Navjot Sawhney odniósł się w ten sposób do reakcji na incydent, który miał miejsce pod koniec listopada w Krakowie. Sawhney nie został wpuszczony do klubu Shakers na ulicy Szewskiej. Ochroniarze mieli zrzucić mu z głowy turban - symbol sikhizmu, opluć i uderzyć w twarz. Policjanci, którzy interweniowali przed klubem mieli wyjaśnić, żeby nie dziwił się takiemu zachowaniu "po tym co się wydarzyło w Paryżu".
Sikh, przedstawiciel jednej z najbardziej pokojowych religii świata, nie mógł zrozumieć w jaki sposób jego wyznanie ma związek z atakami muzułmańskich terrorystów. Tego samego dnia odwiedzał obóz koncentracyjny Aushwitz. Pojechał tam w ramach projektu zwiedzenia 12 państw w ciągu roku, co opisuje później na blogu. Relację z Polski zdominowało jego zdziwienie, że w kraju w którym nie tak dawno dymiły piece krematoryjne, ktoś może pozwolić sobie na rasistowskie komentarze.
W opublikowanej wczoraj notce na Facebooku podkreślił jednak, że nie chciał opisem zdarzeń obrazić solidaryzujących się z nim Polaków. "Mój post miał zwrócić uwagę na rasizm wszędzie i nie miał na celu potępiania waszego pięknego kraju i cudownych ludzi. Steve i ja na pewno wrócimy do Krakowa w przyszłym roku i mam nadzieję, że się spotkamy" - czytamy we wpisie.
Inżynier z Bristolu podziękował również polskiej ambasadzie w Wielkiej Brytanii za pomoc w kontakcie z polską policją i samemu klubowi, za to, że w reakcji na zdarzenie rozwiązał kontrakt z firmą ochroniarską.
Firstly: thank you. The support and encouragement I have received since I posted about my experience in Krakow has been...
Posted by Nav's Project 365 on 2 grudnia 2015
Napisz komentarz
Komentarze