Syria nie podpisała konwencji o zakazie broni chemicznej i nigdy nie ujawniła rozmiarów swojego arsenału broni chemicznej i biologicznej, przez co każda dyskusja na ten temat skazana jest w dużej mierze na dywagacje - zastrzega brytyjska gazeta.
"FT" powołuje się na niezależnych ekspertów, którzy przypominają, że w latach 80. XX wieku ZSRR pomagał Syrii w produkcji broni chemicznej, mającej być przeciwwagą dla potencjału militarnego Izraela. Obecnie agencje wywiadowcze oceniają, że prezydent Baszar el-Asad dysponuje największymi na świecie zapasami broni chemicznej, w tym gazu musztardowego i sarinu.
W miniony piątek powodem do zaniepokojenia światowej opinii publicznej stały się doniesienia, według których rząd syryjski rozpoczął przemieszczanie części swego potężnego arsenału broni chemicznej.
Wśród wielu możliwych scenariuszy rozwoju sytuacji w Syrii Zachód obawia się przede wszystkim trzech. W pierwszym reżim Asada używa broni chemicznej w walce z siłami opozycji, co - jak ocenia "FT" - "nie jest nie do pomyślenia, biorąc pod uwagę, pod jaką presją znajdują się syryjskie władze". Wskazuje jednak, że takie posunięcie "niemal na pewno zjednoczyłoby międzynarodową społeczność wokół natychmiastowej interwencji zbrojnej w Syrii".
Drugi scenariusz, którego obawia się Zachód, zakłada, że ogromny arsenał syryjski wpadnie w niepowołane ręce, np. libańskiego Hezbollahu lub aktywnych w Syrii zagranicznych bojowników Al-Kaidy. Wreszcie obawy zachodnich rządów dotyczą niekontrolowanej eksplozji w jednym z - jak się szacuje - pięciu zakładów produkcyjnych lub 20 składów broni chemicznej na terenie Syrii.
Biorąc pod uwagę powyższe kwestie, możliwości działania Zachodu w kwestii syryjskiej wojny domowej jeszcze bardziej się zawężają - konkluduje "Financial Times".
Napisz komentarz
Komentarze