Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Lemie – droga do gwiazd

Pomysł aktorstwa pojawił się z pasji i możliwości przeniesienia świata fantazji do rzeczywistości. Przedłużyć dziecięcy świat.

Dodatkowo w tym zawodzie wszystko jest dozwolone i nie ma granic, człowiek jest wolny, ale jest to jednocześnie niezwykle trudny zawód, gdzie dobry aktor musi umieć wszystko i to na tyle, żeby był przekonujący – mówi mieszkający w Londynie Kamil „Lemie” Lemieszewski, polski aktor i kaskader występujący w największych, także hollywoodzkich, produkcjach Stevena Spielberga czy Guya Ritchiego, u boku takich gwiazd jak Daniel Craig, Pierce Brosnan czy Kate Moss.

Pochodzący z Łodzi Kamil Lemieszewski swoją karierę aktorską rozpoczął nad wyraz wcześnie. Jak sam podkreśla, już od 4 roku życia w zakonie Jezuitów brał udział w jasełkach oraz rozmaitych warsztatach. Tam aż do 12. roku życia stawiał swoje pierwsze kroki w dziedzinie, która go już wówczas fascynowała, mogąc jednocześnie stopniowo szkolić swój warsztat aktorski. Kolejnym ważnym krokiem ku karierze była przynależność w czasach licealnych do niezależnej grupy teatralnej „Teatr 36 zł”, prowadzonej przez prof. Wasiewicza.

– Początki były trudne. Nie chciano mnie jako aktora, było jednak wolne miejsce na… operatora światła i dźwięku. Przyglądałem się zatem starszym kolegom marząc, by móc wreszcie stanąć z nimi na scenie, co stało się po dwóch latach. Razem wygraliśmy kilka ważnych nagród na ogólnopolskich festiwalach teatralnych, m.in. ŁóPTA, Barburkowe Spotkania Teatralne na Dolnym Śląsku, itp. – wspomina z satysfakcją Kamil, łączący już wówczas fascynację grą aktorską z aktywnością sportową, m.in. sportami walki i lekkoatletyką.

Poszukiwanie swojego miejsca

Pierwszy egzamin do łódzkiej „filmówki”, niestety, nie powiódł się. Jednak i na studiach… medycznych nie zaniedbał aktorstwa. Plan, który wówczas obmyślił, był jasny – uczęszczać na wszystkie takie same zajęcia jak w szkole aktorskiej. W ten sposób znalazł… studium kaskaderskie „Dziuniek” Władysława Barańskiego, skądinąd będącego najstarszym, czynnym kaskaderem w Polsce. I w ten sposób, kontynuując studia medyczne, praktykował zajęcia na „filmówce”, łącząc je jednocześnie z tanecznym jazzem, baletem, ogniem i sztuką kaskaderską podczas występów „Dziuńka”. Był to rok 2001.

–  Już w trakcie studiów dołączyłem też do trupy cyrkowej oraz teatru lalek „Arlekin”. Wieczorami i weekendami pracowałem w barze Łódź Kaliska, albo na pokazach mody na terenie całej Polski. Ewentualnie biegałem jako „człowiek-pochodnia” na pokazach kaskaderskich, czy też tańczyłem w musicalach, by później biec na pokaz kaskaderski i tańczyć z ogniem lub chodzić na szczudłach. Robiliśmy też pokazy walk, rozbijaliśmy samochody, jeździliśmy na samochodach czy też skakaliśmy z dachów zamków... podczas nagrań filmowych – mówi Kamil Lemieszewski.

Początki aktorskie

Początki w świecie filmowym nierozłącznie wiążą się z aktywnym udziałem w castingach. Kamil jeździł więc autostopem do Warszawy, Wrocławia – wszędzie, gdzie mógłby zaistnieć w branży. – Aż wreszcie wygrałem jedną z ogólnoświatowych reklam jako twarz firmy odzieżowej „HOUSE”, gdzie agencja zabrała mi 80% wynagrodzenia... Ale wtedy się tak naprawdę zaczęło. To był 2005 rok, lato... – podkreśla z uśmiechem.

A w międzyczasie – jak sam dodaje – kontynuuje etiudy filmowe, doskonali warsztat nad pracą przed kamerą, spektakle teatralne, objazdy i zajęcia na… bloku chirurgicznym medycyny. Wolny czas natomiast uzupełnia pokazami mody, pantomimą, żonglerką i animacjami wydarzeń festiwalowych na terenie całej Polski, czy choćby jako święty Mikołaj, co zresztą kontynuuje także w Anglii.

W 2012 roku Kamil Lemieszewski współtworzy w Warszawie doskonale znany wielu osobom spektakl „Gdzie jest Pinokio?”, z którym jeździ po Polsce, grając dla dzieci. Jest tam zarówno aktorem, akrobatą, kaskaderem, jak i żonglerem. Co ciekawe, po każdym występie aktorzy z „Pinokia” organizowali najmłodszym warsztaty aktorskie i cyrkowe, na które dzieci licznie stawiały się wraz z rodzicami.

Praca z dziećmi była jednak niejako kontynuacją zapoczątkowanej przez niego dużo wcześniej w Łodzi, bo już w 2005 roku, szkoły cyrkowej „Cyrkonija”, dla dzieci z rodzin ubogich oraz zagrożonych patologią społeczną, gdzie edukowano w zakresie aktorstwa i cyrku, co owocowało niejednokrotnie później podjęciem takowej pracy przez jego byłych podopiecznych.

Warsztaty aktorskie i cyrkowe prowadził również – zaproszony oficjalnie przez Jurka Owsiaka – w namiocie ASP na Przystanku Woodstock.

– W międzyczasie miałem kilka poważnych wypadków kaskaderskich, ocierając się wielokrotnie o śmierć i reanimacje, przez co spędziłem wiele miesięcy w szpitalach. Ale to mnie nie powstrzymało i jak tylko poczułem się lepiej, wypisywałem się i wracałem do pracy, liżąc rany, na nowo ucząc się chodzić... – opowiada Kamil.

Początki kaskaderskie

– Tak naprawdę zaczęło się od treningów Capoeiry, a później akrobatyki... W międzyczasie widziałem film „Mistrz deskorolki”, serie filmów z moim idolem Jackie Chanem i stwierdziłem, że to jest to, co chcę robić – wspomina. Jednak za chwilę szybko dodaje, że  pierwszy – nieudany – pokaz kaskaderski miał w wieku 8 lat, na rowerze. – Chciałem pokonać prawa fizyki i jadąc pod górę przeskoczyć wielki kamień. Hmm… Skończyło się wbitą kierownicą w brzuch i pogotowiem. Później już było łatwiej. Skoki po betonowych blokach, przez samochody i szybkie zderzenia głowy z betonem plus złamany nos, ale i to mnie nie zniechęciło do dalszych działań w tym kierunku. A wręcz przeciwnie. W trakcie swojej kariery wielokrotnie byłem połamany, lecz to jest ryzyko wliczone w cenę. Pokazy „fire show”, czy „żywa pochodnia”, czasem coś nie wyszło, wiatr zawiał inaczej i w efekcie dosyć mocne poparzenia, ale przedstawienie trzeba dokończyć. Czy choćby pokazy akrobatyczne w Finlandii, gdzie szczudło się rozpięło i ponadrywałem mięśnie, a kontrakt w połowie i trzeba pracować. Czy też podwójne salto mortale i połamane dyski w kręgosłupie, kiedy za tydzień premiera musicalu i trzeba tańczyć na scenie – wylicza jednym tchem Kamil. – W gorsecie też się da – dodaje. Na pytanie, czy odczuwa lęk przed każdym kolejnym pokazem kaskaderskim, stwierdza jednoznacznie: Kto nie odczuwa lęku jest szaleńcem. Trzeba mieć dystans do wszystkiego i zdrowy rozsadek oraz szacunek do samego siebie, a także być świadomym ryzyka. Wszystko musi być przećwiczone, choreografia dopracowana, zabezpieczenie ciała protektorami i spokój ducha... Bez tego się nie da. Strach dezorientuje, adrenalina wydłuża czas i przyspiesza reakcję. Zaś trening czyni mistrza. Pamiętam, jak na jednym z castingów musiałem na żywo ujeżdżać dzikie konie na oklep – do reklamy BMW i 8. Całe szczęście miałem w tym doświadczenie z Mongolii.

Przyjazd na Wyspy

Decyzję o przyjeździe na Wyspy Brytyjskie podjął 3 lata temu, zostawiając za sobą dotychczasowe doświadczenia, rezygnując z zarówno nowych, jak i starych projektów oraz stawiając wszystko na jedna kartę. Z kilkoma kontaktami w ręku, jednak – co istotne – nie znając w nowej rzeczywistości nikogo z branży aktorskiej, cyrkowej czy modowej.

– Przyleciałem z gotowym, profesjonalnym portfolio, ale tutaj to nic nie znaczyło, gdyż musiało być angielskie lub amerykańskie. Filmy, reklamy z polskimi dialogami, tłumaczone tekstem – też nie miały wartości. Dopiero po 1,5 roku udało się załapać do kiepskich agencji i tak, jak po sznurku, do lepszych. Dużo wytrwałości, tysiące wysłanych maili i odwiedzonych agentów sprawiło, że zagrałem jako żongler w „Peaky blinders”, a później jako aktor / kaskader w reklamie z Danielem Craigiem – Jamsem Bondem. Pościgi ścigaczami, motorówkami, skoki ze stromych, śliskich schodów i gonitwa za Jamsem Bondem po zabytkowych dzielnicach Chorwacji – było niebezpiecznie... Wielokrotnie ryzykowaliśmy połamaniem kończyn czy karku, rozbiciem luksusowych łodzi, czy wybuchem i zatonięciem... Ale to jest smak tego zawodu. Tak samo grając Merlina u Guya Ritchiego. Moim zadaniem było wykucie Ecscalibura z 10 kg stali, 7 kg młotem w kształcie smoka, w ciężkim stroju na dnie wulkanu... Przekuwanie prawdziwej stali przez 12 h potrafi zmęczyć... Po takim jednym dniu zdjęciowym byłem lżejszy o kilka kilogramów, ale było warto, by później jako mag króla Artura, wręczyć gotowy miecz władzy do rąk Erica Bany’ego – podkreśla z dumą.

Nowi ludzie, nowe pomysły

Kariera Kamila Lemieszewskiego jest niewątpliwie przykładem, że „Polak potrafi”. Jednak droga ku temu nie była bynajmniej usłana różami. Pierwszą produkcją na Wyspach Brytyjskich Polaka było „Foreign player”, w którym zagrał ze swoją przyjaciółką Natalią Sztanderą u boku Samanthy Fox i elity kina izraelskiego. – Cały czas nieustannie chodzę na castingi i wysyłam swoje portfolio do różnych producentów. Sam produkuję sesje zdjęciowe, krótkie filmy z regionalnymi artystami i aktorami z Hollywood. Otrzymaliśmy już kilka nagród za nasze produkcje w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Francji. Ale ta zabawa nigdy się nie kończy. Jeden projekt ciągnie za sobą kolejne. Nowi ludzie, nowe pomysły. Staram się inspirować artystów i wzniecać w ich żarze kolejne kreacje. Tak też z fotografem Piotrem Kowalikiem tworzymy własne kreacje artystyczne i w zeszłym roku wygraliśmy 7 nagród głównych za najlepsze fotografie w Londynie, a w tym roku podobnie. Obecnie tworzymy autorski film obrazkowy ze zdjęć. Także z wybitnym fotografem „Playboya” Michałem Szelestem (Michael Sheller – przyp.aut.) robimy zdjęcia mody i artystyczne na rozmaite konkursy. A w zeszłym roku zostałem ambasadorem North Norfolk oraz brytyjsko - mongolskiej marki odzieżowej z Jaczej Wełny „Tengri” i patriotycznej polskiej firmy odzieżowej „Surge Polonia” – mówi polski aktor.

Warto nadmienić, że obecnie można zobaczyć Kamila Lemieszewskiego w Channel 4 w serialu komediowym „An immigrant guide to Britain”, w którym reprezentuje Polaków i instruuje w komediowy sposób, jak trzeba uważać na zwyczaje brytyjskie.

Świat wielkich nazwisk

Kamil na każdym kroku podkreśla, że miejsce w którym się znalazł, osiągnął tylko i włącznie przez ciężką pracę nad sobą i swoim warsztatem. I trudno się z nim nie zgodzić. Wystarczy jedynie dodać, iż zna on aż 7 języków (!). Dlatego – dla przykładu – mógł zagrać, oczywiście po rosyjsku, zarówno rosyjskiego Popa w „50 ways to kill your lover”, jak też, z sir Benem Kingsleyem pierwszego faraona Seth w serialu „Egipcian Vice-TUT”.

Do niewątpliwych sukcesów zaliczyć także należy zaproszenie na coroczny bal dla najlepszych kaskaderów filmowych oraz fakt, iż został już zauważony przez samego Stevena Spielberga i Guya Ritchiego, zagrał w najnowszych „Gwiezdnych wojnach: Rogue one” oraz poznał osobiście Matta Deamona, Michaela Keatona, Pierce’a Brosnana, Taylora Kitscha oraz innych zdobywców Oskarów.

Aktualnie współprodukuje trzy krótkie filmy, w których również gra z aktorami kina Hollywood, m.in. własną interpretację Wiedźmina, Jamesa Bonda „Division 9”, „The enforcer”, a kilka kolejnych jest w przygotowaniu na kolejny rok.

U boku największych

Tylko w ciągu ostatniego 1,5 roku Kamilowi Lemieszewskiemu przypadło w udziale zagrać w około 12 filmach oraz kilku serialach, m.in. z doskonale znanym Joe z „Przyjaciół” czy Joanną Lumley. Najnowszą produkcją, w której będziemy mogli podziwiać grę polskiego aktora, jest „Transformers 5”. A w swoim dorobku ma takie role jak np.  Merlina Twórcę Ekskalibura w „King Arthur - Legend of the Sword”, sir Guya Ritchiego, w którym wystąpił u boku Erica Bana i Jude’a Lawa, rebelianta i pilota w „Star wars: Rogue one”, rebelianta w filmie Stevena Spielberga „Ready player one”. A warto wymienić również takie produkcje jak “Absolutely fabulous: The movie” – jako Kamil Lemieszewski z Joanną Lumley i Kate Moss, „Fantastic beasts and where to find them” – jako Polish Noble Man, “An immigrant’s guide to Britain” – jego autorski program komediowy na Channel 4.

Inną niwą na której Kamil Lemieszewski święci triumfy są z pewnością reklamy –ogólnoświatowa Heinekena u boku Daniela Craiga, Audi A6, szkockiej whisky MacAllan czy też  jako Kapitan Morgan w reklamie Captain Morgan i ambasador tej marki przez 2 lata.

Gwiazdy z bliska

– To są normalni ludzie, którzy mają różne charaktery i emocje. Niektórzy są niedostępni, inni są super zabawni i pomocni, ale każdy z nich jest mega profesjonalny. Taki super złoczyńca Sean Cronin jest mega zabawnym człowiekiem. Tomer Oz (prawa ręka Jackie Chana i mój przyjaciel – super zabawny i pomocny. Podczas scen walk można się wiele od niego nauczyć, ale też uśmiać. Pierce Brosnan – super człowiek. Poppy Delevigne – przepiękna i urocza kobieta oraz niezwykle rozmowna. Matt Deamon – przezabawny człowiek i rozmowny. Tak samo O'Brien, Taylor Kitsch, Scott Adkins...  Eddie Radmayne – cudowny człowiek i też bardzo pomocny. Z kolei Daniel Craig jest zagoniony i niedostępny. Ale wszyscy starają się wspierać każdego i pomagać sobie nawzajem. Uśmiechnięci i pełni życia. Jest to jedna rodzina na planie filmowym. Tak samo makijażyści, kostiumografowie, ekipa filmowa oraz kaskaderzy, jak choćby Andy Lister (Kapitan Ameryka, Spider-Man we własnej osobie), David Garrick (zdobywca Taurusa, Oskara dla kaskaderów i mój dobry przyjaciel) – to super poważni w zawodzie i bardzo weseli ludzie, którzy nie boją się wyzwań. Niedługo na moim blogu pojawią się wywiady z nimi, w moim nowym programie ze znanymi ludźmi ekranu – podkreśla Kamil.

Duma i praca

Polski aktor i kaskader ma powody by czuć się dumnym ze swoich dotychczasowych projektów, w które, co sam podkreśla, wkłada całe serce, by wykazać się jak najlepiej.

– Sądzę, że jak do tej pory największym moim osiągnieciem jest zagranie w filmie Guya Ritchiego jako Merlin i Twórca Ekskalibura, który ma legendę dorównującą naszemu Szczerbcowi („miecz do sądzenia wszystkich królów świata zesłany przez anioły”) oraz reklama Heinekena z samym Agentem 007, gdzie chyba jako pierwszy polski aktor miałem przyjemność zagrać u jego boku. A także film u Stevena Spielberga i cała reszta hollywoodzkiej produkcji – stwierdza po namyśle.

Cele na przyszłość

Aby utrzymać się na tym poziomie niezbędna jest ciągła sztuka samodoskonalenia. Polski aktor regularnie trenuje zatem sztuki walki, taniec, obsługę broni palnej i białej oraz… akrobatykę, a także biega w ultramaratonach 60-80 km. Jakie ma dalsze cele do zrealizowania? – Mam wiele pomysłów, ale to jest dobry czas na refleksje. Niedawno skończyłem sceny walk jako rycerz króla Artura (ja jako obrońca flagi Anglii) i jeszcze jestem pełen wrażeń. Uwielbiam grać w filmach oraz w teatrze i cyrku – a to zupełnie trzy różne światy. Sądzę, że skupię się w najbliższej przyszłości na pracy nad samym sobą oraz scenariuszami, które mam w głowie. Coraz częściej udaje mi się produkować i znajduję też dużą grupę zainteresowanych ludzi moimi dziełami. Głównym celem jest jednak inspirować ludzi i nieść uśmiech, światło oraz edukować. Sądzę, że poprzez sztukę filmową można to wszystko razem osiągnąć – podkreśla, dodając: Obecnie pracuję z grupą znajomych nad własną, filmową inscenizacją Wiedźmina – Bezimiennego Wiedźmiarza. Borykam się z budżetem, ale sądzę, że niedługo będzie już osiągnięty.

„Kamera jest bezlitosna”

Marzeniem Kamila Lemieszewskiego niemal od zawsze było aktorstwo i sceny kaskaderskie, Jednak, nie jest to jedyna alternatywa na przyszłość. – Ukończyłem medycynę by mieć wykształcenie i zawód bezpieczeństwa. Ale jak na razie z aktorstwa da się wyżyć – śmieje się. – Ale aktorstwo to bardzo trudny zawód, psychicznie i fizycznie oraz intelektualnie. Musisz być wysportowany, gotowy na wszystko, prawdziwy w przekazie, ponieważ kamera jest bezlitosna i ukaże każdy fałsz ruchu czy emocji. Wstajesz do pracy o 3 rano, kładziesz się spać po północy. I musisz być piękny i rześki na następny dzień, a także znaleźć czas na szukanie nowej pracy, castingów czy kontaktów, gdyż twój agent wszystkiego za ciebie nie zrobi. Dodatkowo siła psychiczna i umiejętność pogodzenia się z porażką, po każdym nieudanym castingu. A już po nagranej reklamie, filmie, czekasz miesiącami na zapłatę, jeśli agent czy produkcja nie oszuka cię i nigdy nie zapłaci – to też było przyczyną wyjazdu z Polski – przyznaje już bez cienia emocji.

Szukać słońca w mroku

Na pytanie, czy to, co robi, mógłby polecić wszystkim innym, odpowiada jednoznacznie: Zdecydowanie nie. Aktorstwo i kaskaderstwo wymagają pokory i nie można gwiazdorzyć. Jest tysiące na twoje miejsce osób, które będą chciały cię zniszczyć i zająć twoje miejsce. Nawet za darmo. A nawet jak coś się stanie na planie, mało kogo to interesuje. Poza tym czasem plan zdjęciowy potrafi trwać nawet 35 godzin w przeróżnych warunkach pogodowych – a ty musisz powtórzyć tę samą scenę na golasa w lodowatej rzece 13 raz... Czy jest to prosta praca? – pyta retorycznie, dodając na zakończenie: Obie prace są bardzo ciężkie fizycznie i psychicznie. Więcej ryzyka niesie ze sobą praca kaskadera, ale emocjonalnie także aktorska, gdzie możesz zgubić swoją osobowość i załamać się psychicznie. Tutaj musisz żonglować emocjami, szczególnie tymi trudnymi z twojej przeszłości.

A ci, którzy w przyszłości chcieliby pójść drogą Kamila Lemieszewskiego otrzymują od polskiej gwiazdy cenną radę: Trzeba być wytrwałym i szczególnym oraz nie przejmować się krytyką, ale ją analizować i brać jako poradę, ale nie do serca głęboko. Być zawsze pozytywnym i szukać słońca w mroku, ponieważ „co nas nie zabije, to nas wzmocni”!


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Magda W. 10.12.2019 08:59
I nastał rok 2019. Kamil zamieszkał w Domu Wielkiego Brata, gdzie nikt mu nie uwierzył, kiedy opowiadał o tym, o napisano powyżej.

Reklama