Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

45 lat temu ukazał się debiutancki album grupy Pink Floyd

Na początku sierpnia 1967 roku w sklepach muzycznych w Wielkiej Brytanii pojawił się debiutancki album grupy Pink Floyd. "To raczej pra-Pink Floyd, nie ten, który dziś wszyscy kojarzą" – uważa dziennikarz muzyczny Bartek Koziczyński.

Grupa powstała w 1965 roku w Londynie. Tworzyli ją studenci architektury, m.in. Roger Waters, Richard Wright, Nick Mason. Zespół pozostawał pod wpływem muzyki rhythm'n'blues i grywał okazjonalne koncerty. Poważne zmiany w grupie zaszły wraz z pojawieniem się Syda Barretta. 

"Roger znał go jeszcze z Cambridge (jego matka uczyła Syda w podstawówce), a my mieliśmy zamiar zaprosić go do zespołu jeszcze zanim przybył do Londynu, by rozpocząć naukę na Camberwell College of Art. Ale to chyba raczej Syd dołączył do nas, niż myśmy go o to poprosili" – opowiada Nick Mason w swojej autobiografii "Pink Floyd – moje wspomnienia". 

Szybko wykrystalizował się czteroosobowy skład: Barrett – gitara i śpiew, Waters – gitara basowa, Wright – instrumenty klawiszowe, Mason – perkusja. Zespół występował pod różnymi nazwami: Sigma 6, The Meggadeaths, The Abdabs i Tea Set. Przypadkiem okazało się, że tej ostatniej używa już inna grupa. 

"Musieliśmy szybko wymyślić jakąś inną nazwę. I właśnie Syd bez większych ceregieli rzucił hasło +Pink Floyd Sound+, korzystając przy tym z imion dwóch sędziwych amerykańskich bluesmanów: Pinka Andersona i Floyda Councila. Choć pewnie słuchaliśmy ich nagrań z jakichś importowanych płyt, nazwiska niewiele nam mówiły" – wspomina Nick Mason. Z czasem nazwę skrócono do samego "Pink Floyd". 

Grupa zdobywała coraz większą popularność w obrębie Londynu. Na początku 1967 roku zespół podpisał kontrakt z wytwórnią EMI. Pierwszymi efektami współpracy z koncernem płytowym były single "Arnold Layne" i "See Emily Play", które zyskały popularność - odpowiednio 20 i 6 miejsce na brytyjskiej liście przebojów. Dało to zespołowi możliwość nagrania pełnowymiarowego albumu "The Piper at the Gates of Dawn". 

Głównym twórcą materiału na płytę był Syd Barrett – osiem z jedenastu piosnek na płycie to jego kompozycje. Pod dwoma utworami podpisał się cały zespół, a jeden sygnował Roger Waters. Produkcją kierował Norman Smith, współpracujący wcześniej z zespołem The Beatles. 

"Sesje do naszej pierwszej dużej płyty przebiegały bezproblemowo. Panował ogólny entuzjazm, Syd był zrelaksowany, a atmosferę wypełniało poczucie wspólnego celu. (...) Poszczególne utwory kończyliśmy w studiu po jednym lub dwóch dniach pracy" – opowiada perkusista zespołu w swojej książce. 

Tytuł płyty zaczerpnięto z jednego z rozdziałów książki "Wind In The Willow (O czym szumią wierzby)" Kenneth'a Grahame'a. Odzwierciedlało to bajkowy klimat, jakim była przesycona większość znajdujących się na płycie utworów. 

Płyta ukazała się w sklepach w Wielkiej Brytanii 4 sierpnia 1967 roku (cześć źródeł wskazuje, że stało się to dzień później). Album przez siedem tygodni znajdował się na liście 20 najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii, docierając na szóste miejsce. W USA, wydany w październiku w okrojonej wersji i bez żadnej promocji, nie wszedł nawet na listę "TOP 100" magazynu "Billboard". 

"Syd Barrett ciągnął zespół w kierunku eksperymentów, być może jeszcze szerzej zakrojonych, jak nagrywana w tym samym 1967 roku płyta +Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band+ Beatlesów. Z tym że w studiu ówczesny lider Pink Floyd zetknął się z barierą ze strony wytwórni płytowej i realizatora. Na skutek tego debiut jego grupy jest wynikiem kompromisu - zawiera zarówno utwory śmiałe, jak i ugrzecznione. Płyta jest jednak niepowtarzalna - po jej nagraniu Barrett się wyłączył psychicznie, to jedyne pełne świadectwo tego trochę zapomnianego geniusza" – ocenia dziennikarz muzyczny Bartek Koziczyński. 

Zanim debiutancka płyta została wydana, Barrett – mocno nadużywający narkotyków – stawał się dla kolegów z zespołu bardziej przeszkodą niż pomocą. "Nasz frontman, gitarzysta i kompozytor w jednej osobie zaczynał tracić nad sobą kontrolę i to nie na żarty. Ten fakt nie uszedł naszej uwadze, byliśmy jednak zdania, że Syd miewał po prostu lepsze i gorsze dni, choć tych gorszych przybywało bardzo szybko. Zaślepieni perspektywą i pragnieniem odniesienia sukcesu, przekonywaliśmy się nawzajem, że z pewnością Syd kiedyś z tego wyrośnie" – wspominał Nick Mason.

Na przełomie 1967 i 1968 roku Waters, Wright i Mason doszli do wniosku, że stan psychiczny Barretta uniemożliwia mu dalsze granie z zespołem. Zatrudniono gitarzystę Davida Gilmoura, który miał zastępować Barretta tylko na koncertach. Szybko jednak okazało się, że dawny lider nie jest w stanie pracować nawet w studiu. W efekcie na następnej płycie zespołu "A Saucerful of Secrets" znalazła się tylko jedna jego piosenka i został on ostatecznie wykluczony z zespołu. Pozbawiona głównego kompozytora grupa rozpoczęła poszukiwania nowej formuły artystycznej.

"Oni byli na tyle awangardowi, że ówczesny rynek nie mógł ich w pełni zrozumieć. Weszli na rynek trochę siłą rozpędu, korzystając z renomy koncertowej. Ale przez kłopoty z Barrettem nie udało się podtrzymać impetu debiutu. Dopiero kiedy w pierwszej połowie lat 70., nie rezygnując z psychodelicznego sznytu, muzycy nadali swoim kompozycjom większą melodyjność, +piosenkowość+, zaczęła się właściwa kariera Pink Floyd" – ocenił Koziczyński.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama