Oprócz kosztów usuwania szkód ekologicznych koncern Exxon (obecnie Exxon Mobil) zapłacił ok. 5 mld USD odszkodowań i kosztów prawnych - przypominają sobotnie brytyjskie media. Z tankowca wyciekło wtedy 11 mln galonów (42 mln litrów) ropy.
Z uszkodzonej platformy wiertniczej wycieka ok. 5 tys. baryłek ropy dziennie (ok.795 tys. litrów).
Skala wycieku w Zatoce Meksykańskiej jest mniejsza, ale według niektórych prognoz zatamowanie go może potrwać nawet trzy miesiące, jeśli powstrzymanie wycieku wymagać będzie wiercenia nowej studni.
"British Petroleum desperacko próbuje nie tylko powstrzymać falę ropy zmierzającą w stronę wybrzeży Luizjany, ale także uśmierzyć przybierającą na sile polityczną burzę, która wymiotła miliardy funtów z wyceny akcji koncernu" - napisał sobotni "Guardian".
"BP równie usilnie walczy o swoją reputację, co o opanowanie wycieku" - zauważył "The Independent". Gazeta wycenia koszty zmagań z wyciekiem na 6 mln USD dziennie.
Brytyjski koncern broni się wskazując, iż za operację, która doprowadziła do wybuchu i zatonięcia platformy odpowiadała szwajcarska spółka Transocean, będąca właścicielem i operatorem platformy Deepwater Horizon. W chwili wybuchu tylko 6 pracowników na ogólną liczbę 126 na platformie było pracownikami BP.
Amerykańska organizacja ochrony środowiska Gulf Restoration Network sądzi, że BP w 100 proc. odpowiada za katastrofę, ponieważ jest właścicielem platformy, właścicielem sprzętu, który wykorzystywał Transocean i ma prawny obowiązek troski o bezpieczeństwo eksploatacji.
Po katastrofie 20 kwietnia, w której zginęło 11 osób, rynkowa wycena akcji BP zmniejszyła się o 12 mld funtów. BP jest największą spółką notowaną na londyńskiej giełdzie.
W 2005 r. w rafinerii BP w Teksasie wybuchł pożar. Zginęło 15 osób, a 180 odniosło obrażenia. Wypadek ten zaszkodził reputacji brytyjskiego koncernu, który w oficjalnym dochodzeniu władz USA został skrytykowany za niewystarczające procedury bezpieczeństwa.
W związku z wybuchem na platformie koncernowi BP już teraz zarzuca się, że zareagował z opóźnieniem, dopiero po czterech dniach, gdy na platformie doszło do drugiego wybuchu, w wyniku którego zatonęła - wskazuje "Independent".
Amerykańska firma prawnicza, która reprezentowała poszkodowanych w pożarze z 2005 r. wniosła sprawę przeciwko BP działając w imieniu pracownika platformy, który w wybuchu odniósł rany.
Cytowany przez "Guardiana" adwokat Brent Coon z firmy prawniczej Brent Coon & Associates sądzi, iż dyrektorzy BP powinni trafić do więzienia, a koncern stracić prawo do eksploatacji ropy w USA.
BP działa na rynku paliwowym USA po przejęciu dwóch amerykańskich koncernów Amoco i Arco w latach 90.
Napisz komentarz
Komentarze