Filip Cuprych: "Confessions of A Wild Child" to wstęp do przygód Lucky Santangelo, jaką znamy jako dojrzałą kobietę. W tej powieści, koncentruje się ona na sukcesie, jest jej wszędzie pełno, walczy z własnym ojcem, nikt nie ma nad nią kontroli... ale ona ma zaledwie 15 lat. Czy 15-letnia dziewczyna powinna skupiać się na sukcesie?
Jackie Collins: Powiedziałabym tak, że dzisiejsze nastolatki za wzór stawiają sobie na przykład Miley Cyrus. Chcą odnieść jakiś sukces i to jest dobre. To dobrze, że dziewczyna nie chce tylko wyjść za mąż.
Nikt nie mówi, że nastolatki powinny żyć w bunkrze, bo dookoła nich jest świat, który powinny odkrywać. Ale jakie przesłanie właśnie dla nastolatek kryje się w Pani najnowszej książce?
Wydaje mi się, że czytając "Confessions of A Wild Child" nastoletni czytelnicy będą mieli prawdziwą frajdę. Nie tylko przesłanie. Nastolatki zawsze będą eksperymentować z seksem, czy nam się to podoba czy nie. Ale w mojej najnowszej książce Lucky mówi sama do siebie: "Nie chcę zajść w ciążę, więc będę bardzo ostrożna. Ale nadal spróbuję." Ona mimo wszystko doświadczy tego, co dookoła niej i pozna jej własne reakcje na seksualny aspekt jej życia.
To może być nieco skomplikowane... Lucky urodziła się w 1950 roku, tak?...
...wie Pan... napisałam o niej kilka książek i zawsze powtarzam, że nie wiem kiedy ona się urodziła. Ona jest jak James Bond. Ile lat ma James Bond?...
...rozumiem, ale jeśli tak, to książka "Confessions of A Wild Child" opowiadałaby o jej przygodach w roku 1965. Mamy pamiętać o tym, kiedy czytamy książkę?
Nie, nie. Albsolutnie nie. Nie ma w niej żadnego odnośnika do jakiejkolwiek przestrzeni czasowej. To po prostu powieść dla nastolatek i nastolatków, w której nie ma n.p.: żadnych mediów społecznościowych... nie chciałam moich bohaterów umieszczać w żadnej kapsule czasowej... tak się zastanawiam... Lucky chyba urodziła się w roku 1956? Już nigdy nie będę przyporządkowywać moim bohaterom żadnych dat, bo to ich ogranicza. Gdyby patrzeć na datę urodzin Lucky, dzisiaj miałaby tyle samo lat, co Sharon Stone, czy Madonna.
Czy, jako pisarka, cenzuruje Pani swoje książki? W końcu to Pani decyduje co i jak się w nich dzieje.
Nie cenzuruję ich. Piszę, co tylko chcę napisać. Moi bohaterowie zabierają mnie w pewną podróż, więc ja za nimi po prostu podążam. Mówią mi co się z nimi będzie działo każdego dnia, więc ja nie mam wobec nich żadnych planów. Przyznam, że to bardzo ekscytujące.
To była Pani własna decyzja, że matka Lucky została zamordowana, kiedy dziewczynka miała 5 lat. Czy, w takim razie, można powiedzieć, że została Pani jej matką? Myślała Pani kiedyś: "Ja ciebie stworzyłam, więc ja decyduję co robisz w życiu, ja decyduję czy odnosisz sukces czy nie"?
To dość ciekawe pytanie. Ale nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek została jej matką. Myślę, że zostałam jej przewodniczką, która przelewa jej własne myśli i uczucia na papier. Chciałam stworzyć odważną, silną kobietę, pozytywną postać, która może zrobić i osiągnąć wszystko. I ona taka jest. I właśnie dlatego moi czytelnicy tak bardzo ją kochają.
Znamy już Lucky jako dorosłą kobietę. Teraz mamy okazję poznać ją jako buntowniczą nastolatkę. Czy ona "kłóciła" się z Panią, kiedy pisała Pani "Confessions of A Wild Child"?
Nie, dlatego, że wiele z tego, co w książce robi Lucky, ja sama doświadczałam. Na przykład historia w południowej Francji. Ja tam byłam, mając 14 lat. Także doskonale znałam z doświadczenia tę część jej przygód. Użyłam wielu swoich doświadczeń, kreując jej postać, jej osobowość.
O to właśnie chciałem spytać, ponieważ wielu autorów przemyca do swoich książek fragmenty swojego życia.
Tak się dzieje i ja tak robię w przypadku Lucky. Jako nastolatka, jest bardzo do mnie podobna. Ona jest nieokiełznana i ja taka byłam. Chyba nawet bardziej niż ona. Mieszkałam w Londynie i co wieczór wymykałam się przez okno do klubów jazzowych. Zbijałam poduszki, układałam je pod kołdrą i znikałam.
Czy jest też czasami tak, że Pani czytelnicy identyfikują się z Lucky, że jest ona dla nich kimś, kim chcieliby być, ale z różnych powodów nie mogą?
Zdecydowanie. Ona jest dla wielu wzorem do naśladowania. Kimś, kto mówi to, czego oni powiedzieć nie mogą. Albo coś uchodzi jej, a innym by nie uszło. Moi czytelnicy kochają ją za jej silny charakter.
Jaką rolę w procesie pisania książki odgrywają Pani czytelnicy. Oczywiście, ostateczna decyzja należy do Pani, ale czy oni mają jakieś sugestie, czy chcą, żeby jakieś wątki Pani kontynuowała?
Tak. Na przykład zawsze proszą, żebym nikogo nie uśmiercała. I dla mnie, jako dla pisarki, jest to dość trudne. W książce, nad którą obecnie pracuję: "The Santangelos", jedna z postaci zostanie uśmiercona. Czytelnicy chyba oszaleją kiedy się dowiedzą która. Ale na to mają jeszcze rok.
Zgodzi się Pani ze stwierdzeniem, że kobiety sięgają po Pani książki, żeby dowiedzieć się jak właściwie radzić sobie z mężczyznami? Że ukryte są w nich pewne instrukcje?
(śmiech). Absolutnie się z tym zgadzam. Mężczyźni są jak chłopcy. Karmimy ich, dajemy im zabawki i są idealnie szczęśliwi. Każda książka to kolejne instrukcje.
Dziękuję za rozmowę.
Napisz komentarz
Komentarze