Utwory Enescu były często wykonywane przed II wojną światową, a on sam cieszył się międzynarodową sławą jako wybitny kompozytor, skrzypek oraz dyrygent. Jego jedyna opera „Oedipe”, nad którą Enescu pracował ponad dwadzieścia lat, miała swoją premierę w Paryżu w 1936 roku i pomimo bardzo pozytywnego przyjęcia przez widzów oraz krytyków, prawie nie pojawiała się na deskach operowych po wojnie.
Obecnie „Oedipe” powraca do najważniejszych teatrów operowych świata, a najlepszym tego przykładem jest najnowsza produkcja Royal Opera House, przygotowana wspólnie z La Monnaie oraz Opera National de Paris. Produkcję tę przygotowała grupa La Fura dels Baus. Za reżyserię odpowiadają Alex Olle oraz Valentina Carrasco, scenografię przygotował Alfons Flores, natomist kostiumy zaprojektował Lluc Castells. Artyści ci pracują ze sobą już od wielu lat i to wyraźnie widać w tej produkcji. Wszystko tutaj jest świetnie zgrane i tworzy niemal organiczną całość. Ich „Oedipe” to przypowieść o historii naznaczonej przemocą. Sam Edyp jest hiperboliczną figurą władzy, traumy oraz ideałów, których końcem jest przelana krew. „Oedipe” oscyluje między mitem a współczesnością, ukazując przerażający dramat wojenny.
Muzyka Enesco jest eklektyczna, bogata w detale orkiestrowe. Znajdziemy tutaj odwołania do austriackiego modernizmu, francuskiego impresjonizmu, ale również elementy rumuńskiej muzyki ludowej. Efektem jest niezwykle dramatyczna, intensywna muzyka, która wspaniale kreśli dramat Edypa. Dyrygent Leo Hussain oddaje nieco rapsodyczny charakter tej muzyki, ale przede wszystkim świetnie prowadzi narrację tej opery sprawiając, że w momentach kulminacyjnych czuć dreszcze od potęgi dźwięków.
Wokalnie jest to opera dość wymagająca, gdyż jest ona osadzona w post-wagnerowskim idiomie. Wymaga ona silnych, dramatycznych głosów. Johan Reuter w tytułowej roli dostarczył niezapomnianych wrażeń. Ma potężny głos i niebywałą prezencją sceniczną. Jako Jocasta wystąpiła Sarah Connolly. Śpiewała wyraziście, jednocześnie subtelnie oddając detale tej roli. Wśród solistów wyróżniali się: Samuel Youn, jako Kreon i Marie-Nicole Lemieux (jako Sfinks była w stanie oczarować publiczność swoim duetem z Edypem).
„Oedipe” nie jest odgrzebaną ciekawostką z lamusa historii muzyki, ale niezwykle intensywnym, poruszającym dziełem, które po prostu trzeba zobaczyć.
Napisz komentarz
Komentarze