Pod artystycznym kierownictwem Maxa Emanuela Cencica Bayreuth Baroque stało się ambitny projektem prezentujący mało znane muzyczne perły z okresu baroku. Festiwal jest także miejscem, gdzie podczas koncertów artyści prezentują swoje najnowsze albumy. Możemy tutaj usłyszeć jednych z najciekawszych wykonawców baroku młodego pokolenia oraz uznanych już śpiewaków.
W tym roku najważniejszym wydarzeniem festiwalu była nowa produkcja opery Leonarda Vinciego “Alessandro nell'Indie”. Pochodząca z 1729 roku opera cieszyła się w swoim czasie ogromną popularnością we Włoszech. Jednak po śmierci kompozytora dzieło nigdy nie było wykonywane. Libretto do “Aleksandra w Indiach” napisał Pietro Metastasio uważany za najwybitniejszego librecistę XVIII wieku.
Metastasio z humorem opowiada o indyjskiej kampanii Aleksandra Wielkiego. Tekst ten był w swoim czasie tak popularny, że stał się kanwą aż osiemdziesięciu różnych oper, z czego pierwszą było dzieło Vinciego. Bayreuth Baroque zaprezentował pierwsze współczesne wykonanie opery Vinciego. Przedstawienie trwało pięć godzin i przyznam, że początkowo budziło moje obawy. Często są powody, aby opery popadły w zapomnienie, zatem czy warto podróżować przez ponad pół dnia do małego miasta, aby zobaczyć długą, zapomnianą operę? Warto! Muzyka Vinciego posiada coś niezwykłego, łączy przeciwieństwa. Jest tutaj wybujała ornamentyka, arie są brawurowe, ale mimo to muzyka ta posiada lekkość, a nawet pewną prostotę.
Vinci jest w stanie oczarować współczesnego słuchacza niewymuszoną ornamentyką i pięknem melodii. Od strony muzycznej operę Vinciego przygotowała Martyna Pastuszka. Z wyczuciem, stylowo, ale zarazem ekspresyjnie poprowadziła ona Orkiestrę Historyczną. Pastuszka posiada świetne wyczucie temp, co sprawia, że muzyka Vinciego brzmi zawsze dynamicznie.
Opera Vinciego miała swoją premierę w Rzymie. W tamtym czasie na scenie nie mogły pojawiać się kobiety. Bayreuth Baroque wierne historycznej tradycji stworzyło produkcję, w której nie pojawia się żadna kobieta. Występuje pięciu kontratenorów oraz aktorzy i tancerze, często przebrani za kobiety. Za produkcję od strony teatralnej odpowiada Max Emanuel Cencic. Jego wizja bezsprzecznie czerpie z barokowych źródeł, ale nie jest to w żadnym wypadku próba rekonstrukcji barokowych przedstawień. Są tutaj sceny, które przywołują barokowe spektakle, na przykład rywalizacja dwóch śpiewaków na końcu drugiego aktu, ale jest to przedstawienie współczesne i oryginalne. Cencic posiada wspaniałe wyczucie muzyki, ruchu scenicznego, nastroju oraz ma wyjątkowe poczucie humoru.
Ten spektakl mieni się od barw, jest energetyczny, inteligentny i zabawny. Tym przedstawieniem Cencic udowodnił, że jest wybitnym reżyserem, który potrafi zahipnotyzować publiczność. “Alessandro nell'Indie” jest spektaklem, którego się nie zapomina. Jako soliści wystąpili: Franco Fagioli, Bruno de Sá, Jake Arditti, Maayan Licht, Stefan Sbonnik oraz Nicholas Tamagna. Jake Arditti imponował pewną techniką. Rolę Erissenay wykonał on w sposób naturalny od strony wokalnej i aktorskiej. Największe wrażenie od strony wokalnej zrobili Franco Fagioli oraz Bruno de Sá. Fagioli wykonał swoją partię w sposób niezwykle wirtuozerski. Potrafił on połączyć barokową ornamentykę z liryzmem i emocjonalnością.
Bruno de Sá był objawieniem festiwalu. Posiada on głos sopranowy o unikatowej barwie. Jego wysokie dźwięki były pełne i krągłe. Jest to po prostu piękny głos, który ma przed sobą wspaniałą przyszłość.
Ważnym wydarzeniem tegorocznego festiwalu był jubileusz czterdziestolecia pracy artystycznej Maxa Emanuela Cencica. Z tej okazji podczas specjalnego koncertu Cencic wykonał arie Handela. Jego głos jest pełen barw, zarazem krągły, mięsisty o nieco ciemnej barwie. To wciąż jeden z najwybitniejszych kontratenorów naszych czasów.
Napisz komentarz
Komentarze