Szkot walczy o udział w debacie
Alex Salmond chce wystąpić w czwartek wieczorem u boku liderów: torysów Davida Camerona, laburzystów Gordona Browna i Liberalnych Demokratów Nicka Clegga, podczas ostatniej z serii przedwyborczych debat.
- 28.04.2010 10:14 (aktualizacja 05.08.2023 18:20)
Prawnicy Szkockiej Partii Narodowej (SNP) argumentują, że BBC – organizując debatę jedynie między przedstawicielami trzech najważniejszych partii – złamało zasady bezstronności. SNP grozi zablokowaniem emisji debaty w Szkocji.
Negocjacje dotyczące formuły debaty trwały kilkanaście tygodni. Od początku zakładano, że wezmą w niej udział przywódcy największych ugrupowań. Ponieważ sondaże wskazywały, że po wyborach 6 maja może dojść do tzw. zawieszonego parlamentu, w którym żadna partia nie będzie miała większości, postanowiono dopuścić do debaty lidera trzeciego ugrupowania, Liberalnych Demokratów, z którym zwycięzca wyborów może być zmuszony utworzyć koalicję.
Ku zdumieniu komentatorów w dwóch pierwszych debatach to właśnie szef liberałów Nick Clegg wypadł najlepiej i dziś pozytywnie ocenia go ponad 70 proc. wyborców – tylko nieco mniej niż Winstona Churchilla w czasie II wojny światowej. W górę poszybowały też notowania jego partii, która wyprzedziła Partię Pracy i jest zaledwie 3 punkty procentowe za konserwatystami. Ekspertów nie dziwi więc, że przywódca szkockich nacjonalistów również chce wziąć udział w debacie.
– Nie wierzę jednak, by wygrał w sądzie. Do debat zawsze zapraszano polityków, którzy mają szanse na zostanie premierem. SNP jest w Szkocji drugą siłą polityczną, ale w skali kraju się nie liczy. Co oczywiście nie znaczy, że Salmond nie ma moralnego prawa do udziału w debacie – mówi prof. David McCrone, politolog z uniwersytetu w Edynburgu.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze