Dokument założycielski nowego ugrupowania został podpisany 13 czerwca - powiedział Bachmann wieczorem na wiecu po zakończeniu organizowanej tradycyjnie w poniedziałki demonstracji przeciwników islamu domagających się zaprzestania przez władze Niemiec przyjmowania uchodźców z Bliskiego Wschodu.
Jak pisze agencja dpa, decyzja o założeniu partii może być reakcją na groźbę delegalizacji stowarzyszenia Pegida. Delegalizacja partii politycznej jest znacznie bardziej skomplikowana prawnie niż rozwiązanie stowarzyszenia. Bachmann nie podał żadnych szczegółów dotyczących statutu ani składu FDDV. Jak zaznaczył, on sam nie obejmie żadnych funkcji partyjnych i pozostanie "działaczem ulicznym".
Bachmann powiedział, że nowa partia będzie współpracować z Alternatywą dla Niemiec (AfD) - prawicowym i antyislamskim ugrupowaniem odnoszącym ostatnio duże sukcesy w wyborach regionalnych. "Będziemy wspierać AfD w wyborach do Bundestagu, a swoich kandydatów wystawimy jedynie w niewielu okręgach wyborczych" - zapewnił działacz Pegidy. Jego zdaniem wiele organizacji AfD widzi konieczność wspólnej walki.
W Saksonii, której stolicą jest Drezno, Pegida jest mocno skonfliktowana z tamtejszą organizacją AfD. Istnieje ostry konflikt personalny pomiędzy Bachmannem a szefową AfD Frauke Petry. Petry, która kieruje zarówno organizacją saksońską AfD jak i calą partią, uważa Pegidę za ruch zbyt radykalny.
W maju sąd skazał Bachmanna na grzywnę w wysokości 9,5 tys. euro za podżeganie do nienawiści na tle różnic narodowościowych. 43-letni działacz umieścił w 2014 roku na Facebooku komentarze poniżające uchodźców. Nazwał ich "bydłem", "lumpami" i "gnojowizną".
Założona przez Bachmanna Pegida, co jest skrótem niemieckiej nazwy Patriotyczni Europejczycy przeciwko Islamizacji Zachodu, organizuje od października 2014 roku w Dreźnie cotygodniowe demonstracje, których hasła kierują się przeciwko nadmiernym jakoby wpływom muzułmanów na życie społeczne w Niemczech i rzekomemu tolerowaniu przez władze tego zjawiska. Pegida domaga się dymisji rządu Angeli Merkel, nie kryje też sympatii do prezydenta Rosji Władimira Putina i rosyjskiego systemu politycznego.
Organizowane w niemal każdy poniedziałek demonstracje gromadzą od kilkuset do kilku tysięcy osób. W czasach największej popularności, na początku 2015 roku, uczestniczyło w nich ponad 20 tys. osób. Podobne protesty organizowane są także w innych niemieckich miastach, w tym w Lipsku.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze