Muzyka Wagnera w tej operze jest z pewnością mniej heroiczna, a za to bardziej mroczna niż w jego innych dziełach. Treliński świetnie oddaje tę mroczną atmosferę w swojej produkcji. Jego „Tristan i Izolda” jest w całości osadzony na statku wojennym. Wiele scen, szczególnie w pierwszym akcie, dzieje się w kajutach tego statku, co dodaje pewnego klaustrofobicznego efektu. Wśród mężczyzn na statku rośnie napięcie, kłębią się w nich emocje. Izolda jest tutaj być może pewną fantazją, funkcją ich skrytych pragnień, ambicji, niezaspokojonego pożądania. Izolda Trelińskiego jest popędem śmierci, aniołem zagłady, który odprawia swoje mroczne misterium. Wizja Trelińskiego jest spójna i wizualnie pociągająca. Śmierć dla Trelińskiego ma erotyczny wymiar i Boris Kudlicki świetnie to oddaje w swojej scenografii.
Muzyczne przedstawienie w Warszawie przygotował Stefan Soltesz. Soltesz to wybitny dyrygent specjalizujący się w niemieckim repertuarze i to słychać od pierwszych taktów uwertury. Jego „Tristan i Izolda” jest dość wolny, ale zarazem zmysłowy i niezwykle intensywny. Soltesz celebruje muzykę Wagnera i wydobywa z niej całe bogactwo szczegółów ekspresyjnych. Pod jego batutą orkiestra Opery Narodowej gra na światowym poziomie.
Spośród solistów na uwagę zasługuje Melanie Diener, która wcieliła się w rolę Izoldy. Diener była w stanie prawdziwie poruszyć publiczność. Śpiewała wyraziście i z pasją.
Produkcja ta będzie transmitowana z Metropolitan Opera do kin w Wielkiej Brytanii 8 października.
Napisz komentarz
Komentarze