Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Laurence Equilbey otwiera sezon w La Seine Musicale

Niespełna pięć lat temu Insula Orkiestra pod batutą Laurence Equilbey otworzyła nową salę koncertową La Seine Musicale na przedmieściach Paryża. Imponująca sala koncertowa stała się domem Insula Orchestra oraz chóru Accentus. Regularnie występują tutaj też inne zespoły, szczególnie specjalizujące się w muzyce dawnej. W La Seine Musicale często usłyszymy rzadko wykonywane utwory. Miejsce to przyciąga również interesującą architekturą oraz wspaniałą akustyką.
Laurence Equilbey otwiera sezon w La Seine Musicale

Autor: Julien Benhamou

Niedawno Laurence Equilbey otworzyła nowy sezon w La Seine Musicale. Insula Orkiestra pod batutą swojej dyrektorki wykonała II Koncert Fortepianowy Ludwiga van Beethovena z Lucasem Debargue jako solistą. Zabrzmiały również utwory Louise Farrenc: Uwertury no 1 oraz 2, a także II Symfonia. 

Insula orchestra gra na instrumentach z epoki i specjalizuje się w wykonawstwie historycznie poinformowanym. W ich wykonaniu muzyka Beethovena miała lżejsze, nieco delikatniejsze brzmienie. Interpretacja Equilbey była tutaj ostrożna i wyważona dając przestrzeń pianiście. Lucas Debargue zaprezentował bardzo przemyślaną, bogatą w detale interpretację. Wprawdzie nie było to specjalnie emocjonalne wykonanie muzyki Beethovena, to jednak urzekało elegancją i precyzją. Dla mnie najciekaszą partią tego koncertu były utwory Louise Farrenc. 

Louise Farrenc

Ta dziś nieco zapomniana kompozytorka była ważną postacią XIX-wiecznego życia muzycznego w Paryżu. Była profesorką w paryskim konserwatorium, ale także bardzo znaną i cenioną w swoim czasie pianistką. Farrenc napisała między innymi trzy symfonie, utwory chóralne i kameralne. Jej kompozycje na fortepian podziwiał Robert Schumann. Niestety jako kobieta Farrenc już za swojego życia miała problemy z wystawianiem własnych kompozycji, a po śmierci w zasadzie zniknęły one z sal koncertowych. Dziś dzięki badaniom muzykologów oraz dedykacji i pasji Laurence Equilbey znów możemy usłyszeć kompozycje Louise Farrenc.

W zeszłym roku nakładem Warner Classics ukazał się pierwszy album z nagraniem I oraz III Symfonii Louise Farrenc pod batutą Equilbey. Podczas koncertu natomiast zabrzmiała II Symfonia pochodząca z 1845 roku oraz dwie Uwertury z 1834 roku. Obie uwertury pod batutą Equilbey brzmiały dynamicznie i posiadały sporo uroku. II Symfonia Farrenc to utwór znacznie bardziej interesujący. Posiada on spójną i zwartą strukturę i z pewnością jest świadectwem porządnego kunsztu kompozytorskiego. Jest to jednak utwór, który tkwi w minionej epoce. Być może to było problemem w recepcji twórczości Farrenc po jej śmierci. Jej II Symfonia jest epigoniczna, przywołuje skojarzenia z Haydnem i Beethovenem. Słuchając tej symfonii miałem wrażenie, że bezsprzecznie jest w tym utworze coś oryginalnego. Farrenc nie stara się po prostu naśladować Beethovena, ale zarazem nie stworzyła ona odmiennego, własnego języka muzycznego. Equilbey wykonała tę symfonię z przekonaniem i wiarą w tę muzykę. W tym wykonaniu było coś prawdziwie autentycznego. Dyrygentka świetnie operowała dynamiką i barwami orkiestrowymi. W tym wykonaniu było coś prawdziwie porywającego. Z pewnością muzyka Farrenc zasługuje na uznanie. Nie jest to muzyka, która by zmieniła bieg historii, ale są to interesujące i dobrze napisane utwory.

Sala koncertowa La Seine Musicale © La Seine Musicale

Przy okazji koncertu w La Seine Musicale miałem okazję porozmawiać z Laurence Equilbey o kobietach w męskim świecie dyrygentów oraz roli eksperymentów w muzyce klasycznej.

W ostatnich latach sporo pracy wkładasz w promowanie mało znanych kompozytorek. Przykładem twoich działań w tej dziedzinie jest twój zeszłoroczny album z symfoniami Louise Farrenc wydany przez Warner, a nawet obecny koncert. Patrząc na historię muzyki klasycznej wydaje się, że mamy do czynienia z historią mężczyzn. Wszyscy najważniejsi kompozytorzy byli mężczyznami. Dlaczego uważasz, że dziś warto poszukiwać w historii muzyki kobiet i prezentować ich utwory. Czy jest to rodzaj muzycznego eksperymentu, próba napisania historii muzyki od nowa? Dlaczego dziś powinniśmy zwrócić uwagę na kompozytorki takie jak Louise Farrenc?

Wykonywanie utworów kompozytorek takich jak Louise Farrenc nie jest żadnego rodzaju eksperymentem. Te utwory powinny być wykonywane na równi z innymi dziełami epoki ze względu na swoją wartość artystyczną. Nagranie symfonii Farrenc nie jest jednorazowym eksperymentem muzycznym, ale próbą oddania historycznej sprawiedliwości kobiecie, która była ważną postacią w życiu artystycznym XIX wiecznej Francji.

Dla mnie osobiście jako kobiety, dyrygentki ważne jest aby docenić dziedzictwo kobiet w historii muzyki. Gdy powołałam do życia Insula Orchestra w 2012 roku chciałam stworzyć zespół, który będzie jednym z wiodących interpretatorów pre-romantycznej muzyki, ale od samego początku częścią naszej misji było przywrócenie na karty historii kobiet, które tworzyły muzykę w XVIII i XIX wieku. Myślę, że zadaniem artysty nie jest tylko techniczna precyzja, ale ważne są też wiara w sztukę, którą się wykonuje, wartości oraz poczucie misji wobec społeczeństwa. Wykonywanie utworów kobiet kompozytorek to swoista walka przeciw wymazywaniu ich z kart historii muzyki. Dla przykładu, Louise Farrenc w encyklopedii pochodzącej z połowy XIX wieku jest wspominana jako kompozytorka, jednak już w encyklopedii pochodzącej z końca XIX wieku figuruje ona jako nauczycielka muzyki. Już od baroku były kobiety kompozytorki, ale często miały one problemy z wystawieniem swoich utworów. Najważniejsi mecenasi nie zamawiali od kobiet oper czy też symfonii.

Myślę, że dziś nadszedł wreszcie czas, aby przywrócić kobietom należne im miejsce w historii muzyki. Mamy historyczne zadanie aby wykonywać ich kompozycje, gdyż często są one po prostu fantastyczne, a zostały zapomniane tylko ze względu, że ich twórcami były kobiety. Jestem przekonana, że za kilka lat kompozycje Farrenc oraz innych kobiet staną się częścią kanonu wykonywanego w salach koncertowych całego świata. One po prostu na to zasługują.

Wraz z Insula Orchestra wkrótce zamierzamy nagrać II Symfonię Farrenc oraz jej uwertury. W planach mamy również koncerty z muzyką innych XIX wiecznych kompozytorek: Emilie Mayer, Fanny Hensel-Mendelssohn oraz Clary Schumann. Ich muzyka często nie była wykonywana za ich życia. Czuję, że naszym obowiązkiem jest zaprezentowaniem ich muzyki starannie i z dbałością o najwyższy poziom wykonawczy, aby zajęły one wreszcie należne sobie miejsce w repertuarze.

Accentus Choir również stara się mieć różnorodny, zbalansowany repertuar od baroku po współczesność. Dla wszystkich dziewczynek i młodych kobiet istotne jest aby widziały dla siebie miejsce w dziedzinie muzyki. Musimy dziś zrewidować nasze myślenie o muzyce, ale także praktyki wykonawcze, aby udowodnić, że muzyka nie musi być męska. Zmiany się dokonują na naszych oczach i aby być autentycznym wobec społeczeństwa jako artystka mam obowiązek tworzyć przestrzeń dla kobiet, tych z kart historii, ale również tych, które dziś są młodymi artystkami, lub dopiero studiują muzykę.

Dziś wciąż świat dyrygentów muzyki klasycznej jest zdominowany przez mężczyzn. Gdy zaczynałaś karierę na początku lat osiemdziesiątych byłaś jedną z pierwszych kobiet dyrygentek. Patrząc wstecz, jak budowałaś swoją karierę w tym męskim świecie? Jakie były problemy, z którymi kobieta dyrygentka musi się zmierzyć? Czy myślisz, że jako kobieta wnosisz do muzyki odmienną wrażliwość niż mężczyźni, czy objawia się to w twoich interpretacjach, sposobie pracy?

Przez dekady nie zastanawiałam się nad problemem płci w świecie muzyki. Zawsze myślałam, że po prostu muszę ciężko pracować, dawać z siebie wszystko i to się przełoży na moją profesjonalną pozycję. Kiedyś czytając dysertację mojej studentki o kobietach w kulturze dostrzegłam całe spektrum nierówności i niesprawiedliwości. Dane zaprezentowane przez studentkę były dla mnie szokujące. Czym wyżej w świecie muzyki, tym mniej kobiet. Patrząc na najwyższe i najlepiej płatne pozycje w muzycznym biznesie bez problemu dostrzeżemy systemowe wykluczenie kobiet. Dopiero wtedy, dość późno w mojej karierze spojrzałam wstecz i dostrzegłam, rolę płci w karierze muzycznej. Szczególnie dobrze jest to widoczne w świecie opery. Jest to swoisty bastion męskości bardzo trudny do spenetrowania przez kobiery dyrygentki, kompozytorki i reżyserki. W świecie muzyki opera dysponuje największymi budżetami, a czym większy budżet, tym trudniej kobietom uzyskać równe szanse. Kobiecie nie jest łatwo uzyskać kontrolę nad środkami produkcji kulturalnej. Na najwyższym poziomie trudno jest kobietom nie tylko dotrzeć, ale też utrzymać się i być traktowanym na równi. Już Farrenc musiała walczyć, aby w konserwatorium paryskim mieć wynagrodzenie równe mężczyznom. Obecnie wciąż musimy walczyć. Patrząc na statystyki oczywiste jest, że czym droższa produkcja muzyczna, tym mniej kobiet na kluczowych pozycjach. Pracując w porównywalny sposób na przykład mężczyzna dyrygent będzie miał jeden ważny projekt na rok, a kobieta jeden na trzy lata. Podobnie jest w kinie, gdzie kobiety reżyserki na swoje filmy uzyskują znacznie mniejsze budżety.

Dziś problemy płci w sztuce widzę wyraźnie i mówię o nich wprost, ale ważne jest byśmy jako społeczeństwo przemyśleli historyczny model sztuki oparty na wykluczeniu kobiet. Jako kobiety musimy wziąć sprawy w swoje ręce i pokazać, że ciężką pracą jesteśmy w stanie osiągnąć najwyższy poziom profesjonalizmu.

Dziś walczę w równość, aby inne kobiety nie obawiały się sięgać po najwyższe pozycje w świecie sztuki. Chcę aby kobiety miały świadomość, że mają prawo i możliwości aby być liderkami w muzyce, sztuce. Jako kobiety nie powinniśmy się obawiać sięgać wysoko i zajmować ważne stanowiska. Myślę, że ja osobiście ciężko pracowałam na moją obecną pozycję, ale też zapewne miałam sporo szczęścia, wciąż jednak jest dla mnie frustrujące, że nawet dziś kobieta dyrygująca operą jest raczej ewenementem, ciekawostką, niż czymś normalnym.  

Gdy ktoś mówi: “Masz kobiecy sposób dyrygowania” Nie rozumiem, co to oznacza. Nie wydaje mi się, żeby był męski, lub kobiecy sposób dyrygowania. Nie uważam, aby była jakaś kobieca wrażliwość, która przejawia się w interpretowaniu muzyki. Myślę, że mówiąc o męskim lub kobiecym sposobie interpretowania ryzykujemy popadanie w stereotypy. Takie frazesy niczemu nie służą. Wręcz przeciwnie w ten sposób jesteśmy spychane do narożnika, gdzie jako kobiety jesteśmy lepsze na przykład w opiekowaniu się ludzmi, a mężczyźni w zarządzaniu ludźmi. Indywidualne osobowości, charaktery są bardziej kompleksowe, kobiecość i męskość ma na nas wpływ, ale tworzymy i interpretujemy sztukę jako jednostki.

Jako dyrygentka wykonujesz gotowe utwory. Jaka jest rola eksperymentu w muzyce klasycznej? Jako interpretatorka ile przestrzeni masz na własną kreatywność lub eksperymentalność?

Wykonując muzykę nieznanych kompozytorek jakich Louise Farrenc mam z pewnością dużą przestrzeń dla własnej interpretacji, ale nie określiłabym tego w kategoriach eksperymentowania. Wykonując tę muzykę mam poczucie dużej odpowiedzialności. Publiczność zna dobrze Mozarta czy też Beethovena, więc nawet jeśli jakaś interpretacja nie jest porywająca, nie odstraszy to publiczności, ani nie zmienią oni zdania o tych twórcach. Grając utwory, których publiczność nie zna muszę włożyć w nie dużo pracy i zaangażowania, gdyż po moim wykonaniu słuchacz może wyrobić sobie opinie o ich twórcach.

Ważne jest aby wykonywać muzykę w sposób wiarygodny, z zaangażowaniem. Przestrzeń interpretacji określonej symfonii nie jest przestrzenią eksperymentu. Jednak uważam, że w muzyce klasycznej jest miejsce na eksperyment, co więcej eksperyment jest ważny w wykonaniach na żywo. Dla mnie eksperymentem jest zaangażowanie w koncerty muzyki klasycznej artystów z innych dziedzin. W tym sezonie wspólnie z brytyjskim artystą audiowizualnym Matem Collishaw planujemy przedstawienie zatytułowane The Sky Burial. Requiem Faurego będzie tutaj połączone z instalacją wideo na dużą skalę, która oferuje refleksję nad ludzkością, rytuałem i przemijaniem. Uważam, że łączenie, przenikanie się sztuk jest eksperymentem, który jest ważny z kilku powodów. Może on pokazać muzykę na tle współczesnych debat społeczno-kulturowych, ale może też być po prostu zachętą dla młodszej publiczności, albo może przyciągnąć do sal koncertowych nową publiczność, która interesuje się sztuką współczesną. Jako artyści musimy być otwarci i gotowi do współpracy, a czasem do podejmowania ryzyka.

Kilka lat temu pracowałaś wspólnie z francuskimi artystami tworzącymi muzykę elektroniczną oraz popową. Efektem tej współpracy był album Private Domain. Jakie znaczenie dla Ciebie miał ten muzyczny eksperyment? Czy jego celem była promocja muzyki klasycznej wśród ludzi na co dzień słuchających innych gatunków muzycznych?

Po pierwsze lubię muzykę elektroniczną. Myślę, że barok ma sporo wspólnego z muzyką elektroniczną. W obu przypadkach rytm jest kluczowy, a sama dramaturgia jest często wynikiem powtórzeń. Myślę, że często wzbogacającym osobiście i zawodowo doświadczeniem jest wyjście poza dobrze znane ramy własnej techniki, ale także własnego komfortu i próba odkrycia czegoś nowego. Chwile gdy z artystami z innych dziedzin sztuki dyskutujemy nad wspólnym projektem, który zmusza nas wszystkich do poszukiwania innych dróg, niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni są niezwykle cenne i niestety rzadkie.

Jakie eksperymenty planujesz na nadchodzący sezon?

Dziś Virtual Reality oferuje nam interesujące wyzwania. Chciałabym zaangażować technologię VR do niektórych koncertów. Może to dodać nowy wymiar do odbioru muzyki. Już pracujemy nad programem Beethoven Wars, który planujemy zaprezentować w przyszłym sezonie. Tutaj muzyka Beethovena ma się spotkać z VR, projekcjami wideo i estetyką japońskiej mangi. Jest to ambitny i skomplikowany projekt, który ma stworzyć wyjątkowe doświadczenie. Nie powinniśmy się obawiać najnowszych technologii, ale eksperymentować z nimi i używać ich dla tworzenia nowych doświadczeń artystycznych.

Dziękuję za rozmowę. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama