W artykule zamieszczonym w tygodniku "Sunday Telegraph" Persson polemizuje z tezą, że cypryjski kryzys wskazuje, iż celem Niemiec jest europejska dominacja.
"Głęboko zakorzenione poczucie, że gospodarka Niemiec jest zagrożona, idące w parze z przekonaniem, iż Europa nie może żyć ponad stan, jest główną siłą napędową niemieckiej polityki wobec strefy euro, a nie, jak twierdzą niektórzy - dążenie do europejskiej dominacji" - napisał.
"Łatwo sobie wyobrazić, dlaczego niemieccy podatnicy mają dość. Przez cały czas kryzysu ryzyko było stale przerzucane z prywatnych wierzycieli na instytucje wspierane przez podatnika. W wyniku dwóch akcji ratunkowych właścicielem 70 proc. długu Grecji jest europejski podatnik, zaś inwestorzy i banki uniknęły konsekwencji" – dodał.
Według Perssona sytuacja taka jest dla Niemców trudna do zaakceptowania, ponieważ w 1990 r., gdy obmyślano wspólną, europejską walutę obiecano im, że nie będą nigdy musieli ratować żadnego kraju pogrążonego w trudnościach, zaś EBC nigdy nie będzie z politycznych względów wspierał niewypłacalnych rządów.
By uspokoić obawy niemieckiej opinii, do europejskich traktatów wpisano klauzulę przewidującą, że żaden kraj eurolandu nie będzie odpowiadał za długi innego, a EBC oparto na modelu powszechnie szanowanego Bundesbanku.
W 15 lat później, w następstwie kilku akcji ratunkowych potencjalne niemieckie zobowiązania z tytułu różnych pożyczek i obciążeń wobec słabszych państw strefy euro, łącznie z programem skupu obligacji zadłużonych państw przez EBC sięgają 1 bln euro – zaznacza Persson.
"Choć o gospodarce Niemiec przywykło się myśleć jako o parowozie UE, z nowego raportu Bundesbanku wynika, iż majątek statystycznego gospodarstwa domowego Niemiec wynosi 195 tys. euro wobec 285 tys. euro w Hiszpanii i 229 tys. euro we Francji – tłumaczy analityk.
Innym czynnikiem długofalowych zagrożeń dla niemieckiej gospodarki jest to, że Niemcy stoją w obliczu zapaści demograficznej. Do 2050 r. 82-milionowy kraj ma liczyć 70 mln ludzi, tyle co w 1963 r.
"Dwa filary powojennej polityki Niemiec – zaangażowanie w Europie i dążenie do utrzymania mocnego pieniądza znalazły się ze sobą w czołowej kolizji, co jest źródłem frustracji. Niemcy mają poczucie, że zamiast podziękowań za pomaganie innym spotyka ich krytyka, a nawet otwarta nienawiść" – napisał w konkluzji dyrektor Open Europe.
Napisz komentarz
Komentarze