Merkel podjęła decyzję "bez pisemnego przygotowania" - poinformował urząd kanclerski, odpowiadając na pytanie redakcji niemieckiego tygodnika. Pomimo poszukiwań "nie znaleziono stosownych dokumentów dotyczących tej sprawy" - wyjaśniła pracownica urzędu. Jak dodała, w sytuacjach wymagających podjęcia szybkiej decyzji wymiana informacji odbywa się ustnie, bez pisemnej dokumentacji.
Podjęta przez Merkel po konsultacji z ówczesnym kanclerzem Austrii Wernerem Faymannem w nocy z 4 na 5 września decyzja o otwarciu granicy i wpuszczeniu bez kontroli imigrantów zmierzających z Budapesztu przez Austrię w kierunku Niemiec uważana jest za kluczowe wydarzenie kryzysu uchodźczego.
4 września przed południem kilkuset imigrantów koczujących od tygodni na dworcu w Budapeszcie wyruszyło na piechotę autostradą w kierunku Austrii. Władze węgierskie oddały do ich dyspozycji autokary, które przewiozły ich w pobliże granicy austriacko-węgierskiej. Faymann poprosił Merkel o otwarcie granicy, argumentując, że nie jest w stanie powstrzymać imigrantów. Szefowa niemieckiego rządu zdawała sobie sprawę, że tłum uciekinierów, który zgodnie z unijnym prawem Niemcy powinny zawrócić, można powstrzymać na granicy tylko siłą, stosując gaz łzawiący, armatki wodne i pałki.
Niemiecka kanclerz i jej współpracownicy doszli w nocy z 4 na 5 września do wniosku, że zdjęcia pokazujące starcia niemieckiej policji z imigrantami byłyby fatalne dla prestiżu Niemiec. "Nikt nie zastanawia się w tym momencie, czy pomiędzy uciekinierami mogą być bojownicy Państwa Islamskiego" - pisze tygodnik "Die Zeit", który zrekonstruował w ostatnim wydaniu minuta po minucie wydarzenia tej nocy.
Decyzja Merkel do dziś krytykowana jest przez przeciwników jej polityki uchodźczej. Część krytyków uważa, że jednorazowe wpuszczenie uciekinierów z Budapesztu było co prawda czynem humanitarnym i w związku z tym usprawiedliwionym, ale kontynuowanie polityki otwartych drzwi przez kolejne miesiące stanowiło poważny błąd, który doprowadził do kryzysu w Niemczech i w całej UE.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze