Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Mariko Mori: odrodzenie

Pojęcie „koniec świata” dla każdego z nas może oznaczać co innego. Przez cały rok bombardowano nas informacjami, że nastąpi on rzekomo 21-go grudnia, wraz z ostatnim dniem kalendarza Majów. Do niczym nieuzasadnionego odliczania dołączyła także japońska artystka Mariko Mori, której najnowsza wystawa oscyluje wokół cyklu życia, śmierci i powtórnych narodzin.

Ekspozycję Rebirth otwiera praca pt. Tom Na-H-iu II (2006) – pięciometrowy, szklany monolit, podświetlony od wewnątrz setkami diod LED. Białe, różowe i zielone światła zlewają się i dzielą niczym komórki, formując od czasu do czasu cienie w kształcie płodu. Ta gigantyczna, pulsująca światłem instalacja przypomina menhit z futurystycznego Stonehenge i wywołuje efekt ciszy po burzy, kojarząc się jeżeli nie z końcem świata, to na pewno z końcem ludzkości.

Przechadzając się po kolejnych galeriach wypełnionych w większości małymi, białymi subtelnymi rzeźbami, zacząłem zastanawiać się czy umieszczenie zdecydowanie najlepszej pracy na samym początku było dobrym posunięciem? Z drugiej strony jasne światła i białe otoczenie sprawiają wrażenie czegoś nierealnego, wręcz magicznego, przepełniającego nas nadzieją. Można odnieść to zarówno do duchowości i życia po śmierci, czy też bardziej przyziemnych rzeczy jak choćby świtu na horyzoncie, bądź odległej przyszłości rodem z powieści science fiction. Mariko Mori jak nikt potrafi zebrać ten optymizm w jedną całość.

Warto również zwrócić uwagę na rysunki artystki. Oparte na sutrach i własnych doświadczeniach, ilustrują one “świat którego nie dostrzegamy”, kierując nas ku bardziej kontemplacyjnej próbie zrozumienia tego, co istnieje poza naszym doczesnym światem. Na jednej ze ścian natkniemy się na serię niemal hipnotycznych, kolorowych szklanych kręgów, w środku których znajdziemy wyobrażenia sennych scenek na jawie. Zawiłe promienie tęczy, jaskrawo połyskują, pojawiając się i nagle znikając tuż obok falistych kół zwykłego, żółtego światła. Wizualnie są one niesłychanie bogate, piękne aż do przesady, niczym polarne zorze. Czarowi ulegli nawet pracownicy galerii, których udało mi się przyłapać na wpatrywaniu się w tą grę świateł, jak zahipnotyzowanych.

Praca pt. White Hole kończy ekspozycję: niewyraźne formy świetlne przemykają jakby cichaczem i przedostają się przez zaokrąglony świetlik, oświetlając łukowate sklepienie ciemnego pomieszczenia. Istalacja ta sprawuje funkcję ostatniego przypomnienia o tym, że jesteśmy zaledwie mikroskopową cząstką nieskończonego wszechświata o ogromnych możliwościach regeneracji. Przyglądając się temu co może powstać z czarnej dziury, a nie temu co w niej na zawsze znika, artystka oferuję swoistą alternatywę dla życia i śmierci – optymistyczny cykl odrodzenia.
 

Żeby w pełni docenić koncepcje Mori, warto wybrać się na tą fascynującą wystawę samemu, by choć na chwilę zanurzyć się w czarodziejski i nieziemski świat wykreowany przez artystkę. Zapewniam, że ciężko będzie go opuścić. Nasz instyktowny strach przed końcem Mori zdecydowanie łagodzi, prezentując wizję życia, śmierci, rzeczywistości i fantazji, które przeplatają się ze sobą tworząc coś niesłychanie komfortowego, spokojnego i o dziwo trwałego.


Mariko Mori. Rebirth
Wystawa otwarta do 17 lutego
Royal Academy of Arts

Burlington House
London W1J 0BD                                         

Galeria czynna codziennie w godzinach 10-18, w piątki do 22.
Wstęp płatny (bilety £3-10) 


 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama