Cameron jest pierwszym przywódcą obcego kraju, który towarzyszył amerykańskiemu szefowi państwa Barackowi Obamie w podróży prezydenckim samolotem Air Force One. Obaj politycy polecieli nim we wtorek po południu (czasu USA) do Dayton w stanie Ohio, gdzie wspólnie obejrzeli mecz koszykówki między drużynami uniwersyteckimi.
Wielu komentatorów uważa, że Obama nie przywiązuje takiej wagi do stosunków z Wielką Brytanią jak jego poprzednik George W. Bush. Obamę i Camerona dzielą poza tym różnice ideologiczne - brytyjski premier jest konserwatystą, amerykański prezydent uchodzi za zwolennika zwiększania roli rządu w gospodarce i życiu społecznym.
Program wizyty przewiduje rozmowy na temat sytuacji w Syrii, konfliktu z Iranem na tle jego programu nuklearnego oraz udziału wojsk brytyjskich w operacji NATO w Afganistanie.
Ten ostatni temat nabrał dodatkowej aktualności po niedzielnej masakrze w Kandaharze, gdzie żołnierz amerykański zastrzelił 16 afgańskich cywilów, w tym kobiety i dzieci.
Przed przylotem do Waszyngtonu Cameron powiedział w Londynie, że mimo tragicznego incydentu należy kontynuować operację w Afganistanie.
Komplementował też Obamę, nazywając go politykiem "niezwykle bezpośrednim, bardzo myślącym i rozsądnym". "To ktoś, z kim mam bardzo bliskie i trwałe stosunki" - powiedział.
Jak podał wtorkowy "New York Times", w Waszyngtonie Cameron poprze starania USA, aby powstrzymać Izrael przed pochopnym atakiem na Iran.
"Premier nie sądzi, by akcja wojskowa przeciw Iranowi była pomocna. Nie uważamy tego za właściwe w najbliższych miesiącach" - oświadczył nowy brytyjski ambasador w Waszyngtonie Peter Westmacott.
Oczekuje się też, że w rozmowach z Obamą Cameron będzie nalegał na ostrzejsze sankcje gospodarcze przeciw Iranowi. Mają one zmusić Teheran do rezygnacji z programu nuklearnego.
Napisz komentarz
Komentarze