Dr Winrich Hopp opowiada o idei festiwalu w wywiadzie dla Cooltury:
- Berlin Musikfest to święto muzyki w jej różnorodności. Prezentujemy muzykę, która nie sprowadza się do kilku najczęściej powtarzanych nazwisk z kart historii muzyki. Istotą tego festiwalu jest wielorakość, stąd prezentujemy rzadko wykonywanych kompozytorów z XX wieku oraz kompozycje, które powstały w ostatnich latach. Muzyka symfoniczna jest żywa i nie można jej sprowadzić jedynie do klasycznych symfonii Brahmsa i Mahlera. Podczas festiwalu występują świetne orkiestry z różnych stron świata. Prezentują one odmienne tradycje wykonawcze, inną wrażliwość na muzykę, ale zarazem najwyższe standardy wykonawcze. Od innych festiwali odróżnia nas ambicja. Nie chcemy prezentować muzyki znanej i lubianej, ale promować muzykę dobrą, ciekawą, a czasem też wymagającą.
W tym roku jednym z najpopularniejszych koncertów był występ London Symphony Orchestra pod batutą Sir Simona Rattle’a. LSO zaprezentowało bardzo różnorodny program od XIX wieku po współczesność. Mieliśmy okazję posłuchać Uwertury Le Corsaire Hectora Berlioza, VII Symfonii Jean Sibelius, La Valse Maurice Ravela, The Miraculous Mandarin Béli Bartóka oraz najnowszej kompozycji brytyjskiego artysty Daniel Kidane zatytułowanej Sun Poem.
Słuchając tego koncertu byłem zachwycony wszechstronnością orkiestry. Każdy z utworów zagrali oni w odmiennej stylistyce, posługując się sonorystyką i stylem właściwym dla poszczególnych kompozycji. Dla przykładu muzyka Sibeliusa w ich wykonaniu miała dość mroczne, ciężkie brzmienie, natomiast La Valse brzmiało lżej i mieniło się od barw.
Bartok zaś wykonany był bardzo rytmicznie. Rattle wydawał się niemal intuicyjnie rozumieć z orkiestrą i to się czuło. Między dyrygentem a muzykami była chemia i to sprawiało, że grali oni z pasją i naturalnie. Kompozycja Kidane’a Sun Poem to piękna i bogata w detale muzyka. Kidane świetnie kreuje nastroje od nerwowości poprzez dramatyzm po spokój.
Franz Welser-Möst to dziś jeden z najważniejszych żyjących dyrygentów. W Berlinie poprowadził on The Cleveland Orchestra. Muzycy wykonali Verwandlung 2 i 3 Wolfganga Rihma oraz Große Sinfonie Franza Schuberta. The Cleveland Orchestra zaprezentowała piękne, krystalicznie czyste, krągłe brzmienie. Welser-Möst udowodnił, że słusznie należy mu się reputacją wybitnego dyrygenta. Jego interpretacje były dobrze przemyślane, klarowne, ale zarazem posiadały emocjonalną bezpośredniość.
W przypadku Rihma nie miałem poczucia, że słuchałem dość skomplikowanej muzyki współczesnej. Dyrygent był w stanie zaprezentować te kompozycje w dynamiczny i przystępny sposób. Wspaniałe było wykonanie ostatniej symfonii Schuberta. Welser-Möst posiadał spójną wizję tego utworu i był w stanie zaprezentować go jak pasjonującą opowieść. Była to świetnie rozpracowana narracja muzyczna, która stopniowo budowała napięcia i konsekwentnie dążyła do kulminacji. Dla mnie był to najciekawszy koncert.
Młody dyrygent Lahav Shani poprowadził Rotterdams Philharmonisch Orkest. Podczas koncerty usłyszeliśmy: György Ligetiego Atmosphères, Willema Pijpera II Symphony oraz Gustava Mahlera I Symfonię. Shani nie ma jeszcze takiego doświadczenia jak Rattle czy też Welser-Möst, ale jego interpretacje były energetyczne i ekspresyjne. Kompozycja Ligetiego posiadał nastrój refleksyjny, ale Mahler imponował młodzieńczym entuzjazmem.
Berlin Musikfest to ważne wydarzenie muzyczne, które wyznacza standardy dla innych tego typu festiwali.
Napisz komentarz
Komentarze