Zanim Wielka Brytania poznała nazwisko zwycięzcy wyścigu do fotela premiera, główny rzecznik Władimira Putina, Dmitrij Pieskow, przyzna w trakcie rozmowy z dziennikarzami, że wygrana Liz Truss będzie oznaczać dalsze pogorszenie stosunków między Rosją a Zjednoczonym Królestwem.
„Nie chcę mówić że obustronne stosunki mogą się zmienić na gorsze, bo trudno wyobrazić sobie coś gorszego od tego co mamy teraz. (…) Ale niestety nie można tego wykluczyć”, stwierdził.
Kreml otwarcie drwi z Liz Truss odkąd w lutym tego roku pojechała do Moskwy na rozmowy z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem. Do spotkania doszło na dwa tygodnie przed rozpoczęciem inwazji Rosji na Ukrainę, ówczesna szefowa brytyjskiego MSZ nie popisała się wtedy dyplomacją - zamiast dążyć do porozumienia które powstrzymałoby atak, zaatakowała Kreml. Truss oskarżyła Rosjan o mobilizację swoich sił na granicy z Ukrainą z zamiarem przeprowadzenia inwazji.
W trakcie swojego przemówienia Brytyjka miała też pomylić nazwy ukraińskich i rosyjskich terytoriów o których wspominała, wpadka była tak duża, że poprawiał ją nawet ambasador Wielkiej Brytanii.
„Głupota zatriumfowała - Liz Truss została nowym premierem”, podała rosyjska telewizja państwowa informując o wyborze nowego szefa rządu na Wyspach.
Tymczasem władze w Kijowie z ulgą i zadowoleniem przyjęły wygraną Truss nazywając ją kolejną żelazną damą. „My na Ukrainie dobrze ją znamy – zawsze była po jasnej stronie polityki europejskiej. I wierzę, że razem będziemy w stanie zrobić znacznie więcej, aby chronić nasze narody i udaremnić wszelkie niszczycielskie wysiłki Rosji. Najważniejsze jest zachowanie naszej jedności i na pewno tak będzie ”.
Napisz komentarz
Komentarze