KE zaproponowała już podatek od transakcji finansowych. W przyszłości mają być euroobligacje.
W przemówieniu na temat stanu UE, które wygłosił w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, Barroso bronił przede wszystkim centralnej roli Komisji Europejskiej w dalszym procesie integracji. De facto odrzucił francusko-niemiecką propozycję tzw. rządu gospodarczego opartego tylko na współpracy międzyrządowej. Zapewnił też, że "Grecja jest i pozostanie w strefie euro".
UE stoi przed największym w swej historii wyzwaniem - mówił Barroso, wskazując na kryzys zadłużenia, a także kryzys finansowy, gospodarczy, społeczny i - jak dodał - kryzys zaufania obywateli. "Europa nie odpowiedziała na wyzwania konkurencyjności, niektóre państwa członkowskie żyły ponad stan, na rynkach finansowych doszło do zachowań nieodpowiedzialnych" - powiedział. Podkreślił, że jak nigdy do tej pory istnieje zagrożenie nacjonalizmami i populizmami w Europie.
Ale - jak dodał - "nie tylko możliwe, ale i konieczne jest wyjście z tego kryzysu i na tym polega przywództwo europejskie".
Barroso zapowiedział, że w najbliższych tygodniach KE przedstawi propozycje głębszej integracji gospodarczej i wzmacniania zarządzania gospodarczego, zwłaszcza dla strefy euro, zgodnie z tzw. metodą wspólnotową, a więc z centralną rolą KE i Parlamentu Europejskiego.
"To była iluzja wierzyć, że możemy mieć unię monetarną bez unii gospodarczej" - przekonywał szef KE, analizując obecny kryzys zadłużenia w krajach strefy euro.
Zastrzegł jednak, że to "KE jest rządem gospodarczym UE; nie potrzebujemy do tego nowych instytucji". To aluzja do ogłoszonej w sierpniu przez prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego i kanclerz Niemiec Angelę Merkel propozycji powołania rządu gospodarczego strefy euro w ramach szczytów przywódców "17", który zbierałby się przynajmniej dwa razy w roku pod przewodnictwem szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya.
"Potrzebujemy dziś bardziej niż kiedykolwiek niezależnej Komisji Europejskiej. Rządy nie mogą działać same, by wyjść z kryzysu" - dodał Barroso, przekonując, że sama tylko współpraca międzyrządowa zagraża integracji europejskiej: "Może prowadzić do odnowienia się nacjonalizmów, fragmentacji UE, a nawet być śmiercią takiej zjednoczonej Europy, jakiej chcemy".
Opowiadając się za stworzeniem w przyszłości euroobligacji, Barroso przekonywał, że mogą być korzystne dla całej strefy euro. "Kiedy strefa euro będzie już wyposażona w instrumenty gwarantujące zarówno integrację, jak i dyscyplinę, to emisja wspólnych papierów dłużnych będzie naturalnym i korzystnym dla wszystkich krokiem" - powiedział. Podkreślił, że warunkiem ich emisji jest to, żeby euroobligacje były "obligacjami stabilności".
Na razie pomysłowi euroobligacji kategorycznie sprzeciwiają się Niemcy. Barroso potwierdził, że KE jeszcze jesienią przedstawi różne opcje euroobligacji, niektóre z nich będą mogły być wdrożone w ramach obecnego Traktatu z Lizbony, a niektóre będą wymagały zmiany traktatu.
Wśród innych konkretnych propozycji, jakie podejmie KE, Barroso zapowiedział też propozycję ustanowienia wspólnej zewnętrznej reprezentacji dla strefy euro.
Poinformował, że już w środę KE przyjęła propozycję podatku od transakcji finansowych w UE, która - jeśli zostanie wdrożona - może dać nawet 55 mld euro rocznie. "To kwestia uczciwości. Jeśli nasi rolnicy, pracownicy i cały sektor gospodarczy dają coś społeczeństwu, to sektor bankowy też powinien" - powiedział Barroso.
Propozycja dotyczy całej UE. Podatek ma być niski - od 0,01 do 0,1 proc. w zależności od rodzaju transakcji - i byłby stosowany na szeroką skalę. Pomysł polega na tym, by część zysków z tego podatku trafiała do budżetu UE, jako tzw. nowe źródła dochodu, a nie tylko do budżetów narodowych.
Propozycja KE zostanie przedstawiona na listopadowym szczycie G20 w Cannes, by dać przykład i zachęcić innych - a zwłaszcza USA - do pójścia w ślady UE. Ale KE podkreśla, że chce, by jej propozycja została przyjęta, nawet jeśli inne gospodarki z G20, w tym USA, nie zgodzą się na wdrożenie jej u siebie. Problemem są jednak podziały także w samej UE; przeciwko podatkowi protestuje Wielka Brytania w obawie, że najbardziej dotknie on londyńskie City.
W nawiązaniu do rozpoczynającego się w czwartek szczytu Partnerstwa Wschodniego Barroso obiecał też w PE ściślejszą współpracę ze wschodnimi partnerami UE, pod warunkiem, że przeprowadzą oni konieczne reformy. "Jeżeli te kraje przeprowadzą głębsze reformy, możemy im pomagać, możemy je ściślej integrować, zarówno z politycznego, jak i z ekonomicznego punktu widzenia" - powiedział.
Zaapelował o zacieśnienie współpracy pomiędzy państwami UE w ramach polityki obronnej. "Dalekie są czasy, kiedy niektórzy mogli sprzeciwić się idei obrony europejskiej, mówiąc, że może być szkodliwa dla NATO. Sami Amerykanie domagają się od nas, abyśmy więcej uczynili jako Europejczycy" - podkreślił Barroso.
Jego przemówienie wielokrotnie przerywano oklaskami. "Ciepło w sercu się robi, jak się pana słucha" - komentował szef chadeków Joseph Daul. Wystąpienie chwalił też lider liberałów Guy Verhofstadt, apelując, by teraz reprezentującą rządy Radę przekonać, "że metoda międzyrządowa jest zła", bo wymaga jednomyślności, i prowadzić integrację gospodarczą państw opartą na instytucjach europejskich.
Występujący podczas debaty w imieniu polskiej prezydencji minister ds. europejskich Mikołaj Dwogielewicz także zdecydowanie opowiedział się za metoda wspólnotową. Zapewnił, że Polska będzie ją popierać. "Ze strony prezydencji Rady UE w kwestii unii gospodarczo-walutowej, wspólnego rynku, Schengen, energii i wszystkich tych kwestii, o których mówił pan Barroso, mogą państwo liczyć na podejście, które będzie bardziej skierowane na więcej Europy, a nie mniej Europy; na poparcie dla metody wspólnotowej, a nie międzyrządowej oraz na wsparcie dla coraz bardziej ścisłej UE, a nie coraz luźniejszej" - powiedział Dowgielewicz.
Napisz komentarz
Komentarze