Wielu mieszkańców stolicy wyjechało z miasta na okres igrzysk, do metropolii zjechali przedstawiciele "olimpijskiej rodziny", głównie działacze sportowi z różnych krajów. Za to mniej przyjechało turystów.
Zwykle o tej porze roku w Londynie przebywa ok. 300 tys. zagranicznych turystów i 800 tys. Brytyjczyków stale mieszkających poza nim. Tym razem liczbę zagranicznych turystów szacuje się na ok. 100 tys.
Według "Financial Times" duże międzynarodowe hotele radzą sobie dobrze, ale mniejsze notują spadek rezerwacji o ok. 30 proc. Początkowo w oczekiwaniu na zwiększoną liczbę gości hotelarze podnieśli ceny, ale ostatnio obniżyli je poniżej poziomu z ub. r.
Ekskluzywne sklepy także zaobserwowały spadek liczby klientów, ale liczą, że zastąpienie bardziej licznych turystów przez mniej liczną "olimpijską rodzinę" nie wyrazi się w mniejszym poziomie wydatków.
Z obawy przed dodatkowym tłokiem w metrze i autobusach państwowe urzędy zgodziły się, by pracownicy w okresie olimpiady pracowali w domu przy komputerze, zmniejszając zagęszczenie w centralnym Londynie. Dzięki temu transport odetchnął, ale niektóre części miasta sprawiają wrażenie opustoszałych.
Organizacja zabiegająca o przyciągnięcie do Londynu handlu i inwestycji (UK Trade and Investment) zakłada, że olimpiada będzie dla gospodarki silnym bodźcem prorozwojowym, dającym do 13 mld funtów zysku w okresie czterech lat wobec ok. 9. mld funtów, które wydano na przygotowanie igrzysk.
Większość ekonomistów odnosi się sceptycznie do tych prognoz. Przedstawiciele rządu kładą większy nacisk na długofalowy potencjał, a nie na krótkoterminowe, wymierne korzyści. Niezależne biuro analiz budżetu (OBR) przewiduje, że sprzedaż biletów wniesie tylko 0,1 proc. do PKB za III kwartał br.
Gospodarka brytyjska jest znów w recesji. W drugim kwartale skurczyła się o 0,7 proc., licząc kwartał do kwartału. MFW zakłada, że za 2012 r. wzrośnie o 0,2 proc.
Napisz komentarz
Komentarze