Po pierwszym roku prezydentury Donalda Trumpa pozostajemy pod wrażeniem obrazu chaosu który niestety panuje obecnie w stolicy wolnego świata. Tam, gdzie przez ostatnie 70 lat przyzwyczailiśmy się do polegania na stanowczym stonowanym głosie męża stanu przemawiającego w obronie wolności, demokracji czy tolerancji, lecz wspartego największą potęgą militarną świata, teraz słyszymy tylko stały bełkot politycznego samouka otoczonego zdezorientowanym dworem, z którego od czasu do czasu emanuje niespodziewany głos rozsądku i stanowczości.