“Wozzeck” to historia żołnierza niskiej rangi, który jest upokarzany przez swoich przełożonych, robią oni na nim eksperymenty, bawią się jego kosztem. Berg kreśli przejaskrawiony obraz ekstremalnego kapitalizmu, gdzie różnice ekonomiczne wyznaczają wartość ludzką. Godność jest pochodną majątku, biedni są z niej odarci. Wydaje się, że w naszych czasach taka marksistowska opera nie jest specjalnie aktualna. Jednak reżyserka Deborah Warner udowadnia, że dzieło to może przemawiać do współczesnej publiczności.
Jej najnowsza produkcja oscyluje między realizmem i hiperrealizmem. W pierwszej scenie widzimy jak Wozzeck, który sprząta toalety w wojskowych barakach jest dręczony i zastraszany. Od tej drastycznie realistycznej sceny Warner stopniowo przechodzi do bardziej symbolicznych scen, niejako zabierając widza do wewnętrznego świata głównego bohatera. Stopniowo sceny stają się prostsze, dostrzegamy, że w świecie Wozzecka jest też miejsce na czułość, delikatność. Ten świat jednak w brutalny sposób zostaje zniszczony, a sam bohater osaczony, ograbiony nawet z miłości zabija swoją partnerką i popełnia samobójstwo. Deborah Warner stworzyła liryczny, poruszający obraz zagubionej jednostki. Jej produkcja ukazuje uniwersalny charakter opery Berga. Rewelacyjnie spisał się w tytułowej roli Christian Gerhaher. Jego głos posiadał ciepłą, dębową barwę, a interpretacja była subtelna. Antonio Pappano poprowadził orkiestrę Royal Opera House w sposób lekki i liryczny, wydobywając z dzieła Berga jedwabiste frazy. Był to zdecydowanie odmienny “Wozzeck” od klasycznych ostrych, ekspresyjnych interpretacji.
Niedawno w La Seine Musicale swoją premierę miało przedstawienie Night of Kings. Oparta na balladach Schumanna produkcja została pomysłowo połączona w jedną quasi operę przez Laurence Equilbey. Dyrygentka sprawnie zaprezentowała utwory Schumanna oraz wplotła w nie dwie uwertury Beethovena. Te utwory Schumanna są dość rzadko wykonywane, zatem była to dość unikatowa okazja zapoznania się z tymi perełkami. Te ballady są dość długie, ale energia i precyzja z jaką Laurence Equilbey poprowadziła Insula Orchestra sprawiły, że był to pasjonujący wieczór. Equilbey już od kilku sezonów szuka kreatywnych sposobów prezentowania dzieł muzycznych. Tym razem do współpracy nad tym projektem zaproszono Antonina Baudry’ego. Ten reżyser i rysownik stworzył dość proste, a zarazem wysokiej jakości animacje, które ilustrują muzykę. Baudry kreśli baśniowy, ale zarazem emocjonalnie bliski nam obraz świata, gdzie wprawdzie istnieją rycerze i księżniczki, ale jest też przemoc, zawiść i okrucieństwo. To bardzo ciekawa produkcja, która może przyciągnąć do sal koncertowych młodszą publiczność, ale też imponuje wytrawnym melomanom. Wokalnie największe wrażenie zrobiła Rachel Frenkel, która wykonała rolę narratora. Jej głos był mocny i przenikliwy, ale zarazem posiadał pewne ciepło. Warto też wspomnieć o polskim basie Rafale Pawnuku. Posiada on dość charakterystyczny głęboki głos. Myślę, że był to bardzo ciekawy eksperyment muzyczny. Oby więcej takich koncertów.
Napisz komentarz
Komentarze