Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Należy mierzyć gospodarkę i szczęście

"The Economist" zaprasza na swych stronach internetowych do debaty na temat szczęścia.

Zdaniem brytyjskiego tygodnika pomiar szczęścia obywateli jest wskazany, tak jak nowe pomiary działalności gospodarczej.

W toczącej się na stronach internetowych tygodnika debacie biorą udział czytelnicy, autorytety i eksperci ekonomiczni.
 

Zwolennikiem tezy, że władze powinny brać pod uwagę i mierzyć szczęście obywateli, jest profesor ekonomii z London School of Economics, Richard Layard. Jego zdaniem taki pomiar nie zmierzałby do zwiększenia władzy rządu, lecz raczej prowadził do większej efektywności jego polityki i działań.
 

Przeciwnikiem postulowanego przez "Economist" mierzenia szczęścia obywateli, jako jednego z ważnych parametrów dobrostanu państwa, jest inny ekonomista, Paul Ormerod, autor książki "The Death of Economics" (ang. Śmierć ekonomii).
 

Ormerod pisze, że w pomyśle tym kryje się ryzyko uczynienia z pomiaru szczęśliwości głównego celu polityki.
 

Dyskusja o tym, czy uznać szczęście za miarę politycznej i gospodarczej kondycji państwa, nadal toczy się na stronach tygodnika.
 

W sobotę 81 proc. czytelników opowiedziało się w głosowaniu on-line za mierzeniem szczęścia; 19 proc. było przeciw.
 

"Economist" już w 2006 roku zwrócił uwagę na rosnącą liczbę ekonomistów i ekspertów proponujących nowe spojrzenie na cel, który powinni sobie stawiać zajmujący się gospodarką politycy: czynić ludzi szczęśliwymi.
 

Według niektórych teorii, źródłem większego zadowolenia miałoby być zmniejszenie ilości czasu poświęconego pracy.
 

Kapitalizm, stwarzając zapotrzebowanie na coraz większą ilość dóbr luksusowych, które z czasem traktuje się jak rzeczy konieczne, nie uwalnia ludzi od czasu poświęconego pracy; raczej skłania do większych starań - pisał "Economist" w tekście porównującym stan posiadania i stan zadowolenia. Ale badania wykazują też, że uwolnienie się od pracy nie przysparza (np. emerytowanym) obywatelom szczęścia, a ci, którzy wcześnie przestają pracować, wcześniej też umierają.
 

Jednak już kilka lat temu "Economist" ostrzegał: jeśli szczęście jest ulotne nawet w czasach wzrostu, to stagnacja gospodarcza z całą pewnością nie rozwiąże problemu jego braku, a konserwatywne, spetryfikowane społeczeństwa też nie będą chętne dystrybucji tego dobra, bo bardziej niż inne strzegą one zazdrośnie korzyści wynikających z przywilejów.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama