Houghton, który został skazany w piątek, przyznał się na rozprawie do dwóch zarzutów naruszenia ustawy o tajemnicy państwowej i służbowej, choć zaprzeczył, jakoby ukradł materiały, które chciał sprzedać - donosi BBC.
Dla MI6 (zwanego też SIS od Secret Intelligence Service) Houghton pracował w latach 2007-09. Pracownikom holenderskiego wywiadu usiłował sprzedać kopie danych elektronicznych, m.in. oprogramowanie do inwigilacji i listy pracowników.
Z postępowania przed sądem wynika, że był niespełna rozumu bądź też symulował taki stan. Tłumaczył np., że jego działaniami miały sterować "głosy w jego głowie". Sędzia David Michael Bean powiedział, że nie wie, co myśleć o tych "głosach", ale oskarżony jest w jego opinii "dziwny".
"Skutki tego rodzaju zdrady dla wiarygodności wywiadu i morale pracowników służby to poważna sprawa" - ocenił sędzia.
Prokurator Piers Arnold zwrócił uwagę, że osobiste bezpieczeństwo pracowników wywiadu zostałoby zagrożone, gdyby lista pracowników trafiła w niepowołane ręce.
Holendrzy zwrócili na niego uwagę brytyjskiemu kontrwywiadowi (MI5), który zastawił pułapkę. Houghton został nakryty z walizką z 900 tys. funtów (Holendrzy zbili proponowaną przez niego cenę).
W jego prywatnym mieszkaniu we wschodnim Londynie funkcjonariusze kontrwywiadu znaleźli tajne materiały, drukowane oraz na pamięci USB i twardym dysku komputera.
Z cytowanych anonimowo przez BBC źródeł wywiadowczych wynika, że motywem Houghtona była chciwość. "Z tego, co zarabiał, mógł sobie pozwolić na bezalkoholowe piwo, a prowadził szampański styl życia" - powiedziało jedno ze źródeł.
Cała sprawa jest jednak ambarasująca dla brytyjskiego wywiadu, który pozytywnie zweryfikował Houghtona do pracy.
Napisz komentarz
Komentarze