Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Jak polski system mógł zawieść nasze dzieci na obczyźnie?

Kiedy suwerenność Polski, słowo kojarzące się z dumą narodu teraz kojarzy mi się z izolacją graniczącą z nacjonalizmem i szowinizmem narodowym? Kiedy tak bardzo ubiegająca się o miejsce w Unii Europejskiej Polska, szczęśliwa w maju 2004 roku, doszła do wniosku, że jednak wolałaby być suwerenną?

Autor: Kamil Lech

Większość głosujących za brexitem czuła się oszukanymi w jaki sposób sprzedano im ideologię suwerennej Wielkiej Brytanii, bo przecież nie można im zarzucić dyskryminacji. Polityczne ambicje separacji zostawiają za sobą obowiązek wspólnego starania się o opiekę nad dziećmi związany z innymi krajami. Problem jest większy - w Wielkiej Brytanii najwięcej dzieci pochodzenia polskiego czeka na decyzję czy wrócą do domu, czy może pod opiekę dalszej rodziny lub bliskich w Polsce.

Jedno z tych dzieci to Lila, ośmio letnia dziewczynka, którą sama wychowywała Marianna. Nie urodziła się za granicą, tylko matka wywiozła ją do Anglii jak usłyszała zarzuty sądu rodzinnego w Polsce o niepokojącym zachowaniu w domu samotnej matki i zarządzono odebranie dziecka. Po pewnym czasie pobytu w Anglii Marianna zachorowała i dziecko musiało trafić do rodziny zastępczej, ale w wieku czterech lat opieka społeczna w Anglii wszczęła postępowanie opiekuńcze w związku z rosnącymi obawami dotyczącymi dobra dziecka i Lila została umieszczona w rodzinie zastępczej w 2019 roku.

Kiedy dziecko jest odebrane rodzinie za zgodą sądu, procedura w Anglii powinna trwać sześć miesięcy w czasie, w którym oceny są zbierane co trzeba zmienić, żeby dziecko mogło bezpiecznie wrócić do rodzica i jeśli nie może, to czy jest ktoś w rodzinie lub bliskich, kto może być zdolny do opieki nad dzieckiem do jego osiemnastego roku życia. Ostatecznym planem to adopcja. Marianna nigdy nie zgodziła się z tym, że ona musi coś zmienić, nawet kiedy została zaaresztowana i skazana za pobicie innej matki na placu zabaw w obecności Lili i innych przerażonych dzieci. Walczyła ze wszystkimi, zmieniła prawników jeden za drugim, jeśli nie usłyszała tego co chciała usłyszeć i choć narzekała, że w języku angielskim trudno ją zrozumieć, sama odrzuciła ostatniego adwokata, żeby się samej reprezentować i przepytywać świadków na ostatecznej sprawie sądowej. Sprawa trwała ponad półtora roku. Lila często nie chciała przychodzić na wizyty z matką zestresowaną kłótniami na wizytach.

Psychiatra ocenił, że dopóki Marianna nie przejdzie długotrwałej terapii, nie będzie mogła zmienić swojego zachowania na poprawne i tym samym dobrego wychowania dziecka. Takie były plany dla matki, ale dziecko nie może tak długo czekać, więc jaki plan był dla Lili? Przed adopcją uratowała ją znajoma matki z Polski, Maria. Kurator sądowy odwiedził Marię w Polsce, ocenili ją też w Anglii. Przyjechała do Wielkiej Brytanii dwa razy, żeby poznać Lilę i spędzić z nią czas. W końcu, po dwóch latach Lila doczekała się decyzji o swojej przyszłości.

W Wielkiej Brytanii, nie odbiera się praw rodzicielskich, ponieważ jako rodzic masz obowiązki rodzicielskie, więc traci się je tylko, kiedy dziecko jest zaadoptowane. Marianna nadal miała obowiązki rodzicielskie, ale Maria miała je większe, ponieważ opiekowała się dzieckiem i miała też prawa decydować o ważnych rzeczach związanych z dzieckiem bez potrzeby pytania Marianny.

Maria została specjalnym opiekunem dla Lili do dziecka lat 18-tu i sąd przyznał jej “Special Guardianship Order” (SGO). Oprócz nadanych obowiązków rodzicielskich Maria mogła też uzyskać od sądu pozwolenie, żeby sama Maria mogła złożyć wniosek o wydanie paszportu dla Lily, ponieważ polska ambasada w Wielkiej Brytanii zaakceptowałaby takie orzeczenie. Sąd w Anglii przewidział jednak problemy z Marianną i zdecydował, że mogła ona widzieć Lilę tylko cztery razy w roku na krótką wizytę, choć Maria miała obowiązek ochronić Lilę i miała prawo do podjęcia ostatecznej decyzji, czy takie spotkania będą dla dobra dziecka.

Kasia i Jurek, rodzina zastępcza w Londynie tłumaczy: „Pomimo, że jako rodzina zastępcza, która zazwyczaj opiekuje się dziećmi w trakcie trwania sprawy o opiekę dziecka i nie mamy żadnych praw rodzicielskich, jako opiekuni dziecka, mamy obowiązek ochrony dziecka i zawsze możemy przerwać kontakt z rodzicem, jeśli jest to dla dobra dziecka. Od początku naszego szkolenia kilka lat temu jesteśmy uczeni, że jesteśmy adwokatami dziecka i jego przedstawicielami”.

W styczniu 2022 roku, dzielna Lila wyruszyła do Polski do nowej rodziny, nowej szkoły, nowych przyjaciół i spokoju. Lila poczuła się bezpieczna pod opieką Marii, ale nie na długo. Zagrożenie w postaci matki biologicznej wróciło znowu. Marianna wtargnęła do Lili szkoły z awanturą i do nowego domu, aż wezwana musiała być policja. Śledztwo jak Marianna zaatakowała oficera wciąż trwa.

Następnym zagrożeniem dla Lili to sędzia rodzinnego sądu, który wydał w listopadzie 2023 roku decyzję, żeby przenieść ją od Marii i wszystkich bliskich dla niej do któregoś rodzinnego domu dziecka. Dziecko jest zrozpaczone, dorośli i profesjonaliści są bezsilni. Dlaczego?

Jedni uważają, że system zawinił, bo są dwa różne - w Wielkiej Brytanii i w Polsce. Dziwiłam się, dlaczego Ministerstwo Sprawiedliwości w Polsce, dział spraw zagranicznych nie może wspólnie z ambasadą Polski w Wielkiej Brytanii zinterpretować orzeczenia z Wielkiej Brytanii? Rozumiem od prawnika, który ma długie doświadczenie pracy w Polsce, Anglii i Walii, Aleksandry Kowalik, że im nie wolno udzielać rad prawnych.

Sama próbuję zmienić procedury w Anglii i Walii, żeby już w następnym roku formularz oceny aplikanta na SGO (opiekuna specjalnego) uwzględnił potrzeby prawne i logistyczne SGO opiekuna mieszkającego za granicą. To udało się szybciej niż prośby do Ministerstwa Sprawiedliwości i ambasady w Londynie, żeby pozwolić na więcej ocen rodzin w Polsce starających się na opiekunów naszych dzieci na obczyźnie. W międzyczasie prawnik do spraw rodzinnych w Anglii i Walii, Marzena Konarzewska doradziła, żeby sąd w Wielkiej Brytanii wyjaśnił w orzeczeniu SGO jakie prawa i obowiązki dostaje specjalny opiekun dziecka. Być może sąd rodzinny w Polsce zrozumie, że celem przyznania opieki nad dzieckiem innej osobie i nadając jej obowiązki rodzicielskie, stanowi tym samym, że inni z obowiązkami już ich mają mniej.

Rzecznik praw dziecka chyba nie ma zbyt dużo do powiedzenia, skoro w Polsce rodzice mają prawa do dziecka, a nie obowiązki, jak w Wielkiej Brytanii. Nawet sąd rodzinny chyba nie zrozumiał, że nadając Marii większe obowiązki rodzicielskie (ok, umówmy się na chwilę, że to prawa), sprawił, że tym samym Marianna większość ich straciła?

Co sąd w Polsce powinien więc zrobić? Zaakceptować, że Maria jest rodzinną zastępczą długoletnią dla Lili i przydzielić jej prawa do decyzji o kontaktach dziecka z Marianną, pozwolić na składanie o paszport dla Lili, wyjazdy za granicę, i nakazać wsparcie od opieki społecznej w Polsce, która wspiera rodziny zastępcze, itd. Sąd rodzinny w Polsce mógł też wpisać w orzeczeniu, że po odbyciu terapii i udowodnieniu zmian w zachowaniu, Marianna może wnieść wniosek do sądu (nie wcześniej niż psychiatra rekomendował, np. 3 lata). Celem tych działań byłaby akceptacja oceny sądu w Anglii I zabezpieczenie Lili i jej bezpiecznego wychowania w Polsce.

Co sąd rodzinny w Polsce zrobił? Zaczął nową procedurę oceniana Marianny i zanim wróciły następne oceny biegłych, podobnie negatywnych do tych z Anglii, sąd przyznał Mariannie spotkania z Lilą i zabierania ją na kilka dni, kosztem zdrowia emocjonalnego dziecka, jej nauki, jej bezpieczeństwa.

Opieka społeczna nie chce już uczestniczyć w przekazaniu dziecka Mariannie, bo zawsze są awantury. Tylko jeden policjant przeciwstawił się Mariannie i wysłuchał dziecka, kiedy Lila nie chciała pojechać z Marianną.

A teraz sąd rodzinny podejmuje jeszcze inną, suwerenną decyzje, jakby nie czytał dowodów z dwóch krajów i postanowił odebrać Lilę od Marii i w trybie natychmiastowym umieścić dziecko w domu dziecka. Powód? Matka Marii negatywnie nastawiona do spotkań Lili z Marianną. Cel? Chyba pozbyć się problemów z Marianną, co rozumiem, ponieważ nie ma mowy o dobru dziecka.

Decyzja przypomina mi opowieść biblijną o mądrym królu Salomonie, kiedy musiał zdecydować, która matka jest prawdziwą. Okazała się ta, która nie chciała ranić dziecka, niekoniecznie ta która je urodziła. Po wysłuchaniu decyzji sędziego Maria jest zrozpaczona i martwi się jak Lila to przeżyje, a Marianna martwi się jak trudniej jej będzie teraz podróżować dalej, do domu dziecka.

Prawie 30 lat doświadczenia w pracy z dziećmi i rodzinami i ponad 30 ocen SGO aplikantów daje mi prawo do zabrania głosu w tej sprawie. Głos Lili i tysięcy dzieci nie liczy się w Polsce. Dopiero kiedy będą miały 13 lat. Rzecznik praw dziecka nie może nic zrobić dla dobra dziecka, opieka społeczna jest bezsilna lub przestraszona, Ministerstwo Sprawiedliwości rozkłada ręce, eksperci wyrazili opinię, że Lila rozwija się dobrze i jest szczęśliwa z Marią, a Maria może się nią opiekować. Sąd robi swoje!

Lila to dziecko, które mogłoby mieć stabilizację i zacząć dzieciństwo już dawno, ale w Wielkiej Brytanii, która jednak postarała się, żeby Lila mogła wrócić do Polski, widywać się z biologiczną rodziną, na tyle ile będzie bezpiecznie, ale miała specjalnego opiekuna, który będzie ją chronić i wychować w spokoju.

Co teraz będzie z naszymi dziećmi czekającymi, żeby być wychowane w Polsce? Mogą się nie doczekać, teraz, kiedy Wielka Brytania dowie się o Lili i problemach w suwerennej Polsce i na co dzieci mogą być skazane.

 

Gosia Demetriou:

Jeśli ten temat dotknął Ciebie, napisz do: [email protected] 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama