Ciężko jest pomyśleć o innym wielkim artyście, którego prace są tak mało znane w tym kraju. W momencie śmierci w 1984 roku, w wieku 84 lat, Neel była tak samo popularna w rodzimej Ameryce jak Louise Bourgeois w Europie. To co je łączy to uznanie, które w obu przypadkach przyszło wyjątkowo późno.
Kogo zatem Neel portretuje? Tylko przez chwilę wydaje się to dziwnym zestawieniem: przywódcy związków zawodowych, dyrektorzy muzeów, komuniści i milionerzy czy stiptizerki w nocnych klubach. Spójrzmy na portret Kennetha Fearinga. W latach 30-tych uważany za jednego z czołowych poetów swojej generacji. Założył i współredagował magazyn literacki o zacięciu politycznym Partisan Review. W swoich nader poważnych publikacjach opisywał głównie trudne położenie klasy robotniczej. Dzisiaj najbardziej znany jest z tanich powieści sensacyjnych, z których pisania się utrzymywał. Neel sportretowała go otoczonego postaciami i scenkami odnoszącymi się bezpośrednio do tematyki jego pisarstwa - głodu, brutalności policji, miejskiej apatii. Skwaszony uśmiech Ferninga jest zamaskowany krwawiącym sercem, o którym Neel powiedziała że „wyraża wszystkie smutki świata”.
Dalej obraz przedstawiający młodszego syna artystki - Hartleya, którego powstanie tak opisała malarka: „Hartley studiował medycynę na uczelni Tufts w Bostonie i odwiedził mnie niespodziewanie w święta Bożego Narodzenia w 1965 roku. Powiedział mi, że nie może znieść dłużej widoku ciał w prosektorium i że zamierza porzucić uczelnię. Jest coś ze śmierci w jego portrecie. Był to czas wojny w Wietnamie i wielu jego równieśników wtedy umierało. Miał 25 lat i znajdował się w pułapce życia, ale ostatcznie wrócił na studia”. W galerii portret psychologiczny znajdziemy prawdziwą perełkę - podobiznę Andy’ego Warhola, który jak wiemy był bardzo nieśmiały na punkcie swojego wyglądu. Sprawia to, że jego poza na tym obrazie wydaje się jeszcze bardziej niezwykła. W 1968 roku ledwie co uszedł z życiem, kiedy postrzeliła go radykalna feministyczna pisarka - Valerie Solanas. Neel jest niezachwiana w odmalowaniu blizn po operacji i peruki, którą później musiał nosić. Jej podjeście do portertu różni się znacznie od warholowskiego, który traktował celebrytów jako „najlepszy z możliwych towarów”. Neel ukazuje go tutaj na wpół nagiego, wyizolowanego z jego obojnackich cech - nie jako niekwestionowaną gwiazdę nowojorskiego świata sztuki, ale jako wrażliwą istotę ludzką.
Co ciekawe żaden z tych obrazów nie został namalowany na zamówienie. Neel nigdy nie należała do żadnej artystycznej grupy, miała swój własny unikalny styl i ledwo co wiązała koniec z końcem w okresie, kiedy amerykańską sztukę zdominował abstrakcyjny ekspresjonizm i pop. Jej życie outsidera ujawnia się w portretach zwykłych ludzi pracy hiszpańskiego Harlemu, gdzie artystka mieszkała w latach 40 i 50-tych. Co oznacza być młodym i niepewnym siebie, a mimo to wewnętrznie niepohamowanym; starym i drażliwym a jednak intelektualnie odrodzonym? Rozbieżności stanowią znakomite źródło dla komedii bądź tragedii. Ówcześni krytycy przypieli jej plakietkę ekspresjonistycznego realizmu, ale bezpośredniość sztuki Neel przypomina dzisiaj bardziej wolne słowo. Pozujący - ubrani czy nadzy - są “dogłębnie prześwietleni” jej badawczym wzrokiem, przed którym nie da się nic zataić. Neel wierzy bowiem, że ciało reprezentuje duszę. Kiedy w końcu, w wieku 80 lat, zdecydowała się namalować siebie, na fenomenalnie beztroskim autoportrecie pojawia się nago na wiklinowym krześle, w samych okularach, ogołocona ze wszystkiego poza jej własną inteligencją.
Alice Neel: Painted Truths
Wystawa otwarta do 17 września
Whitechapel Gallery
77-82 Whitechapel High Street
London E1 7QX
Galeria czynna od wtorku do niedzieli w godzinach 11-18, w czwartki do 21.
Wstęp płatny (bilety normalne £8.50, ulgowe £6.50)
Napisz komentarz
Komentarze