Timmermans domaga się w liście wyjaśnień w związku z rewolucją, którą Prawo i Sprawiedliwość przeprowadza właśnie w naszym kraju, depcząc jedną z najbardziej funamentalnych zasad ustroju demokratycznego – zasadę państwa prawa. Zasadę, która jest bardzo prosta i głosi po prostu, że państwo działa na podstawie i w granicach prawa. A nie na podstawie widzimisię jednego polityka.
W liście zawarto też wezwanie, by ze zmianami w prawie wstrzymać się, aż do czasu wyjaśnienia wątpliwości, czyli realnie na zawsze, bo są to wątpliwości, których wyjaśnić się nie da. Nie spodziewam się jednak, by Timmermans coś wskórał. A to dlatego, że nie sposób otrzymać odpowiedzi na list, który się niewłaściwie zaadresowało. Pisać w sprawie Trybunału do ministrów rządu Beaty Szydło, to zupełnie tak, jakby w sprawie polityki Pałacu Prezydenckiego pisać do samego Pałacu. I trochę tak jakby mieć coś do załatwienia w Rosji, pisać do Weroniki Skworcowej albo – niech już będzie – Dimitija Medwiediewa.
Niby można. Tylko po co?
O wiele lepiej i skuteczniej jest słać listy tam, gdzie w istocie jest władza i zapadają decyzje dotyczące tego, jak wiele polskiej demokracji zniknie w najbliższym czasie i czy cała. Na warszawski Żoliborz, gdzie rezyduje – mam nadzieję, choć niewielką, że wybaczy mi to sformułowanie, bo nie jest to człowiek pełen miłości - nadpremier Jarosław Kaczyński.
Dopóki więc – Droga Europo! – będziesz pisać do „Skworcowej”, to nie licz, na odpowiedź.
Przynajmniej nie na odpowiedź satysfakcjonującą.
Ministrowie nie są władni jej udzielić. Ministrowie tego rządu w ogóle nie są władni.
Robią, co im się powie.
Napisz komentarz
Komentarze