Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Pogłoski o ekonomicznej tragedii pobrexitowej wydają się mocno przesadzone

Niedawno zakończyło się coroczne spotkanie państw-członków Europejskiego Banku Rozbudowy i Rozwoju. Miało być przygnębiająco. Przecież z UE wychodzi jeden z najważniejszych jej członków.

Ku memu zdziwieniu (lekkiemu, ale jednak) nic takiego nie miało miejsca, a większość ministrów finansów europejskich państw była w bardzo dobrym nastroju. Kto straci najbardziej na Brexicie? Trudno teraz oceniać. Musi upłynąć co najmniej dekada od zakończenia negocjacji i faktycznego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii, żeby cokolwiek powiedzieć i nie wróżyć z fusów.

Można natomiast mówić, że „pozbycie” się z europejskiego rynku politycznego tak dużego gracza jak UK, to szansa dla małych państw-członków UE oraz tzw. krajów rozwijających się.

Niektóre największe banki światowe mające swoje siedziby w londyńskim City oraz Canary Wharf, na pewno wykorzystają sytuację i pod płaszczykiem Brexitu oczyszczą swoje zasoby personalne. Przy okazji „wyślizgując” się z długotrwałych umów finansowych i prawnych. Jeden z największych graczy w bankowości światowej już poinformował swoich pracowników o tym, że przenosi swoją europejską centralę zlokalizowaną obecnie na Canary Wharf nad Wisłę i poprosił swoich pracowników o deklarację, kto przenosi się razem z centralą. Bank daje sobie na przeprowadzkę dwa lata.

Obecnie zaczęła się walka o inwestorów, którzy z jednej strony wypełnią lukę w Unii Europejskiej po Wielkiej Brytanii, a z drugiej strony wypełnią lukę w Wielkiej Brytanii po Unii Europejskiej. Można powiedzieć, że na rynku światowym trwa istny wyścig o kasę, a oczy większości zwrócone są w stronę Bliskiego Wschodu, gdzie jest nadmiar pieniędzy przeznaczonych na inwestycje.

Już wiemy natomiast o tym, że Brexit wcale nie wystraszył Polaków. Wbrew temu, co do tej pory donosiła prasa i wskazywali spin doktorzy partii rządzącej w Polsce, Polacy wcale nie wracają do kraju ze strachem w oczach. Mało tego. Ich liczba w Wielkiej Brytanii od czasu referendum w sprawie Brexitu systematycznie wzrasta. Jak pokazują badania i statystyki, większość z naszych rodaków chce zdążyć z przyjazdem na Wyspy przed zakończeniem negocjacji pomiędzy UE a Wielką Brytanią. Kosztem polskiej emigracji do Niemiec zyskuje Wielka Brytania.

Sami Brytyjczycy nie mówią już o oficjalnych 600 tys. Polaków (tak często podawano w latach 2005-2012) mieszkających na Wyspach Brytyjskich, ale już o oficjalnych 900 tys. Badacze natomiast szacują, że liczba Polaków na terenie Wielkiej Brytanii już dawno przekroczyła ponad milion i nikt nie wie ilu jeszcze w ciągu najbliższych dwóch lat tutaj przybędzie.

Można zatem powtórzyć, że Brexit nie taki straszny. Nie będzie przecież żadnego kryzysu – na to się na razie nie zapowiada – nie będzie też jakiejś nagłej tragedii gospodarczej. Przyroda nie lubi próżni, zatem na pewno znajdą się takie elementy gospodarcze, które wypełnią luki zarówno w UE jaki i w UK.

Nie ma co dramatyzować.

Jak mówiła mama jednego z bohaterów filmu „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął”: „Jest jak jest, a będzie jak będzie”.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama