– To dobra wiadomość dla wszystkich osób związanych z Chopinem – komentują żeglarze, którym los polskiego żaglowca nie jest obojętny.
Żaglowiec grubo od ponad dwustu dni stoi w brytyjskiej stoczni w Falmouth, gdzie został odholowany po wypadku w październiku zeszłego roku, w Zatoce Biskajskiej. Na pokładzie wówczas przebywało prawie pięćdziesięciu uczniów polskich gimnazjów, którzy uczestniczyli w Szkole po Żaglami, fundacji Krzysztofa Baranowskiego.
Żaglowiec nie miał dobrej passy. Mimo zapewnień już teraz poprzedniego armatora, Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administarcji, żaglowca nie udało się szybko wyremontować. Armator borykał się z wielkimi trudnościami zarówno w odzyskaniu odszkodowania w PZU, jak i z finansowaniem remontu z własnej kieszeni. Teraz być może to się zmieni.
Znany pasjonat żeglarstwa, Piotr Kulczycki, właściciel kilku firm z branży informatycznej oraz właściciel firmy "3Oceans", w środę wieczorem podpisał końcową umowę kupna-sprzedaży z Europejską Wyższą Szkoła Prawa i Administarcji w Warszawie. Od dwóch dni STS "Fryderyk Chopin" ma nowego właściciela.
Z miejsca ruszyły prace przy żaglowcu. W Wielkiej Brytanii załatwiane są wszelkie formalności, zeby żaglowiec mógł powrócić do Polski. - Sprawa nie jest łatwa - mówi pierwszy oficer na pokładzie, Bartłomiej Skwara. - Musimy odnowić wszystkie pozwolenia i atesty. Cały czas czekamy na zamontowanie pozostałych elementów statku. Cały czas na statek nałożony jest areszt. Bez "uwolnienia " żaglowca, nie ruszymy się z miejsca. To jedyne co mogę powiedzieć - kończy rozmowę Skwara.
Jak udało się nam dowiedzieć, nowy armator, oprócz "Fryderyka Chopina", wszedł w ostatnim czasie w posiadanie dwóch historycznych jachtów - "Polonia" oraz "Wielkopolska" - tzw. oldimerów. Firma "3Oceans" zamierza je odrestaurować i przywrócić do użytku morskiego.
Napisz komentarz
Komentarze