Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

W poniedziałek tysiące Polek nie przyjdzie do pracy. Będą strajkować przeciw zaostrzeniu przepisów dot. aborcji

W poniedziałek ma odbyć się strajk kobiet - protest wobec możliwego zaostrzenia przepisów dot. aborcji. Akcja miała swój początek w internecie; jej uczestniczki zamierzają nie przyjść do pracy lub nie wykonywać swoich codziennych obowiązków. W wielu miastach zaplanowano manifestacje.

Akcja, zapoczątkowana na portalu społecznościowym, jest reakcją na projekt "Stop Aborcji", wprowadzający całkowity zakaz przerywania ciąży oraz kary m.in. dla kobiet, które poddadzą się aborcji. W ub. tygodniu Sejm skierował go do prac w komisji, jednocześnie odrzucając w pierwszym czytaniu projekt, który miał zliberalizować obowiązujące przepisy.

W sieci organizowane są też akcje będące wyrazem sprzeciwu wobec poniedziałkowego strajku - pojawiły się m.in. inicjatywy pod hasłem "Nie biorę udziału w strajku kobiet!" czy "Nie bądź krową, ubierz się kolorowo" (symbolem protestów wobec ewentualnego zaostrzenia prawa stał się czarny strój - PAP).

Poniedziałkowa akcja został zainspirowana internetowym wpisem aktorki Krystyny Jandy, która przypomniała strajk kobiet z Islandii - 24 października 1975 r. zarówno te zatrudnione, jak i te pracujące w domu postanowiły "wziąć wolne", aby zaczęto doceniać ich pracę. Te, które pracowały poza domem - nie przyszły do pracy, te, które np. opiekowały się dziećmi - przekazały je pod opiekę mężów. W akcji wzięło udział - jak szacowano - 90 proc. mieszkanek Islandii, co spowodowało tego dnia paraliż kraju.

Podobny charakter, według pojawiających się w sieci zapowiedzi, ma mieć strajk kobiet w Polsce - jego uczestniczki mają wziąć wolne w pracy, nie pójść na uczelnię, a jeśli nie pracują, powstrzymać się od domowych obowiązków.

Na portalach społecznościowych pojawiły się nie tylko wezwania do wzięcia udziału w strajku, ale też wpisy np. pracodawców i wykładowców popierających akcję. "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że tego dnia jej dziennikarki nie muszą przychodzić do pracy; głos zabrali też m.in. prezydent Słupska Robert Biedroń, który zapowiedział, że w poniedziałek wszyscy wezmą wolne i będą protestować, a prezydenci Gdańska Paweł Adamowicz i Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk napisali do pracowników listy z wyrazami wsparcia dla strajku. Sama Janda zapowiedziała, że tego dnia nie wystąpi w zaplanowanym spektaklu.

Do pracy przyjdzie premier Beata Szydło, o czym poinformowała - pytana przez dziennikarzy - w środę na konferencji po posiedzeniu rządu.

W związku z akcją mają odbyć się m.in. manifestacje, happeningi, wiele organizacji organizuje dni otwarte; zaplanowano np. wspólne gotowanie, czytanie książek, plenerowe treningi. Akcję wspierają też mężczyźni - zapowiadają np. gotowanie lub robienie kanapek dla strajkujących kobiet. (PAP)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Armin 03.10.2016 07:09
Prawo aborcję w Polsce wygląda tak, jak wyglądać powinno i nie sądzę, żeby jakiś spuchnięty pajac w średnim wieku, który nigdy nie zajdzie w ciążę, powinien to prawo zmieniać. Taka zmiana zmusi kobiety do wyjazdu z Polski po aborcję. W UK aborcja jest dopuszczalna do 4 mca ciąży. W ekstremalnych przypadkach do 6.

anna 02.10.2016 22:18
jestem za

Reklama