Zjawisko to obserwowane jest w ostatnich latach w wielu krajach na całym świecie. Dotyczy także pszczół dzikich oraz innych owadów zapylających. Są nim zaniepokojeni nie tylko pszczelarze, ale także ogrodnicy (szacuje się, że zbiory owoców w 35 proc. zależą właśnie od pszczół) - pisze "Rzeczpospolita".
Entomolodzy wysuwali różne teorie na temat tego zjawiska. Winę przypisywali niekorzystnym zmianom środowiska, wirusom, pestycydom, pasożytom — zwłaszcza roztoczom Varroa destructor rozwijającym się na czerwiu i dorosłych osobnikach pszczoły miodnej, itd.
Najpoważniej do zagadnienia podchodzi się w Wielkiej Brytanii, gdzie na badania nad pszczołami przeznaczono 10 milionów funtów. W program Insect Pollinators Initiative, obejmujący dziewięć szczegółowych zagadnień, zaangażowani są uczeni z uniwersytetów w Londynie, Belfaście i Dundee. Koordynuje je organizacja Living With Environmental Change.
Zespół z Royal Holloway University w Londynie — kieruje nim prof. Nigel Raine — stosuje oryginalną metodą badawczą. Instaluje na pszczołach mikroskopijne czipy RFID. Brytyjczycy wyposażyli w nie 16 tys. pszczół. Taka sama technologia stosowana jest w przypadku etykiet zapobiegających kradzieży w supermarketach.
Pszczoła, aby powrócić do ula, musi mieć zdrowy system nerwowy, musi zapamiętać okolicę ula i miejsca, w których występują kwiaty. A właśnie pestycydy czy pasożyty są w stanie zakłócić pracę ich systemu nerwowego. Czipy instalowane na pszczołach pozwalają badaczom identyfikować poszczególne owady w momencie, gdy opuszczają ul, gdy do niego powracają oraz miejsca, w których zbierają pyłek kwiatowy. Znając te miejsca, mogą na przykład ocenić, w jakim stężeniu występują tam pestycydy bądź inne substancje chemiczne i czy ma to związek z wymieraniem owadów - opisuje metodę brytyjskich naukowców "Rzeczpospolita".
Napisz komentarz
Komentarze