Cameron pod presją eurosceptyków w jego własnej Partii Konserwatywnej chce nowego modelu członkowskiego i sądzi, że zmiany w traktatach europejskich, które UE wprowadzi w związku z wprowadzeniem paktu fiskalnego i unii bankowej, są okazją, by wynegocjować przez W. Brytanię zmianę warunków.
Według sygnatariuszy listu ewentualne wyjście W. Brytanii z UE musiałoby oznaczać, że trzeba by na nowo negocjować umowy handlowe, z których Londyn już teraz korzysta. Mogłoby to zająć nawet 10 lat, uderzyć w brytyjski eksport, w tym profesjonalne usługi finansowe i prawne.
Okres niepewności związany z ewentualnymi negocjacjami i wynikiem referendum w sprawie członkostwa, sugerowanego na dalszym etapie, mógłby skłonić firmy mające siedzibę w Wielkiej Brytanii, lecz prowadzące interesy w UE, do przeniesienia się za kanał La Manche, co pozbawiłoby brytyjskiego fiskusa przychodu z podatków, szacowanego na 25 mld funtów rocznie.
Sygnatariusze przyznają, że unijna dyrektywa o czasie pracy i budżet UE wymagają zmian, ale stawianie pod znakiem zapytania brytyjskiego członkostwa nie jest sposobem na ich wymuszenie.
Sądzą też, iż brytyjski wniosek "hurtowej" renegocjacji stosunków z UE "z pewnością zostałby odrzucony" w UE, a samo jego wysunięcie wywołałoby "szkodliwą niepewność dla biznesu".
Wśród sygnatariuszy listu są m.in.: Martin Sorrell – szef WPP, potentata na rynku reklamy, Roger Carr – prezes największej organizacji pracodawców CBI, Chris Gibson-Smith – prezes londyńskiej giełdy czy Jan du Plessis – prezes koncernu górniczego Rio Tinto.
W przemówieniu, które David Cameron ma wygłosić jeszcze w styczniu, zamierza on zarysować swój plan nowego modelu stosunków Londynu z UE, który będzie starał się wynegocjować, a następnie podda pod głosowanie w referendum.
Ok. 50 proc. brytyjskiego eksportu trafia do UE.
Napisz komentarz
Komentarze