Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Mocny teatr

Generalnie teatr brytyjski ma opinie lekkiego i przyjemnego. Tutaj reżyserzy nie starają się zaszokować widza, ani nie mają ambicji robienia jakiejś teatralnej rewolucji. Brytyjski teatr jest raczej tradycyjny i zachowawczy. To na kontynencie się eksperymentuje, a w Anglii widownia na przedstawieniach chce się po prostu odprężyć i dobrze bawić.

Ostatnio jednak w Londynie pojawiły się dwa przedstawienia, które wnoszą powiew świeżego powietrza do brytyjskiego teatru. Pierwszym z nich jest „Mary Stuart”, klasyczna sztuka Friedricha Schillera w nowej adaptacji Roberta Icke'a. Icke również wyreżyserował to przedstawienie dla Almeida Theatre. Almeida już od lat 80. znana jest z wyrazistych produkcji i najnowsza „Mary Stuart” z pewnością nie zawiedzie tych, którzy pragną autentycznego, mocnego doświadczenia teatralnego. Icke osadził tę sztukę w nieokreślonym czasie i przestrzeni, ale dzięki temu łatwo możemy odnieść ją do współczesnych wydarzeń politycznych. W swojej wizji „Marii Stuart” Icke zadaje pytanie o miejsce kobiet w życiu politycznym i o cenę, jaką za swoją obecność w polityce muszą one zapłacić. Reżyser w dość prostej produkcji potrafił przedstawić nie tylko kompleksowość emocji, które targają głównym bohaterkami: Marią oraz Elżbietą, ale również polityczną niepewność, brak poczucia bezpieczeństwa w czasach, gdy prawda niewiele już znaczy, a wszystkie opinie są równoważne. Jednak „Mary Stuart” to przede wszystkim popis wspaniałego aktorstwa w wykonaniu Juliet Stevenson oraz Lia Williams, które w zależności od rzutu monetą na początku przedstawienia wcielają się w rolę Mary lub Elizabeth.

Kolejnym przedstawieniem, które można określić mianem ciężkiego teatru, jest „Hedda Gabler” Ibsena w aranżacji Patricka Marbera. Reżyserii tego przedstawienia podjął się holenderski artysta Ivo van Hove. Hove uwspółcześnił sztukę Ibsena. Nie jest to jedynie drobnomieszczańska tragedia, ale uniwersalna reflekcja nad kobiecością. Wyraźne są tutaj inspiracje francuskim feminizmem, w szczególności dziełami Simone de Beauvoir oraz Luce Irigaray. Hove szuka języka teatralnego, aby wyrazić kobiecość, zmaganie o kontrolę nad sobą, własnym ciałem. Hedda jest tutaj zagadką. Widz do końca nie rozmumie jej zachowania, motywów. Nie jesteśmy w stanie utożsamić się z główną bohaterką. Hedda zawsze wymyka się naszym kategoriom. Hove przedstawia ją jako kobietę, która pragnie sama zdefiniować swoje życie. Ostatni jej akt: samobójstwo, jest aktem porażki lub aktem ostatecznej afirmacji jej kobiecości. Nawet tutaj reżyser nie daje nam jasności. „Hedda Gabler” to wyjątkowe przedstawienie, które ukazuje gender jako wielowymiarowy proces poszukiwania siebie poprzez autodestrukcyjne próby negacji schematów narzucanych kobietom. Rolę Heddy rewelacyjnie wykonała Ruth Willson. Potrafiła ona wydobyć z tej postaci całą dwuznaczność. Hedda chwilami budzi naszą sympatię, to znów obrzydzenie. Jest ona urzekająca i odpychająca zarazem. Przedstawienie „Hedda Gabler” będzie można zobaczyć również w kinach w Wielkiej Brytanii oraz w Polsce 9 marca.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama