"Z przykrością muszę stwierdzić, że Brexit jest porażką rządu; porażką polityki zagranicznej rządu. Bo przypomnę, że waszym głównym sojusznikiem w UE miała być Wielka Brytania. Pan minister SZ Witold Waszczykowski kilka miesięcy temu występował z tej mównicy i mówił, że to jest strategiczny sojusznik polskiego rządu w UE. Nie ma go (Wielkiej Brytanii) w UE, bo zaraz wychodzi; pytanie co waszą polityką zagraniczną?" - pytał Petru w czasie debaty po wystąpieniu premier Beaty Szydło nt. Brexitu.
"Pani premier, przyzwoitym zachowaniem w tej sytuacji byłoby przyznanie się do porażki. Państwo się Brexitu nie spodziewaliście; pytanie jest takie, dlaczego go bagatelizujecie, to jest głupota czy oszustwo?" - pytał lider Nowoczesnej.
Petru mówił, że po jednym ze szczytów UE Waszczykowski ogłosił "zatrzymaliśmy Brexit". Lider Nowoczesnej ocenił, że skuteczność polityki rządu "jest śmieszna". "I to jest wstydliwe, co robicie, bo tak naprawdę nie wiecie co się dzieje" - dodał, zwracając się do rządu.
Polityk pytał też, jaką ofertę rząd ma dla tych Polaków, którzy wrócą z Wielkiej Brytanii do Polski. "Co im zaoferujecie? Podwyżki dla swoich, stanowiska w spółkach skarbu państwa - ich już nie ma, obsadziliście już wszystkie możliwe. Apele smoleńskie, na każdej uroczystości, chaos w edukacji, skok na nasze oszczędności w OFE, chaos prawny, spadek inwestycji polskich firm, język nienawiści, brak kultury osobistej?" - pytał lider Nowoczesnej.
Zdaniem Petru rząd nie robi nic, by Polacy, którzy wrócą do kraju mieli w nim szanse na godne życie.
Petru zaznaczył, że Brexit osłabia i Wielką Brytanię i Unię Europejską. Ocenił, że rząd powinien przedstawić plan, jak zminimalizować koszty wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii zarówno dla UE jak i dla Polski.
Według niego powinniśmy "obstawiać wariant bliski norweskiemu", czyli doprowadzić do tego, że Wielka Brytania płaciłaby cały czas wysoką składkę, ale mogłaby uczestniczyć w jednolitym rynku.
"Śmieszne rządy w Europie"
Petru dodał, że obecnie wyzwaniem jest stworzenie wspólnej polityki antyterrorystycznej, chronienie granic, utrzymywanie sankcji dla Rosji, a nie ewentualna zmiana unijnych traktatów. Zaznaczył, że o tym mówił wcześniej najważniejszy polityk PiS, prezes partii Jarosław Kaczyński.
"Z przykrością stwierdzam, że rządy pana prezesa Kaczyńskiego są śmieszne w Europie; mówienie o zmianie traktatów - to oni stukają się w głowę, żadnych traktatów nie zmienią. Mają inne problemy na głowie. Jeśli ktoś na Żoliborzu nie kontaktuje się z nikim, to wymyśla zmiany traktatów, których nawet jeszcze nie napisał" - powiedział Petru.
Do sprawy ewentualnych zmian w traktatach unijnych nawiązała w swoim wystąpieniu także posłanka Nowoczesnej Marta Golbik.
Według niej, w czwartkowym wystąpieniu premier nie było konkretów, nie wskazano co należy zmienić czy doprecyzować. Jak dodała, boi się, że rząd będzie pozorować działania zamiast faktycznie chronić polskie interesy.
"Brexit pokazał, że UE potrzebuje reformy"
Brexit pokazał, że Unia potrzebuje zmiany; prawdziwa reforma może przynieść zmiany traktatów - mówiła w czwartek w Sejmie premier Beata Szydło. Jak podkreśliła, UE musi się lepiej wsłuchiwać w głos swoich obywateli i cieszyć się większym mandatem demokratycznym.
Szefowa rządu przedstawiając w Sejmie informację na temat Brexitu poinformowała, że został powołany międzyresortowy zespół do ciągłej analizy negocjacji dotyczących wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Podkreśliła, że kwestia statusu obywateli państw unijnych w Wielkiej Brytanii, a także incydenty o charakterze ksenofobicznym, których ofiarą w ostatnim tygodniu padali Polacy na Wyspach, były stałym tematem ostatnich rozmów dwustronnych z władzami w Londynie.
"To jest krytyczny moment dla całej Unii Europejskiej. Po raz pierwszy w historii integracji UE mamy do czynienia z sytuacją, w której państwo członkowskie decyduje się na taki krok" - podkreśliła Szydło.
Jak oceniła, debata po referendum w Wielkiej Brytanii powinna dotyczyć samego Brexitu i jego skutków dla Polski i Unii, ale też kondycji samej UE. "Nikt z nas chyba nie ma wątpliwości, że Brexit to jest podsumowanie punktu, w którym znalazła się sama Wspólnota" - dodała.
"Brytania pozostaje istotnym partnerem"
Premier zadeklarowała, że Wielka Brytania pozostaje ważnym sojusznikiem Polski. "Czy będzie członkiem UE, czy nie, Wielka Brytania zostanie dla polskiego rządu istotnym partnerem" - oświadczyła.
Zaznaczyła, że w procesie negocjacji UE z Wielką Brytanią konieczne będzie uregulowanie kwestii swobody przepływu osób, uznawanie kwalifikacji zawodowych, wzajemne relacje handlowe, udział Wielkiej Brytanii w finansowaniu budżetu UE, współpraca naukowa, sytuacja studiujących na Wyspach oraz wsparcie dla rolnictwa po opuszczeniu przez Wielką Brytanię wspólnej polityki rolnej.
"Polski rząd podjął już działania dla określenia naszych interesów w przyszłych rozmowach. Powołaliśmy międzyresortowy zespół do ciągłej analizy negocjacji dotyczących wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oraz właściwego określenia polskich celów negocjacyjnych w związku z nowymi relacjami Unii ze Zjednoczonym Królestwem" - powiedziała premier.
"Ponadto otwieramy szerokie konsultacje społeczne z organizacjami pracowniczymi, przedsiębiorcami, środowiskami eksperckimi. Chcemy wsłuchać się w głos wszystkich grup społecznych, tak aby w negocjacjach uwzględnić perspektywę firm, jak i obywateli" - dodała Szydło.
"Teraz czas na konsolidację"
Po referendum w Wielkiej Brytanii jest czas na konsolidację Unii Europejskiej, a nie na kontestowanie, mówienie, co nam się w niej nie podoba i zgłaszanie propozycji zmian traktatowych - mówili posłowie PO w czwartkowej debacie w Sejmie po informacji rządu na temat Brexitu.
Oceniali również, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE, polski rząd będzie we Wspólnocie "osamotniony".
B. wiceszef MSZ ds. europejskich Rafał Trzaskowski (PO) ocenił, że dzień brytyjskiego referendum, to "czarny dzień dla integracji", a Brexit przyniesie złe skutki dla Wielkiej Brytanii i dla Polski.
"To powinien być powód do zadumy i refleksji, a nie do lekko skrywanego zadowolenia, które czasami widać w ławach Prawa i Sprawiedliwości, i na pewno nie powinien być to pretekst do tego, żeby atakować unijne instytucje" - podkreślił.
Polityk Platformy zarzucił rządzącym, że używają wyniku brytyjskiego referendum jako "pretekstu do ataku na instytucje unijne", m.in. na Komisję Europejską i przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska.
Przyznał, że wynik brytyjskiego referendum jest też efektem "wielu uzasadnionych obaw i pretensji, z których trzeba wyciągnąć wnioski".
"Tylko, w tej chwili jest czas na konsolidację, na to, żeby wysłać klarowny sygnał do UE, że musimy razem stanąć i mówić o tym, że integracja europejska to jest coś, co jest dla nas niesłychanie istotne, fundamentalne i z czego mamy korzyści, a nie moment na kontestowanie UE. To nie jest czas na to, żeby mówić tylko i wyłącznie co nam się w UE nie podoba, zwłaszcza, że jesteśmy pozbawieni w niej sojuszników przy tym rządzie" - powiedział Trzaskowski.
"Trzeba wyciągnąć wnioski z Brexitu, na 100 procent: lepsza komunikacja, mniej regulacji, większa rola dla parlamentów narodowych, ale do tego trzeba mieć sojuszników" - dodał.
"Możemy się znaleźć na marginesie"
Poseł PO przekonywał, że moment po Brexicie nie jest też czasem na zgłaszanie "jednostronnych propozycji zmian traktatowych (...), zmian, które mówią o zmianie porządku instytucjonalnego". "Jeżeli wy przyjdziecie w tej chwili do stołu ze swoją listą żądań i wszyscy przyjdą ze swoimi żądaniami, bo nam się nie podoba polityka migracyjna, która jest bardzo trudna, nam się nie podoba polityka klimatyczna, Niemcy powiedzą: my nie będziemy płacili na unijny budżet, ktoś powie: nam się nie podoba swoboda świadczenia usług. W ten sposób UE się rozleci" - mówił.
"To, co wy robicie, przychodząc ze swoimi żądaniami, najostrzej ze wszystkich państw członkowskich domagając się zmian, doprowadzi do tego, że dacie argumenty do ręki tym, którzy chcą UE dzielić i dzięki waszej, jak zwykle nieprofesjonalnej polityce, znajdziemy się na kompletnym marginesie UE" - dodał pod adresem rządzących.
B. wiceminister krytycznie odniósł się do działań podjętych przez polską dyplomację po referendum brytyjskim. "Gdzie była polska dyplomacja w momencie, gdy spotykały się państwa założycielskie, w momencie, kiedy Francja, Niemcy i Włochy zaczęły pracować nad zmianami?" - pytał.
Na "osamotnienie" polskiej dyplomacji w UE wskazywała również Agnieszka Pomaska (PO), która przekonywała, że wynik brytyjskiego referendum "podważył koncepcję PiS, według której najważniejszym europejskim partnerem (Polski) jest Londyn".
"My dzisiaj domagamy się rewizji i ponownego expose ministra spraw zagranicznych, bo po prostu expose ministra Waszczykowskiego jest już nieaktualne i my nie wiemy, jaka jest polityka zagraniczna tego rządu" - powiedziała.
Zdaniem trzeciego z posłów PO biorących udział w debacie Sławomira Nitrasa, premier Beata Szydło użyła w swoim czwartkowym wystąpieniu przed Sejmem "tych samych bałamutnych argumentów" co brytyjscy zwolennicy opuszczenia UE. Dodał, że konsekwencje tych argumentów - dotyczących m.in. kosztów, jakie ponosi Wielka Brytania w związku z członkostwem w UE, ograniczenia suwerenności oraz potrzeby rewizji traktatów - uderzyły na wyspach m.in. w Polaków.
"Politycy wmówili Brytyjczykom, że można czerpać ze swobody wolnego handlu, ale że można i trzeba ograniczyć możliwość poruszania się po Europie. Pani przekonuje nas podobnie: że możemy pełną garścią czerpać z budżetu Unii, ale nie musimy przestrzegać wspólnie uchwalonego europejskiego prawa" - mówił, zwracając się do szefowej rządu.
"Życzę Polsce, aby nie udało się pani przekonać Polaków, że państwo, które tworzy nam PiS, jest ostoją demokracji, a UE to obca i opresyjna instytucja, która łamie nasze prawa, bo jest dokładnie odwrotnie, pani premier" - dodał poseł PO. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze