Aut. Adam Siemieńczyk
Stoliczku nakryj się.
Tuż przy zejściu do jeziora w Olecku stoi krzesło. Wielka metalowa konstrukcja. Fotografują się przy nim turyści, przysiadają ptaki. Jest to atrakcja tego miejsca. Autorem jest Wiesław BartłomiejBołtryk. Skoro jedno ze swoich krzeseł postawił daleko od stołu, nie jest więc dziwnym, że go tam brakuje. Może dlatego czasami tak trudno z nim o rozmowę. Nie ma gdzie usiąść. I jeszcze te przewrotności. Stół zamiast nakrywać się - przewraca się. Może to i dobrze, że nie było przy nim gości. Bo gdy nawet czasem tam przyjdą, Wiesław wskazuje im swoim kościstym palcem Mur do bicia głową, który postawił nad jeziorem - na Mazurach Garbatych. W tej instalacji-budowli umieścił masę sprężynek, by użytkownikowi zapewnić większy komfort uderzenia.
Sam chichocze wtedy wraz z zespołem Kantora, który wyrzeźbił w drewnie i dał mu zamieszkać w jednej z bibliotek. Kostyczne postacie - jak Wiesław, który nie musi się chować, gdy ktoś wejdzie, by pozostać pośród nich niezauważonym. Uderzenie w mur okazało się być na tyle skuteczne, że okoliczna ludność poszła po rozum do głowy i cegły z niego zaczęła przenosić do swoich gospodarstw.
Sztuka weszła pod strzechy. Kaganek oświaty? Raczej kaganiec – do tego ludzie są przyzwyczajeni. Więc mur powoli przestał istnieć jako obiekt. Pozostał jednak w wyobraźni Wiesława. Stół w oczekiwaniu na krzesło wypełnia się wycinankami. Wiesław jako satyryk – bierze w ręce nożyce i czarną folię samoprzylepną. Wycina. Po godzinie okazuje się, że jeden wycinek z folii układa się w cały rysunek! Jeden pasek! A przewrotność jest taka, że jako rysownik - rysować nie zamierza - tworzy wycinanki.
- Stoliczku nakryj się - zaklina jednak.
Stoliczek nie wie oco chodzi.
-Może o dachówkę? Lecz po co komu dachówka? Po co komu dom, jeśli ktoś nie ma potrzeby domu? - myśli stolik.
I może dlatego się przewraca?
-Przecież Wiesławie i tak zaraz wyruszysz w drogę. Chyba że... Jest jedno rozwiązanie. Ten mur, który masz w głowie, postaw obok mnie. Będzie on podstawą domu. A ja nakryję go dachówką. A potem przyniesiesz krzesła, zetrzesz okruchy, wykrochmalisz obrus. A ja już wtedy sam się nakryję. I wtedy kolor twoich spodni, krzesła i bocianich nóg - ogrzeje swą czerwienią wnętrze. I bocian też przycupnie, transportując swe dzieci z odległych kontynentów. I złożą się w całość wszystkie twoje
Kantorowskie asamblaże. Wszystko powróci na swe miejsce. Już nie przedmioty, a ludzie, poprzez zestawienie w jedno miejsce nadadzą temu wszystkiemu nową wartość. I zejdzie się Cambridge, Londyn, Warszawa, Watykan, Olecko, Białystok i ten balkon przy ulicy
Kościuszki, na którym będąc w kapciach, tak bardzo lubisz palić papierosy.
OGRÓDEK LONDYN
Jak to się stało, ze odszedł i zabrał
za sobą wszystkie niedopowiedziane zdania
A przecież to jest bez znaczenia
Niedopita kawa
bociani kubek jak jego
Ulubione gimnastyki
Słone słowne
Dotknął emigracji z rękoma w kieszeniach
Kto go zna - zrozumie
Kto go zna?
Marta Brassart
Wiesław B. Bołtryk
BRODSKI
Pozytywne uczucia są
Nie do zniesienia
Nie
Wiadomo co
Robić
Powiedział Brodski
Na kanale Kultura TV i obudził wszystkich.
W cicho śpiącym bloku zamierzchłych czasów
Nas
Którym dobro leży na sercu
To znaczy co?!
Wiadomo?
Ci artyści sami nie wiedzą Co
Począć
Z napisanym wierszem
Z nienapisanym
Takoż.
Ale nie ma pewności.
Skromnie patrzą nam na ręce
Na skronie nasze i twarze pocięte
Rolą
I lasów słonych
Od potu
Który ozdobą chorego ciała
Nie jest
Tylko brakiem sił do czegokolwiek
Jedynie w książkach znajdziesz moc i przetrwasz
Do jutra
Bo jutro
Będzie futro i tak do następnego
Rana
Nie goi się nigdy
Można ją zaleczyć
Fleksją i budową
Pod osłoną nocy
Zdania.
Ale nie ma pewności.
W dzień zaś uśmiechać się należy
Do drzew które pilnują
Nas
Całą dobę
Byśmy czegoś złego nie zrobili sobie
I innym
Przy pisaniu
Na torach wykolejonego
Kolejnego wiersza
Potrzebnego nam
I Niejakiemu Noblowi
Czy jak mu tam!
I pamiętaj Bądź
Sobą
I pisz wiersze.
Napisz komentarz
Komentarze