- Myślę, że Izba Lordów będzie przeciągała uruchomienie Artykułu 50. Gra na zwłokę jest bardzo prawdopodobna, bo większość zasiadających w izbie jest za pozostaniem w Unii - uważa Patience Wheatcroft z Partii Konserwatywnej, dawna redaktor naczelna The Wall Street Journal Europe, a dzisiaj baronessa w izbie wyższej.
Strategia wydaje się prosta. Izba wyższa brytyjskiego parlamentu przeciąga kwestię ostatecznej decyzji o starcie negocjacji na temat opuszczenia europejskich struktur. W tym czasie politycy proeuropejscy liczą na zdecydowaną zmianę nastrojów społecznych, co spowoduje, że w następnych wyborach parlamentarnych zdecydowanie wygrają euroentuzjaści, albo zostanie rozpisane ponowne referendum.
Plany te może pokrzyżować wynik dyskusji o tym, czy parlament musi zatwierdzić decyzję rządu o uruchomieniu Artykułu 50. Jeżeli zgoda obu izb będzie potrzebna, możliwe jest dalsze przeciąganie sprawy. Jeżeli decyzja należeć będzie tylko do rządu, negocjacje mogą rozpocząć się jeszcze w tym roku.
Wheatcroft nie jest jedyną przedstawicielką Izby Lordów, która otwarcie mówi o możliwości unieważnienia Brexitu. Podobny jest wydźwięk słów Micheala Heseltine'a, który zasiadał w rządach Margaret Theatcher i Johna Mayora. Uważa on, że decyzja o wyjściu musi zostać poprzedzona powszechnymi wyborami.
- Wszystkie znaki wskazują, że większość Izby Gmin jest za pozostaniem w Europie. Jedynym możliwym krokiem jest więc rozpisanie wyborów, które wyłonią "eurosceptyzcną" większość. Jeżeli to się nie uda, powinno zostać rozpisane kolejne referendum - uważa Heseltine.
Napisz komentarz
Komentarze