Kto i gdzie wyzyskuje Polaków?
Obiegowa prawda wśród Polaków na brytyjskim rynku pracy głosi, że Polaków wykorzystują Polacy. Niedawny raport organizacji charytatywnej Oxfam oparty na rozmowach z 50 pracownikami domów opieki dla starców nie potwierdza tego przekonania.
- 22.12.2009 06:00 (aktualizacja 02.08.2023 03:32)
Polacy nie są wyzyskiwani, dlatego że są Polakami, lecz dlatego że pracodawcy, bez względu na narodowość, nie mają zahamowań przed wykorzystaniem przymusowej sytuacji pracowników, a z powodu dużej podaży siły roboczej, mają w czym wybierać.
Domy opieki są rosnącym segmentem brytyjskiej gospodarki z powodu wydłużania się średniej życia i rosnących kosztów opieki nad osobami w podeszłym wieku. Praca w nich ma niski status społeczny, jest ciężka i źle opłacana. Z tych powodów przyciąga imigrantów. „Pracowałam minimum 60 godzin w tygodniu przez 2 lata. Przez 5-6 dni w tygodniu byłam na nocnych zmianach od 20.00 wieczór do 08.00 rano” – powiedziała Oxfamowi Magda. Z obawy, że straci pracę bała się poskarżyć na nadmierne obciążenie pracą, wykluczające nie tylko życie towarzyskie, ale nawet odpoczynek.
Niektórym pracownikom domów opieki trudno wyzwolić się od zależności od pracodawcy. Doświadczenie Magdy jest tu typowe. Zatrudniona w Polsce przez agencję pośrednictwa pracy podpisała kontrakt na minimum rok, przyjechała do Anglii na koszt agencji. Zerwanie umowy przed upływem terminu oznaczałoby, iż musiałaby zwrócić jej wysoki, jak dla niej dług w wys. 1 tys. funtów, na co jej nie było stać. Zatrudnianie pracowników w domach opieki (także w innych sektorach) za pośrednictwem agencji jest wygodne dla pracodawców, zdejmuje z nich część kosztów i odpowiedzialności, a pracownika nierzadko stawia w roli piłeczki pingpongowej.
Polki zatrudnione w Polsce do pracy w domach opieki w Anglii na ogół nie znają realiów brytyjskiego rynku pracy i nie mają śmiałości upominać się o swoje prawa lub odmówić żądaniom pracodawcy. Mówiła o tym Oxfamowi inna Polka przedstawiona jako Gosia: „Jeśli się pochodzi z innego kraju, to nie ma się do siebie dużego zaufania. Obcokrajowcem, który nie jest biegły w języku łatwiej manipulować”. Skutkiem jest to, iż imigranci wykonujący tę samą pracę, co pracownicy zatrudnieni lokalnie są traktowani gorzej, często mają wyższe obciążenie obowiązkami i mniej wolnego. Raport Oxfamu opisuje przypadek imigrantki z Filipin pracującej na 14-godzinnych zmianach przez 6 dni w tygodniu.
Oxfam zaleca rządowi ściślejszą regulację segmentu rynku pracy, którym są domy opieki poprzez wydawanie licencji agencjom werbujących do nich pracowników. Agencja, która nie przestrzega minimalnych standardów zatrudnienia np. ustawowego minimum płacowego, nie rozlicza prawidłowo zarobków pracowniczych albo łamie przepisy BHP nie uzyskałaby licencji, bądź mogłaby ją stracić. Podobny system istnieje w sektorze rolnym, gdzie także pracuje wielu imigrantów z nowych państw UE. Agencje pośrednictwa pracy zatrudniające pracowników do sezonowych prac na farmach muszą uzyskać licencję od komórki GLA (Gangmasters Licencing Authority). Wyzysk w domach dla starców „jest uderzająco podobny do wyzysku w sektorach rynku pracy podlegającym regulacji GLA i przybiera formy: zaniżania płac, uzależnienia od pracodawcy długiem, pracą w długich godzinach, fikcyjnymi potrąceniami zarobków i pracą w warunkach niebezpiecznych i szkodliwych dla zdrowia” – stwierdza raport Oxfamu. Można się spodziewać, że pracodawcy będą przeciwni rozciągnięciu na nich ściślejszej regulacji i będą się bronić argumentując, iż zwiększy to ich koszty.
Nie zawsze jednak nadzór GLA nad agencjami pracy w sektorze rolnym jest skuteczny. Jednym z powodów jest to, że wyzyskiwani pracownicy, nawet jeśli mają czas, by się poskarżyć i są zdecydowani skargę złożyć, nie zawsze wiedzą, co to jest GLA i gdzie jej szukać. Innym powodem jest to, że agencje pośrednictwa pracy przyciągają zorganizowany świat przestępczy. W listopadzie sąd w Northampton postawił zarzut ściągania do pracy osób z nowych państw UE oraz pranie pieniędzy 31-letniemu Sebastianowi Grochowskiemu. Wraz z nim oskarżonych jest dwóch innych Polaków i Polka. Gang, w którym działali również Hindusi i Portugalczyk miał zajmować się praniem pieniędzy za pośrednictwem kilku firm. Ofiary gangu pochodzące z Polski, Czech, Węgier, Słowacji i Rumunii pracowały przy zbiorach porów w Lincolnshire. Do pracy przyjechały dzięki oprocentowanej pożyczce udzielonej im przez gang, którą musieli odpracować na miejscu. Pracowali bez odzieży ochronnej po 16 godzin na dobę przez sześć dni w tygodniu, otrzymując wynagrodzenie poniżej ustawowego minimum. Mieszkali w prymitywnych warunkach, płacili za dojazd do pracy i odebrano im paszporty.
Pośrednicy pracy, których utemperowano w sektorze rolnym przenoszą się do innych gałęzi gospodarki, gdzie regulacja jest mniej ścisła. W lipcu Oxfam opublikował raport o wyzysku imigrantów w hotelarstwie. Także i w nim cytowano Polkę – 24-letnią Barbarę Małyskę, której powiedziano, iż będzie opłacana według ustawowego minimum (wówczas 5,73 funta/godz), ale tylko pod warunkiem, że w ciągu godziny wykona wyśrubowaną normę sprzątania pokoi. Ponieważ niektóre pokoje wymagały dużego nakładu pracy, to normy nie udawało się jej wypracować i faktycznie opłacano ją poniżej ustawowego minimum.
Innym sposobem na wykręcenie się przez pracodawcę z wymogu opłacania pracowników według minimum płacowego jest przeniesienie ich na status samozatrudnionych, czyli traktowanie ich tak, jakby byli jednoosobowymi firmami usługowymi. Umożliwia to umówienie się z nimi z góry na określoną zapłatę bez względu na przepracowaną liczbę godzin. Na tę formę wyzysku podatni są szczególnie Rumunii, którzy podlegają ograniczeniom w dostępie do brytyjskiego rynku pracy i mogą pracować tylko na statusie „self-employed”. W niektórych hotelach w Londynie rumuńskie pokojówki opłacane są po 1 funcie za godzinę.
Praca dla agencji pośrednictwa pracy i stosowane przez pracodawców systemu czasowego zatrudniania pracowników powodują, iż powstają wątpliwości, czy pracownik jest prawnie zatrudniony i przez kogo. Sytuacje takie stają na ostrzu noża, gdy pracownik jest poszkodowanym w wypadku przy pracy. Raport sieci biur darmowych porad prawnych CAB (Citizen’s Advice Bureaus) z Oxfordshire opisuje przypadek Stefana Nizińskiego z Wałbrzycha, który w 2007 r. zrezygnował z pracy na budowie i przeniósł się do zakładów samochodowych pod Oxfordem. Jesienią 2008 r. 50-letni Niziński doznał udaru. Wprawdzie przepracował u jednego pracodawcy ponad rok, ale do pracy trafił przez agencję, dlatego nie miał prawa do chorobowego. Nie miał też wymaganych dokumentów dla uzyskania zapomogi dla bezrobotnych, czy świadczeń dla obłożnie chorych. W szpitalu Niziński dowiedział się, że jego pracę uzyskał ktoś inny, a właściciel mieszkania, które zajmował z rodziną dał mu krótki termin na uregulowanie zaległości w czynszu i wręczył wymówienie.
Czy raporty Oxfamu lub CAB coś zmienią? Rząd nie zasygnalizował, jak dotąd, gotowości rozciągnięcia nadzoru GLA na inne sektory gospodarki poza rolnym, choć resort zdrowia od pewnego czasu zastanawia się nad objęciem nim także sektora budowlanego, jak sugeruje Zjednoczenie Polskie. Brytyjska opinia publiczna nie jest świadoma warunków, w jakich pracują imigranci i na ogół mało tym zainteresowana, szczególnie w okresie recesji pogarszającej ogólnie niechętne nastawienie do imigrantów. Rząd brytyjski stara się pomniejszyć skalę migracji z nowych państw UE w okresie przedwyborczym i pozostawia ten temat organizacjom charytatywnym i związkom zawodowym. Z kolei rząd polski nie dostrzega problemu wyzysku imigrantów, ponieważ otwarcie unijnego rynku pracy uważa za sukces ustrojowej transformacji. Na niespójnym prawie, przymusowej sytuacji życiowej imigrantów i niewielkim zainteresowaniu opinii publicznej warunkami pracy imigrantów korzystają pracodawcy odkrywający na nowo Anglię czasów Charlesa Dickensa.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze