Środowe spotkanie Kaczyńskiego z Orbanem "pasuje do sytuacji", gdyż "autorytarna przebudowa państwa" realizowana przez Orbana "służy PiS od dawna za wzór" - pisze warszawski korespondent gazety Florian Hassel.
"W zapierającym dech tempie Kaczyński podporządkowuje sobie instytucje, wymiar sprawiedliwości i media państwowe, posługując się absolutną większością w obu izbach parlamentu i występującym dotychczas jako jego marionetka prezydentem Andrzejem Dudą" - czytamy w "SZ". Prezes PiS "ignoruje oceny wskazujące na jawną sprzeczność jego działań z konstytucją".
Hassel wskazuje na kolejne projekty ustaw, które jego zdaniem zapewnią PiS kontrolę nad sądami, prokuratorami i urzędnikami państwowymi. Jak dodaje, w armii należy spodziewać się czystki.
"Kaczyński i jego ludzie uzasadniają taką politykę zwycięstwem w wyborach i rzekomym dużym poparciem Polaków" - pisze niemiecki dziennikarz.
Jego zdaniem PiS nie ma jednak mandatu do budowy systemu rządowego, który "przypomina metody Władimira Putina". Komentator przypomina, że w wyborach uczestniczyła jedynie połowa Polaków, a z tych, którzy poszli do urn, na PiS głosowało tylko 37,6 proc. Absolutna większość w parlamencie była możliwa tylko dzięki rozbiciu opozycji - tłumaczy Hassel.
"Jak daleko posunie się Kaczyński?" - pyta "Sueddeutsche Zeitung". "Prawdopodobnie bardzo daleko" - odpowiada dodając, że od Orbana otrzymał zapewne wskazówkę, że "UE czasami szczeka, ale nigdy nie gryzie".
Zdaniem gazety wdrożenie przez Brukselę nie tylko postępowania przeciwko Polsce w związku z naruszeniem praworządności, lecz także zawieszenie jako konsekwencji tego postępowania prawa głosu Warszawy w Radzie Europejskiej "wydaje się jak dotąd nieprawdopodobne". Zdaniem "SZ" jeszcze bardziej nieprawdopodobne jest to, że UE "znajdzie polityczną odwagę, aby ograniczyć miliardowe dotacje" dla Polski wynoszące obecnie 14 mld euro netto rocznie.
Hassel pisze, że "tylko sami Polacy mogą zmusić Kaczyńskiego do zmiany kursu". Przypomina, że w grudniu na ulice wyszły dziesiątki tysięcy Polaków. "Aby naprawdę zrobić wrażenie na Kaczyńskim, na ulice musiałoby wyjść nie kilkadziesiąt lecz kilkaset tysięcy osób" - pisze komentator "SZ" zastrzegając, że obecnie nie wydaje się to możliwe.
Jak tłumaczy, miliony aktywnych Polaków mieszkają za granicą - w Wielkiej Brytanii lub Niemczech. W kraju natomiast wygląda na to, że "nawet ci Polacy, którzy nie zgadzają się z nową polityką, w większości godzą się z sytuacją i nastawiają się raczej na długą polityczną epokę lodowcową, zamiast działać".
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze