Była zdesperowana, za wszelką cenę chciała rozpocząć nowy związek. 44-letnia Usha Patel, matka samotnie wychowująca syna, o dziewięć lat młodszego od siebie Milesa Donnelly’ego poznała na stronie Oasis. Po wymianie smsów i maili, w których mężczyzna pisał, że chce czegoś więcej niż tylko seksu, że szuka partnerki na resztę życia i będzie ją traktować jak księżniczkę, na pierwszą randkę zaprosiła go do swojego mieszkania w londyńskiej dzielnicy Cricklewood. On przyniósł ze sobą dwie butelki wina, ona przygotowała piwo. Początkowo było miło – szybko znaleźli wspólny język, razem pili, dowcipkowali. Ale kiedy się rozebrali i miało dojść do zbliżenia wybuchła sprzeczka, a Donnelly rzucił się na swoją ofiarę. Bił ją pięściami, dusił, a następnie wyciągnął nóż, którym zadał 13 ciosów w brzuch. W czasie tych dramatycznych scen w sąsiednim pokoju spał 5-letni syn kobiety. Chwilę potem morderca uciekł w pośpiechu, zostawiając na miejscu swoje majtki, koszulę, skarpetki i klucze.
Donnelly ukrył się w domu znajomej, Rosie Ferrigno (43), w londyńskiej dzielnicy Maida Vale. Przebywał tam 36 godzin. Początkowo twierdził, że są jego urodziny i chce spędzić je razem z nią, a później zaproponował kobiecie ślub i przeprowadzkę do Irlandii, deklarując, że pragnie mieć z nią dużo dzieci. Kiedy 43-latka odrzuciła jego zaloty, uderzył ją stołkiem w głowę, a następnie sam zadzwonił na policję. Podczas przesłuchania przyznał się do morderstwa Ushy Patel i ataku na Rosie Ferrigno. Jak się okazało, Donnelly miał bogatą kryminalną kartotekę, w której figurowały wyroki za napady, groźby, agresywne zachowanie oraz zniszczenia mienia. Z reguły dochodziło do nich pod wpływem alkoholu bądź narkotyków. Biegły psychiatra orzekł, że mężczyzna ma osobowość psychopatyczną i może stwarzać zagrożenie dla otoczenia.
– Oskarżony jest manipulatorem i kłamcą, który potrafił zdobyć zaufanie Ushy Patel i nakłonić ją, by zgodziła się go zaprosić do swojego domu. Nie wiemy, czy z góry planował jej zabójstwo, ale miał świadomość, że po alkoholu potęgują się u niego skłonności do przemocy i stanowi poważne niebezpieczeństwo dla kobiet – mówił prokurator Simon Denison, a sędzia Rebecca Poulet, skazując Donnelly’ego na dożywocie, z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 23 latach, stwierdziła, że ta sprawa jest ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy bezrefleksyjnie ufają osobom poznanym przez Internet.
– Nigdy nie wiadomo z kim mamy do czynienia po drugiej stronie klawiatury, dlatego powinno się zachować wzmożoną ostrożność. Sieć jest idealną przestrzenią dla różnej maści dewiantów i przestępców, gwarantującą im anonimowość, więc jeśli już umawiamy się na randki tą drogą zadbajmy, żeby odbywały się one w miejscach publicznych – mówiła sędzia Poulet.
I miała rację, gdyż, jak wskazują statystki, aż w 72 proc. przypadków do gwałtów dochodzi w pomieszczeniach prywatnych.
Wierzchołek góry lodowej
Są niemal tak stare jak Internet. Serwisy randkowe od początku cieszyły się dużym powodzeniem, z głównymi płatnymi stronami, takimi jak Match.com, która powstała w 1995 roku czy eHarmony, która pojawiła się w sieci pięć lat później. Dzisiaj w wirtualnym świecie funkcjonują setki tego typu portali, a stosunkowo niedawno pojawiły się także aplikacje mobilne, wśród których najbardziej popularne są Tinder i skierowany do gejów Grindr. Według policyjnych danych, z dwiema ostatnimi wiążą się 523 przestępstwa, do jakich doszło w ciągu ubiegłego roku – w tym morderstwa, gwałty, molestowanie. Najwięcej z nich odnotowano w Londynie (98), Manchesterze (58) oraz hrabstwie Merseyside (49).
Statystyki opublikowano w grudniu 2016 roku – miesiąc po tym, jak seryjny zabójca Stephen Port został skazany na dożywocie za gwałty i zamordowanie czterech mężczyzn, których poznał przez Grindr. Jednak fachowcy zajmujący się tą tematyką nie mają wątpliwości, że to tylko wierzchołek góry lodowej, a rzeczywista liczba pokrzywdzonych przez poznanych w sieci przestępców jest znacznie wyższa.
– Podczas gdy wiele osób dzięki aplikacjom i portalom randkowym znalazło swoją drugą połówkę, nie brakuje też takich, które padły ofiarami strasznych zbrodni. Policja musi zrobić dużo więcej niż obecnie, monitorując prawdziwe zagrożenie w sieci – stwierdził lider Liberalnych Demokratów Tim Farron.
Liczba przestępstw z tym związanych w ostatnich latach zwiększyła się ponad dwukrotnie. Najgorszą sławą pod tym względem cieszą się popularne wśród użytkowników serwisy PlentyOfFish oraz Badoo.
Do ataków zazwyczaj dochodzi podczas pierwszego spotkania. Tak było również w przypadku 16-letniej Leonny Weeks, której ciało znalazł przechodzień spacerujący aleją w mieście Dinnington w hrabstwie South Yorkshire. Przyczyną śmierci nastolatki okazały się rany kłute, spowodowane wielokrotnymi ciosami nożem. Zarzut zabójstwa policja postawiła 18-letniemu Peterowi Heeleyowi, którego ofiara prawdopodobnie poznała przez Internet.
Do zdarzenia doszło w styczniu bieżącego roku, Leonne była najstarszą z trojga rodzeństwa. Rodzina i przyjaciele opisywali ją jako spokojną i zawsze uśmiechniętą dziewczynę.
W dole na bagnach
Motywy są różne. Jednych interesują stałe związki, innych przelotne znajomości, nie brakuje też osób szukających partnerów do seksu. Szeroki wachlarz możliwości, jakie daje Internet, sprawia, że jego użytkownicy stają się coraz bardziej wymagający. W wirtualnej przestrzeni wypatrują idealnej osoby, jednak rzeczywistość często okazuje się brutalna, bo nigdy do końca nie wiadomo z kim tak naprawdę ma się do czynienia. A konsekwencje tego mogą mieć tragiczne skutki.
45-letnia Karen Catherall o dwa lata starszego od siebie Darrena Jeffreysa poznała na portalu PlentyOfFish. Flirtowali ze sobą przez kilka miesięcy, wszystko wskazywało na to, że będą stanowić zgodną parę. Kobieta, matka dwójki dzieci, nie ukrywała wspólnych planów na przyszłość, jednak – jak przyznała swojej przyjaciółce – jej nowy partner, chociaż sympatyczny i miły, jednocześnie jest bardzo zaborczy.
Finał owej znajomości okazał się tragiczny. Feralnego wrześniowego popołudnia 2014 roku spotkali się na drinka. Potem kobieta została w pubie ze swoim bratankiem, gdzie razem pili cider, a Jeffreys opuścił towarzystwo. Wieczorem zjawił się domu swojej partnerki w walijskiej wiosce Gwernaffield i od progu rzucił się na nią z pięściami. Dopiero o 2.35 w nocy zadzwonił po pogotowie twierdząc, że ma wrażenie, iż kobieta przedawkowała z alkoholem i nie może jej dobudzić. Po przybyciu na miejsce lekarz stwierdził, że 45-latka nie żyje, a późniejsze badania wykazały, iż przyczyną śmierci było pobicie i uduszenie. Jeffreys w trakcie ataku był pijany, za zabójstwo został skazany na 17,5 roku więzienia.
Sześć miesięcy dłużej za kratkami ma spędzić Adrian Muir, ale sąd w Newcastle zaznaczył, że za dobre sprawowanie na wolności może się znaleźć już po odbyciu połowy kary.
– To nie jest żadna sprawiedliwość. Ten wyrok de facto oznacza, że cyniczny zabójca wyjdzie z więzienia za dziewięć lat – nie krył rozgoryczenia Andrew Jackson, którego matka padła ofiarą brutalnego morderstwa w 2013 roku.
51-letni Muir i o cztery lata starsza od niego Pamela Jackson poznali się przez stronę Fling.com. I szybko między nimi zaiskrzyło. Mężczyzna przeprowadził się do jej domu w Chester-le-Street w hrabstwie Durham, jednak z czasem ich wspólne życie zamieniło się w pasmo kłótni. Podczas jednej z nich Muir obawiając się, że Jackson ma innego mężczyznę i chce go zostawić, śmiertelnie ją pobił. Następnie przeniósł zwłoki do bagażnika samochodu i wywiózł 120 mil dalej, na bagna w pobliżu Halifaksu, gdzie pogrzebał je w naprędce wykopanym dole.
Zaginięcie Pameli Jackson zgłosił jej syn, jednak policja długo nie mogła natrafić na ślad kobiety. W tym czasie zabójca gmatwał śledztwo, między innymi wchodząc na facebookowe konto zamordowanej, co miało świadczyć o tym, że ta ciągle żyje. Dopiero po dwóch miesiącach zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań udało się znaleźć ciało, a Muirowi postawiono zarzuty i skazano na więzienie.
Tama bezkarności
Ponad dziewięć milionów – tyle osób mieszkających na terenie Wielkiej Brytanii jest zarejestrowanych na portalach randkowych.
Skąd bierze się taka popularność tej formy zawierania znajomości? Zdaniem psychologów, wirtualne kontakty rozwijają się szybciej niż w normalnym życiu. Anonimowość, którą gwarantuje sieć, sprawia, że ludzie bardziej otwierają się przed sobą mając poczucie, iż osoba po drugiej stronie klawiatury jest im bliższa i bardziej znana.
Ale to tylko złudzenie. Raport opracowany przez National Crime Agency pokazuje, że Internet jest siedliskiem „niebezpiecznych drapieżników”. Sytuację utrudnia fakt, że buszujący w nim przestępcy często wcześniej nie byli notowani w policyjnych kartotekach, stąd problemy z ich namierzeniem i rozpracowaniem. Co więcej, z reguły działają metodycznie, krok po kroku, starając się wzbudzić zaufanie potencjalnej ofiary, zanim spotkają się z nią twarzą w twarz. I, jak pokazuje praktyka, to działa. Wiele pokrzywdzonych kobiet nie zgłasza swoich traumatycznych przejść – ze strachu, wstydu bądź obawy przed napiętnowaniem przez środowisko. Zawsze przecież może usłyszeć, że szukała przygód, więc teraz nie powinna mieć do nikogo pretensji.
– Chcę jasno podkreślić, że ofiara gwałtu nigdy nie jest winna, bez względu na okoliczności w jakich dochodzi do tego typu sytuacji – mówi Sean Sutton, szef National Crime Agency’s Serious Crimes Analysis Section. I dodaje, że każdy napad na tle seksualnym to przestępstwo, dlatego pokrzywdzeni muszą czuć się pewnie i mieć zapewnione wsparcie zgłaszając się na policję. To jedyny sposób postawienia tamy bezkarności zwyrodnialców.
Jak zachować bezpieczeństwo podczas spotkań z osobami poznanymi przez portale randkowe? Nie da się go zapewnić w 100 procentach, są jednak podstawowe zasady, których należy przestrzegać. Wymienia je portal Get Safe Online.
„Zaplanuj dokładnie randkę i to, czego się po niej spodziewasz. Jeśli nie czujesz się gotowa na spotkanie, to z niego zrezygnuj. Krótka pierwsza randka jest dobrym rozwiązaniem. Spotykaj się w miejscach publicznych, do których jest łatwy dojazd i powrót do domu. Postaraj się poznać osobę, a nie jej internetowy profil, gdyż ten często różni się od rzeczywistości. Coś idzie nie tak? Przeproś i wyjdź. Nie miej wyrzutów, jeśli widzisz, że nie jesteś zainteresowana tą znajomością – bez względu na to, jak długo kontaktowaliście się przez Internet czy czego oczekiwałaś”.
George Kidd, dyrektor wykonawczy Online Dating Association, stowarzyszenia, które reprezentuje serwisy randkowe i wspomaga kampanię na rzecz bezpieczeństwa w sieci, przyznaje, że nadużycia na tle seksualnym są prawdziwą zmorą.
– Liczę na owocną współpracę z National Crime Agency, która na bieżąco monitoruje zachowania w Internecie. Wspólnie musimy przeciwdziałać rosnącej fali przestępczości i uczulać ludzi na istniejące zagrożenia – mówi Kidd.
Ale to nie jedyny problem, portale i aplikacje randkowe są również miejscem innych nadużyć. Ich użytkownicy padają ofiarami szantażu bądź zemsty, są zasypywani spamem, a także oszukiwani przez ludzi, którzy podają fałszywe dane, żeby wykraść pieniądze z konta...
Napisz komentarz
Komentarze