Dziewięć tablic sygnalizujących kierowcom, że wjechali do Ulsteru wzniesiono w hrabstwach Farmangh i Tyrone. Dalsze planowane są w Armagh i Down. Inicjatywie przeciwny jest północnoirlandzki urząd ds. turystyki (NI Tourist Board).
Partia Sinn Fein, która opowiada się za zjednoczeniem wyspy, nie lubi niczego, co przypomina o podziale Irlandii. Deputowany tej partii do zgromadzenia parlamentarnego w Belfaście Phil Flanagan oświadczył, że "miejscowa ludność nie chce tych znaków nawet za darmo". Jego zdaniem to chybiona inwestycja, a środki wydane na nią należałoby raczej przeznaczyć na utrzymanie dróg.
Z kolei DUP wezwała Sinn Fein, by przestała udawać, że Irlandia jest jednym krajem. Opór Sinn Fein wobec znaków przy granicy uznano za umotywowany politycznie. Deputowany DUP Alastair Ross podkreślił, że znaki postawiono, by zmotoryzowani turyści mieli świadomość, iż są na terytorium Wielkiej Brytanii, gdzie np. ograniczenia prędkości podawane są w milach, a nie kilometrach.
W latach 90. NI Tourist Board wypowiedział się przeciw znakom granicznym, ale DUP argumentuje, że było to w czasach, gdy prowincja była bezpośrednio rządzona z Londynu, a teraz ma autonomię. Sondaż przeprowadzony przez urząd ds. turystyki w 2004 roku potwierdził, że miejscowa ludność nie chce znaków.
Napisz komentarz
Komentarze