Rzecznik premiera Davida Camerona zaznaczył, że Brexit mógłby wpłynąć na porozumienie obu krajów, które obecnie pozwala brytyjskim służbom migracyjnym na monitorowanie na terytorium Francji wjazdu do tunelu pod kanałem La Manche. Na terenach wokół wlotu tunelu, w obozowisku z racji złych warunków nazywanym "dżunglą", koczuje kilka tysięcy osób starających się dotrzeć do W. Brytanii.
"Taką umowę z Francją mamy częściowo dzięki temu, że oba kraje są partnerami w UE. Jeśli Wielka Brytania opuści Unię, nie ma gwarancji, że ten system kontroli zostałby utrzymany" - podkreślił rzecznik Camerona.
"Jak wiemy, tam (we Francji - PAP) są tysiące ludzi, którzy przybyli tam właśnie po to, by przedostać się do Wielkiej Brytanii. Gdyby tych kontroli zabrakło, ci ludzie przyjechaliby do Wielkiej Brytanii. Nie byłoby nic, co powstrzymałoby tysiące ludzi od pokonania w jedną noc kanału (La Manche)" - dodał rzecznik.
Na przedmieściach Calais koczuje około 6 tys. migrantów, którzy starają się dotrzeć do Wielkiej Brytanii drogą morską lub przez tunel pod La Manche. Uciekinierzy z Syrii, Iraku i Afganistanu, a także z krajów afrykańskich, podejmują próby przekroczenia granicy francusko-brytyjskiej na dachu pociągu lub w ciężarówkach czy bagażnikach samochodów osobowych przygodnych kierowców.
Porozumienie między władzami brytyjskimi i francuskimi, przesuwające kontrole graniczne na terytorium Francji, było krytykowane przez część tamtejszych polityków, m.in. przez mer Calais Natachę Bouchart, która apelowała o przesunięcie ich z powrotem na ziemię brytyjską.
Cameron od miesięcy próbuje wypracować porozumienie z UE, które pozwoliłoby mu prowadzić kampanię na rzecz pozostania w zreformowanej Wspólnocie. W ubiegłym tygodniu przywódcy UE dostali od szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska wynegocjowany z Londynem projekt dokumentu końcowego lutowego szczytu, który zawiera propozycje uzgodnień w czterech dziedzinach wskazanych przez Camerona.
Ostateczne porozumienie z Londynem spróbują wypracować przywódcy państw Unii na szczycie 18-19 lutego. Następnie na temat porozumienia wypowiedzą się Brytyjczycy w planowanym referendum, które zdaniem polityków może odbyć się już latem.
Wielu polityków z Partii Konserwatywnej brytyjskiego premiera zarzuca mu, że nie bierze na poważnie możliwości wyjścia kraju z UE, a przedstawiciele kampanii na rzecz Brexitu oskarżają rząd o to, że próbują nie dopuścić do tego poprzez roztaczanie przed wyborcami przerysowanych, katastrofalnych wizji - przypomina agencja Reutera.
"Premier sieje panikę. Porozumienie w sprawie migrantów w Calais zostało zawarte z Francją, nie z UE. Nie ma powodu, by to się miało zmienić po wyjściu (Wielkiej Brytanii) z UE" - ocenił w wydanym oświadczeniu Arron Banks, współzałożyciel inicjatywy Leave.EU (ang. opuścić UE).
Rzecznik Camerona odparł, że szef rządu odnosi się do realnego zagrożenia, a wyborcy wielokrotnie apelowali, by w negocjacjach z UE zajął się sprawą narastającej migracji.
Z opublikowanego w piątek sondażu YouGov dla dziennika "The Times" wynika, że wyjście Wielkiej Brytanii z UE poparło 45 proc. Brytyjczyków; to największe poparcie dla Brexitu od września 2015 roku. Za pozostaniem we Wspólnocie opowiedziało się 36 proc. badanych, a 19 proc. ankietowanych nie wiedziało, jak zagłosowałoby w referendum lub czy w ogóle wzięłoby w nim udział. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze