Portrety Irvinga Penna
„Wrażliwi ludzie przed okiem kamery przybierają twarz jaką chcą pokazać światu...często jednak to co skrywa sie za tą fasadą jest niezwykłe i piękniejsze niż sami to mogą sobie wyobrazić.” Irving Penn 1975.
- 26.02.2010 17:41 (aktualizacja 03.08.2023 07:46)
Irving Penn to jeden z największych i najbardziej wpływowych fotografów portretowych XX wieku, który zmarł pod koniec ubiegłego roku w wieku 92 lat. W National Portrait Gallery można właśnie oglądać retrospekcję jego twórczości, która jest jednocześnie pierwszą wystawą prac artysty w Wielkiej Brytanii od ponad 25 lat. Ekspozycja, planowana na długo przed śmiercią fotografa, doszła do skutku dzięki determinacji kurator Sandy Nairne, której po kilku latach żmudnych negocjacji udało się zdobyć około 120 fotografii z archiwum Penna i prywatnych kolekcji na całym świecie.
„Fotografowanie tortu też może być sztuką,” powiedział, kiedy otwierał swoje studio na począku lat 50-tych. Urodzony w 1917 roku w New Jersey, rozpoczął swoją długą i niezwykłą karierę, jako grafik produkujący ilustracje do reklam. Penn związał się z magazynem Vogue w 1946 roku i bardzo szybko pokazał swój niebywały kunszt na klasycznych, studiowych zdjęciach portretowych Alfreda Hitchcocka, Trumana Capote, Marlene Dietrich czy Duchess of Windsor. Z jednej strony starał się on zdefiniować istniejące konwencje fotografii, z drugiej nadał swoim pracom niepowtarzalny charakter. W jego ponoć starym i zaniedbanym studio zwijał postrzępione dywany, na których sadzał portretowane osoby. W tak zaaranżowanym kąciku model mógł przycupnąć czy ukryć się. Mamy tu do czynienia z uważnie „dawkowaną” prostotą i wytwornością, która sprawiła że stał się jednym z najbardziej cenionych, poszukiwanych oraz podziwianych fotografów swojej generacji. Wystawa stara się ukazać jak ewoluował warsztat Penna przez niemal siedem dekad zawodowej pracy z najsławniejszymi, najbardziej fascynujacymi i utalentowanymi osobami. Od połowy lat 50-tych, kiedy podniszczone dekoracje zastąpiły bardziej jednolite tła, Penn zaczął koncentrować się na niuansach twarzy portretowanych. Jednym z najbardziej imponujących i robiących wrażenie zdjęć jest portret Al Pacino. Aktor niemal zniewala nas swoim spojrzeniem. Cała nasza uwaga skupia się na jego oczach. To właśnie ze względu na te małe detale pamiętamy o portretach Penna - sposób w jaki Peter Ustinov podpiera się o podbródek, Le Corbusier o skroń czy charakterystyczną, nieco dziwaczną pozę zgarbionego, wręcz zgniecionego między dwoma ścianami Trumana Capote. Niektórzy wyglądają jak przejaskrawiona, przesadnie emfatyczna wersja samych siebie. Weźmy choćby portret Duke Ellingtona (1971). Jeżeli nie byłaby to fotografia, możny by pomyśleć, że jest to złośliwa karykatura.
„Mam głęboki respekt dla aparatu, który uważam za narzędzie w postaci takiego częściowo Stradivariusa, częściowo skalpela” - powiedział kiedyś Penn. Jego totalna, niemal chirurgiczna kontrola nad własnym warsztatem ukrywa się pod płaszczykiem lekkiej elegancji, a jego prace są bez mała tak bliskie dziełom sztuki z prawdziwego zdarzenia, jak tylko fotografie mogą być.
Co: Irving Penn Portraits
Kiedy: do 6 czerwca
Gdzie: National Portrait Gallery, St Martin’s Place, London WC2H 0HE
Wstęp płatny (bilety normalne £10, zniżkowe £8)
Galeria czynna codziennie 10-18, w czwartki i piątki do 21.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze