Politycy lubią ogłaszać, że gotowi są oddać życie za wartości, które uważają za najświętsze. Zwykle jednak, gdy przychodzi godzina próby, zmieniają raczej katalog wartości na nowy, zapominając o dawnych przysięgach.
„Przez całe życie walczyłem przeciwko wszelkiej dominacji i wielbiłem ideał wolnego społeczeństwa, w którym wszyscy ludzie, bez względu na kolor skóry, będą żyli w zgodzie, ciesząc się takimi samymi prawami” – powiedział Mandela w 1964 roku, wygłaszając mowę obrończą na procesie, w którym został skazany na dożywotnie więzienia za działalność wywrotową i zamiar wywołania zbrojnego buntu. „Jest to ideał, o który walczyłem i dla którego pragnę żyć. Ale jeśli będzie trzeba, to za ten ideał gotów jestem także oddać życie” - mówił.
Po 27 latach, w lutym 1990 roku, powtórzył te słowa z balkonu ratusza w Kapsztadzie w dniu, gdy biały rząd wypuścił go z więzienia, by negocjować warunki podziału władzy z czarnoskórymi mieszkańcami kraju. Cztery lata później wygłosił to przemówienie jeszcze raz składając prezydencką przysięgę w Pretorii, po pierwszych wolnych wyborach, w których głos czarnoskórych wyborców po raz pierwszy liczył się tak samo jak białych. W ich wyniku Afrykański Kongres Narodowy (ANC) przejął władzę, a Mandela został pierwszym, czarnoskórym prezydentem RPA.
Jego inauguracja wydawała się cudem, który się spełnił. Kończył się nie tylko obowiązujący od 1948 roku system apartheidu, przymusowej segregacji ras, ale i trwająca od XVII wieku epoka białej dominacji w Afryce. Południowej Afryce udało się uniknąć krwawej wojny domowej, rasowych pogromów, jakie jej wieszczono, a Mandela obejmował prezydenturę obiecując zgodę i pojednanie, których stawał się symbolem po latach uosabiania rewolucyjnej niezłomności.
Daleki był od podobnej ugodowości, kiedy na początku lat 40. zaczynał swoją polityczną karierę. W ANC, gdzie obowiązywały nauki Mahatmy Gandhiego, by w walce nie uciekać się do przemocy, młody Mandela uważany był za radykała. Cieszył się opinią afrykańskiego nacjonalisty, nie ufał komunistom, białym, ani hindusom i długo nie chciał mieć z nimi nic do czynienia.
Kiedy w 1960 roku w Sharpeville pod Johannesburgiem policja dokonała masakry czarnych demonstrantów, Mandela przekonał przywódców ANC, by pozwolili mu sekretnie tworzyć partyzancką armię, która na przemoc białego rządu odpowie siłą.
Partyzanckim komendantem okazał równie kiepskim jak Ernesto „Che” Guevarra, którym się fascynował. W 1962 roku został aresztowany i skazany na pięć lat więzienia za nielegalny wyjazd z kraju na partyzanckie przeszkolenie w Algierii i Etiopii. Dwa lata później, razem z całym kierownictwem ANC został oskarżany o zdradę i skazany na dożywotnie zesłanie i ciężkie roboty na wyspie Robben pod Kapsztadem.
Świat przypomniał sobie o Mandeli dopiero w połowie lat 70., gdy w Soweto wybuchło uliczne powstanie czarnej młodzieży, którego policji już nigdy nie udało się stłumić. Biały rząd z Pretorii stał się międzynarodowym pariasem, a świat zaczął domagać się uwolnienia z więzienia Mandeli.
Już w połowie lat 80. przywódcy RPA uznali, że jedynym sposobem uniknięcia wojny domowej będzie uwolnienie Mandeli. Wielokrotnie proponowali mu, że wypuszczą go na wolność jeśli tylko wyrzeknie się walki zbrojnej. „Układać się mogą tylko ludzie wolni” – odpowiadał Mandela, który zdążył stać się najsławniejszym więźniem politycznym świata i symbolem walki z rasową dyskryminacją.
W lutym 1990 roku prezydent Frederik de Klerk rozkazał wypuścić Mandelę na wolność i zapowiedział demontaż ustroju apartheidu. W RPA doszło do zwołania „okrągłego stołu”, przy którym Mandela z de Klerkiem ustalali zasady przyszłych porządków, ale na czarnych przedmieściach toczyły się prowokowane przez tajną policję walki między zwolennikami ANC i wspieranej przez rząd zuluskiej partii Inkatha. Kiedy w 1993 roku wraz z de Klerkiem otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla, Mandela zżymał się, że pokojowe wyróżnienie przyznano prezydentowi, który za dnia rozmawia z nim o pokoju, a po zmroku nasyła na niego szwadrony śmierci.
Jako prezydent rządził jedynie przez pięć lat, a nawet wtedy zajmował się głównie sprawami pojednania narodowego, codzienne rządzenie pozostawiając swojemu zastępcy i następcy Thabo Mbekiemu. Sam patronował Komisji Prawdy, która powołana na jego wniosek miała dokonać rozliczenia ze zbrodniami z epoki apartheidu, mnożył symboliczne gesty pojednania z białymi. Do rangi symbolu urósł jego udział w organizowanym w 1995 roku w RPA i wygranym przez reprezentację kraju turniej o mistrzostwo świata w rugby, ukochanym sporcie Afrykanerów. Ciesząc się niekwestionowanym autorytetem wśród czarnych, przekonywał ich do zgody i cierpliwości.
Mandela zrzekł się władzy w 1997 roku, odmawiając kandydowania na kolejną kadencję przywódcy ANC, zapewniającą automatyczną prezydencką reelekcję. W 1998 roku, w 80. urodziny, ożenił się z Gracą Machel, wdową po prezydencie Mozambiku Samorze Machelu i odszedł na emeryturę. Wrócił z niej tylko raz, by skutecznie pomóc RPA wywalczyć prawo do organizacji pierwszych w Afryce mistrzostw świata w piłce nożnej w 2010 roku.
Pożegnawszy się z władzą i działalnością publiczną („Nie dzwońcie więcej do mnie, jakby co – sam zadzwonię” – obwieścił w 2008 roku) wyjechał do wioski Qunu nad wybrzeżem Oceanu Indyjskiego, gdzie 18 lipca 1918 roku przyszedł na świat w rodzinie wioskowego wodza, spokrewnionego z królewskim rodem Thembu, należącym do konfederacji ludów Khosa.
Przeznaczoną mu po ojcu rolę wodza i królewskiego zausznika odrzucił, wyjeżdżając do Johannesburga, by zostać prawnikiem. Na początku lat 50. w Johannesburgu jako pierwszy czarnoskóry otworzył kancelarię adwokacką, ale prawniczą karierę poświęcił dla polityki.
Za polityczną pasję zapłacił życiem rodzinnym. Jego dwa małżeństwa zakończyły się rozwodami. Pierwsza żona, Evelyn, opuściła go, gdy odmówił jej porzucenia polityki. Z drugą, Winnie, rozstał się gdy wyszedł z więzienia i okazało się, że pod jego nieobecność zdradzała go, a prześladowana przez policję, utworzyła w Soweto prywatną bojówkę, oskarżaną o mordowanie policyjnych konfidentów. Ciągła nieobecność Mandeli w domu wpłynęła też na kłopoty rodzinne jego dzieci i wnuków.
Napisz komentarz
Komentarze