ogromny. Bartek dzięki uporowi systematycznie zaczął poznawać środowisko filmowe w Londynie i pracować, czasem za darmo, przy krótkich formach filmowych. Jedną z nich był film „Drift“. Kręcony w UK obraz przedstawiający życie emigrantów. Ich alienację i bariery językowe. Film brytyjczyka Matthew Howkinsa był realizowany głównie przez polską ekipę, która została zebrana na miejscu w Anglii. Bartek też jest autorem zdjęć do filmu „Catching the Bus“, który właśnie został nominowany do nagrody głównej Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Strasburgu.
Podczas drugiego dnia pobytu w Londynie, natknął się na ekipę telewizyjnych „Wiadomości“, która nagrywała rozmowę z Kazimierzem Marcinkiewiczem. Nawiązała sie krótka rozmowa, po której Bartek miał dwa numery telefonów, kilka adresów internetowych – parę dni później napisał do niego maila Marek.
Daniel
Facet po przejściach. Pracował w Polsce dla dużych korporacji i na niejedno się w życiu napatrzył. Pierwszy raz debiutował w wieku 14 lat, jako statysta na planie filmu Andrzeja Wajdy, „Pierścionek z orłem w koronie“ – przez jakiś czas było to tajemnicą, ponieważ powinien być wtedy w szkole, a on wraz z kolegą po prostu zwagarował. Jego droga do Londynu i do filmu nie była łatwa. Najpierw w Polsce postanowił być grafikiem i zaczął tworzyć strony internetowe. Miał jednak niedosyt i postanowił, że karierę w tym kierunku zrobi w innym miejscu niż Warszawa. Wybrał Londyn, nie licząc się z konsekwencjami swojego wyboru. Oczywiście było…. ciężko. Jednak ze swoim uporem i nieznajomością języka kroczył powoli ku filmowi. Poczatkowo za odłożone pieniądze kupił sobie aparat i poszedł na kurs Fashion Photography. Słaba znajomość języka zmusiła go do wytężonej pracy – kurs skończył z wyróżnieniem. Po kursie fotografii poczuł się pewniej i poszedł na kolejny – produkcji na taśmie filmowej. Wtedy właśnie dostał olśnienia, że trzydzieści lat czekał na to, żeby sie tutaj znaleźć. Skończone studia filmowe na kierunku produkcji były zatem „oczywistą oczywistością“. Teraz ma już za sobą kilka produkcji. Jednak dalej najbardziej jest dumny z filmu, jaki nakręcił, jako pracę dyplomową na koniec studiów. Natury nie da się oszukać, lata pracy w marketingu w Polsce zrobiły swoje i Daniel przez przypadek znalazł się na imprezie organizowanej przez Bartka, po prostu się na nią wkręcajac bez zaproszenia. Jednak z zaproszoną koleżanką.
Dawid
Od najmłodszych lat spędzał czas na pożeraniu wszelkich nowości filmowych. Debiut też miał niezły. Podczas zdjęć do filmu „Ogniem i mieczem“ na poligonie w Biedrusku, dostał się na plan, oszukując bez problemu wartownika, opowiadając mu bajkę o wujku pułkowniku. Gdy już się tam znalazł, poznał Józefa Jarosza, jednego z najbardziej znanych kierowników produkcji w Polsce. Ten pozwolił mu zostać na planie tydzień i robić zdjęcia starym Zenithem. W Polsce próbował swoich sił w szkołach filmowych, jednak skończyło się na brakach finansowych. Kiedy nadażyła się okazja wyjazdu do Kalifornii, niewiele się zastanawiał. Spakował walizki i pojechał. Minęło jednak sporo czasu zanim zmobilizował się i nabrał pewności w posługiwaniu się angielskim. Skończył szkołę filmową i rozpoczął wielką wycieczkę po planach filmowych w Meksyku i Stanach. Nabierając doświadczenia w pracy z kamerą zafascynował się Steadycamem (urządzenie pozwalające na płynne a zarazem dynamiczne ujęcia w ruchu). Na rzecz tego urządzenia porzucił trochę pracę, jako operator obrazu. Jego użycie wymaga koncentracji i dużej sprawności fizycznej – w branży ocenia się, że takim operatorem można być najwyżej 10-15 lat, zanim nie zaczną się problemy zdrowotne. Dawid jednak nie zamierza porzucać swoich fascynacji. Mimo że kariera w USA właśnie nabierała rozpędu, zdecydował się na przyjazd do Londynu, gdzie mieszka jego matka. Decyzji nie żałuje, to tutaj przyszedł mu do głowy pomysł na pierwszą, własną, produkcję fabularną, którą systematycznie realizuje. Mimo że właściwie wszystko zaczyna od początku, to wciąż poznaje nowych ludzi i to mu daje dodatkowej energii. Kiedyś młodzi producenci potrzebowali operatora „Steadi“, zadzwonił telefon, a w słuchawce Dawid usłyszał głos Daniela.
Takich, jak ich czterech
Mówi się, że wytwórnie filmowe to fabryki marzeń. Zazwyczaj dzieje się tak, że to one produkują fantazje oglądane potem w kinie. Czasem życie jest przekorne i to fantazje filmowe potrafią „wyprodukować“ swój realny świat. Miło poznać ludzi, którzy dzięki uporowi i własnym marzeniom, nie gnuśnieją przed blokami, nie narzekają na otaczającą ich rzeczywistość. Prą do przodu i się realizują. Czasem przychodzi dzień, że się poznają. Okazuje się wtedy, że nie są wyjątkowi, że takich jak oni jest wielu. Fenomenem jest to, że potrafią się ze sobą dogadać i współpracować. Daniel po doświadczeniach z reżyserią postawił na organizowanie produkcji, Dawid z Bartkiem decydują o obrazie, jaki zobaczymy na ekranach, Marek zajmuje się postprodukcją, czyli wszystko to, co wyprodukuje ekipa filmowa, składa w jedną całość. Razem nakręcili już kilka etiud oraz teledysków pod egidą ich projektu ProspectFilm. Razem zamierzają też wyprodukować od początku do końca, swój własny film fabularny. Marek zajmie się reżyserią i postprodukcją, Bartek z Dawidem zrealizują swoje wizje za kamerą, a Daniel im to wszystko wyprodukuje. A wyżej podpisany o wszystkim wam potem napisze.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze