Antyimigracyjna retoryka niebezpieczna dla Polaków
Krytyka otwarcia brytyjskiego rynku pracy dla imigrantów z nowych państw UE jest niebezpieczna dla laburzystów i jeszcze bardziej niebezpieczna dla polskiej społeczności w W. Brytanii - wskazał znany polonijny społecznik z Londynu Wiktor Moszczyński.
- 05.06.2010 10:29 (aktualizacja 07.08.2023 03:56)
W liście do byłego ministra spraw zagranicznych Davida Milibanda, Moszczyński wyraża nadzieję, że politycy Partii Pracy zdystansują się od wypowiedzi byłego ministra ds. szkół, rodzin i dzieci Eda Ballsa.
W artykule zamieszczonym w niedzielę w tygodniku "Observer" Balls wyraził opinię, że otwarcie brytyjskiego rynku pracy dla imigrantów z nowych państw UE od pierwszego dnia członkostwa 1 maja 2004 roku było przedwczesne i powinno być poprzedzone wprowadzeniem okresów przejściowych.
- Mam nadzieję, że ktoś w Partii Pracy rzuci wyzwanie tym poglądom (Ballsa), bo w przeciwnym razie to laburzyści, a nie konserwatyści będą postrzegani jako partia wroga wobec polskich imigrantów - napisał Moszczyński w liście do Milibanda.
Ed Balls, David Miliband i jego brat Ed to trzej czołowi kandydaci do objęcia przywództwa w Partii Pracy, która po przegranej w wyborach 6 maja przeszła do opozycji po 13 latach rządów. David Miliband należy do grupy Labour Friends of Poland (LFP) powołanej do kontaktów Partii Pracy ze społecznością polską.
W osobnym liście do tygodnika "Observer" Moszczyński uznał, że powstało niebezpieczne wrażenie, iż Partia Pracy, do której sam należy, przekształcając się z partii rządzącej w opozycyjną i nie szczędząc sobie z tej okazji koniecznej samokrytyki, szuka w imigrantach z UE "łatwych kozłów ofiarnych", winiąc ich za własne niedociągnięcia.
Wśród najważniejszych z nich wymienia "sprawiającą wrażenie zamierzonej" niezdolność, lub niechęć laburzystowskiego rządu do sporządzenia wiarygodnych danych statystycznych o imigrantach oraz obojętność na nową sytuację, w której znalazły się niektóre lokalne społeczności w obliczu napływu dużej liczby imigrantów w krótkim czasie.
Moszczyński zauważa, że o ile na migracji z nowych państw UE skorzystała brytyjska gospodarka jako całość, o tyle koszty migracji nie były rozłożone równomiernie i w większym stopniu spadły na mniejsze miasta niż na duże ośrodki miejskie, oswojone z imigrantami.
Oba czynniki: braki statystyczne i nowe koszty dla lokalnych społeczności, według Moszczyńskiego stały się pożywką dla ksenofobicznie nastawionych tabloidów manipulujących danymi statystycznymi dla uzasadnienia własnej politycznej agendy, którą charakteryzuje jako: "antylaburzystowską, antyimigracyjną i antyunijną".
Skutkiem były "znaczne napięcia między społecznościami (osiadłymi i napływowymi), ksenofobiczna histeria, a ostatnio nawet zabójstwo na tle narodowościowym" - zaznaczył autor listu do tygodnika "Observer". Wypowiedź Ballsa może, jego zdaniem, dodatkowo zaszkodzić tej sytuacji.
Decyzję otwarcia brytyjskiego rynku pracy przez rząd Tony'ego Blaira nazywa Moszczyński słuszną w czasie, w którym została podjęta. Imigranci, jak zaznacza, ocalili angielskie i szkockie rolnictwo przed upadkiem, wsparli sektor usług i ogólnie zdynamizowali brytyjską gospodarkę.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze