- Lider liberałów Nick Clegg pobił swoich konkurentów Davida Camerona i Gordona Browna do tego stopnia, że po ich pierwszej telewizyjnej debacie ponad 70 proc. ankietowanych twierdziło, iż byłby najlepszym premierem. Takiego poparcia nikt nie miał oprócz Churchilla. To kolosalne osiągnięcie - zaznaczył.
Według prof. Pełczyńskiego za wcześnie jednak, by twierdzić, iż obecne wybory to koniec 13-letnich rządów Partii Pracy ani tym bardziej koniec systemu rządzenia krajem opartego na dominacji dwóch największych partii: laburzystów i konserwatystów.
- Nie ulega wątpliwości, że Partia Pracy traci poparcie, ale nie można wykluczać, że pogodzi się z liberałami, z którymi ma wiele wspólnego, mimo że w niektórych kwestiach liberałowie są od niej w pozycji bardziej na lewo i stworzy z nimi koalicję. Będzie to zależało od rozkładu głosów - wyjaśnił.
Za jedną z najważniejszych politycznych kwestii uważa Pełczyński zmianę ordynacji wyborczej, która spycha liberałów na margines, faworyzując w wyborach do Izby Gmin torysów i laburzystów.
W poprzednich wyborach do Izby Gmin z 2005 roku, przeprowadzonych zgodnie z ordynacją większościową przy okręgach jednomandatowych, na laburzystów i konserwatystów oddano łącznie 69 proc. głosów (wobec ok. 95-98 proc. w latach 50.), a w wyborach do Parlamentu Europejskiego z ubiegłego roku niespełna 43 proc.
- Liberałowie będą mieć ok. 30 proc. głosów w skali całego kraju, a w 650-mandatowej Izbie Gmin przypadnie im 15 proc. mandatów. To ilustruje niesprawiedliwość ordynacji i systemu rozdziału mandatów - tłumaczy.
- Brown jeszcze przed rozpisaniem wyborów zgodził się, że Partia Pracy zmieni ordynację, by była bardziej reprezentatywna, bez względu na to, czy liberałowie wejdą z nią w koalicję, czy nie - dodał.
Pełczyński nie wyklucza, że laburzyści mogą się utrzymać u władzy, zawierając umowę koalicyjną z liberałami, której centralnym punktem będzie zmiana ordynacji wyborczej. Możliwe są także rządy mniejszościowe którejś z partii bądź wygrana konserwatystów niewielką przewagą głosów.
- Sondaże sugerują, że laburzyści poniosą porażkę, ale na obecnym etapie nic nie jest pewne. Główna niewiadoma dotyczy tego, czy wybory wyłonią silną większość, a jeśli nie, to czy powstanie rząd mniejszościowy, czy koalicyjny. Generalnie koalicje są w Wielkiej Brytanii niepopularne - zaznaczył.
Laburzyści doszli do władzy w 1997 r. Zaangażowali Wielką Brytanię w wojny w Iraku i w Afganistanie, otworzyli rynek pracy dla nowych państw UE, twierdzili, iż ustabilizowali gospodarkę, ale zostali zaskoczeni recesją i byli zmuszeni do kosztownego ratowania banków, co wywindowało narodowy dług.
Napisz komentarz
Komentarze