Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Nocny Kochanek - O jeden koncert za daleko

Z Krzysztofem Sokołowskim, liderem zespołu Nocny Kochanek rozmawia Dariusz A. Zeller.

Autor: Fot. Albert Gula

Już niebawem, 13 kwietnia, zaczynacie swoją kolejną trasę koncertową, przede wszystkim po Wyspach Brytyjskich. Zanim jednak o tym porozmawiamy powiedzcie jak wspominacie swoje poprzednie koncerty w UK?

Co tu dużo mówić, było świetnie! W każdym mieście mieliśmy super przyjęcie. Otrzymywaliśmy również multum zaproszeń od miejscowych na piwko lub pięć. Nic dziwnego, że wracamy na Wysypy z ogromną chęcią i podnieceniem. Ciekawostką był dla nas fakt, że Polacy przyprowadzali czasem na nasze koncerty swoich brytyjskich znajomych. Ciekawe jak odbierali nasze teksty… (śmiech)

 

Wasza obecna trasa nosi nazwę „O JEDEN KONCERT ZA DALEKO - EUROTRIP”, promując album „O Jeden Most Za Daleko”. Przybliżcie zatem nieco ten album…

„O Jeden Most Za Daleko” to nasz czwarty autorski album. Staraliśmy się zawrzeć na nim zróżnicowane kawałki, tak, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie, ale przede wszystkim po to, aby płyta nie była nudna. Znajdują się na niej numery typowo heavy metalowe, ale również power metalowe, momentami thrashowe, ale jest tam również trochę hard rocka, rock and rolla, a nawet klimaty nastrojowe, balladowe. Jeśli chodzi o teksty, to wiadomo, są humorystyczne - jednym nasz humor odpowiada i za to kochają Nocnego Kochanka, innym nie i go nienawidzą. Co zrobić… (śmiech). Na płycie znajdziecie m.in. numer, w którym śpiewam o tym, że śpiewam ten numer (śmiech), piosenkę o sępieniu fajek, kawałek o listonoszu, który chce zadowolić wszystkich, balladę o romantycznym księciu metalu, który wbrew pozorom nie jest waginosceptykiem, czy też opowieść o wampirze, który boi się krwi.

 

Pierwsza odsłona trasy koncertowej odbyła się pod hasłem: „WYPRZEDANY”. Przez 3 ostatnie miesiące ubiegłego roku zagraliście ponad 30 koncertów. To spora dawka muzyki i duże wyzwanie. Zdążyliście już naładować baterie przed serią koncertów w UK i Holandii?

Tak naprawdę baterie naładowaliśmy przez pierwsze dwa tygodnie nowego roku, kiedy to nie graliśmy koncertów. Później już czekaliśmy na start trasy. Chyba nasze organizmy przywykły do ciągłego bycia w trasie i koncertowania. Jeśli przerwa od grania trwa dłużej niż dwa tygodnie, robi się jakoś nieswojo.

 

Od momentu premiery 23 września ub.r. wasz album zbiera doskonałe recenzje. Jak długo pracowaliście nad tym materiałem?

Naszą poprzednią autorską płytę wydaliśmy w 2019 roku. Już rok później Kazon i Arek pokazali nam nowe riffy. Całym zespołem wybraliśmy najlepiej zapowiadające się kawałki. Następnie (głównie) moim zadaniem było ułożenie do nich linii melodycznych. Część tekstów napisałem ja, kilka napisał Arek, a nad dwoma czy trzema pracowaliśmy razem — we dwóch. Następnie całość szlifowaliśmy na próbach, ale dopiero na początku roku 2022. Wcześniej skupiliśmy się na wydaniu dwóch innych albumów, które nagraliśmy w międzyczasie. Były to: „Alkustycznie” (2020) — z akustycznymi wersjami naszych numerów oraz „Stosunki Międzynarodowe” (2021), zawierające znane na całym świecie rockowe i metalowe hity, tyle że z tekstami w języku polskim.

 

Macie tu (w UK) liczne grono fanów, co oczywiście nie dziwi. Czy macie stały kontakt z przedstawicielami tutejszej Polonii?

Mamy kilku znajomych na miejscu.

 

Teraz bardzo poważnie. Po wybuchu wojny w Ukrainie, zdecydowaliście się na oddanie części przychodów z kolejnych koncertów na pomoc humanitarną dla uchodźców z Ukrainy. Mogę domyślać się Waszego stosunku do wojny, ale jak uważacie, czy ta sytuacja przynajmniej na chwilę zniwelowała konflikt w naszym społeczeństwie? Wszak powiada się, że w takich sytuacjach potrafimy się jednoczyć…

Zazwyczaj tak jest, że wspólny wróg jednoczy. Tak też było i tym razem (w zdecydowanej większości). Zanim wyruszyliśmy w „Prawie Kulturalną Trasę” długo zastanawialiśmy się, czy to w ogóle dobry pomysł, żeby grać koncerty i dawać ludziom rozrywkę w czasie, kiedy za naszą wschodnią granicą zaczęła się wojna. Stwierdziliśmy jednak, że siedzenie w domach i nie robienie niczego sensownego jest dużo gorszym podejściem. Zdecydowaliśmy się koncertować choćby po to, żeby dać naszym fanom, a przy okazji sobie, chwile odpoczynku od natłoku smutnych informacji. Z zarobionych na koncertach pieniędzy, 10 000 złotych przekazaliśmy na pomoc humanitarną dla Ukrainy.

 

Nie przesadzę zatem, gdy stwierdzę, że to m.in. wasza muzyka potrafi jednoczyć?

Chyba rzeczywiście coś w tym jest, bo na naszych koncertach widzimy osoby z różnych środowisk i w różnym wieku. Obok stereotypowego 35-letniego metalowca możesz zobaczyć 20-letnią dziewczynę w różowej bluzce, ale i pana po pięćdziesiątce (często niejednej). Wszyscy bawią się razem i śpiewają nasze piosenki.

 

Zagraliście wyjątkową, kameralną „Prawie Kulturalną Trasę”, o której wspomniałeś, obejmującą małe sale widowiskowe. Skąd ten pomysł? Przecież zapełniacie duże sale bez problemu.

W „Prawie Kulturalną Trasę” wyruszyliśmy głównie po to, żeby dotrzeć do naszych fanów z mniejszych miejscowości. Często muszą oni przejechać wiele kilometrów, żeby usłyszeć nas i zobaczyć na żywo. Czasem wiąże się to ze sporymi dodatkowymi wydatkami (bilety na pociąg czy hotel), które mogą zniechęcić. Dlatego też postanowiliśmy sami przyjechać do takich miast i miasteczek, w których wcześniej nie występowaliśmy. Fakt, zapełniamy duże sale koncertowe, ale do nich przecież możemy przyjechać w innym terminie.

 

Powiedzcie jaki jest (lub jaki był) wasz przepis na sukces, bo że odnieśliście go nie możecie zaprzeczyć…

Nie można powiedzieć, że mieliśmy jakiś przepis na sukces, bo oznaczałoby to, że wszystko sobie dokładnie zaplanowaliśmy. Tak naprawdę sukces zrodził się dość spontanicznie. My po prostu zaczęliśmy nagrywać heavy metal z polskojęzycznymi humorystycznymi tekstami. Nie mieliśmy żadnej strategii marketingowej. Oczywiście pojawiło się wiele czynników, które sprawiły (czy cały czas sprawiają), że Nocny Kochanek stał się zespołem popularnym. Na samym wstępie mieliśmy bazę słuchaczy złożoną z fanów naszego pierwotnego zespołu, czyli Night Mistress. Strzałem w dziesiątkę było użycie przez Bartka Walaszka naszej muzyki w jego kreskówce („Kapitan Bomba”), a truskawką na torcie był „Minerał Fiutta”, który pojawił się w filmie „Zemsta Faraona”. To był idealny początek dla rozwinięcia skrzydeł dla Nocnego Kochanka. Dzięki Bartek! Wygraliśmy eliminacje do Przystanku Woodstock i w 2017 roku zagraliśmy na dużej scenie Najpiękniejszego Festiwalu Świata. Następnie zdobyliśmy Złotego Bączka — nagrodę publiczności i w 2018 znów wystąpiliśmy na tej samej scenie, gromadząc przed sceną setki tysięcy osób. Cały czas staraliśmy się nagrywać melodyjne heavy metalowe kawałki z chwytliwymi refrenami i pisać teksty, które nas śmieszyły, a jak się później okazało, nie tylko nas.

 

Macie jakieś swoje ulubione miejsca w UK lub konkretnie w Londynie?

W Londynie zawsze wpadamy na Camden. Podczas poprzedniej trasy najwięcej wolnego czasu (oprócz Londynu) mieliśmy w Edynburgu i zrobił na nas wszystkich duże wrażenie. Ja bardzo fajnie wspominam Bristol. Szkoda, że w tym roku tam nie zagramy. Chętnie bym tam wrócił. Tym bardziej, że obejrzałem wszystkie odcinki młodzieżowego serialu Skins, którego akcja rozgrywa się właśnie w Bristolu.

 

Dzięki za rozmowę i do zobaczenia na waszej trasie koncertowej!

Dzięki! Korzystając z okazji, w imieniu wszystkich Nocnych Kochanków zapraszam czytelniczki i czytelników serwisu Cooltura24 oraz słuchaczki i słuchaczy Polskiego Radia Londyn na nasze koncerty na Wyspach! Do zobaczenia i usłyszenia!



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama