Umowa podpisana między Transport for London a resortem transportu to gwarancja długoterminowego wsparcia finansowego ze strony rządu. 1,2 miliarda funtów pozwoli nieco odetchnąć z ulgą spółce, która w dalszym ciągu odczuwa skutki pandemii, wypłaty państwowych środków są jednak uzależnione od kilku warunków. Firma będzie musiała podnieść ceny biletów oraz najprawdopodobniej ograniczyć częstotliwość kursów. niektórych linii autobusowych.
„Od ponad dwóch lat pokazujemy nasze niezachwiane zaangażowanie w niesienie pomocy władzom Londyn w kwestii finansowania sieci transportowej, od której on zależy, ale musimy też być uczciwi wobec podatników w całym kraju. (…) Burmistrz musi dotrzymać swoich obietnic i przywrócić TfL stabilne podstawy finansowe, musi przestać jedynie polegać na środkach rządowych i wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje”, oświadczył minister transportu Grant Shapps.
Zarząd TfL podjął decyzję o przyjęciu propozycji ministerstwa na wtorkowym nadzwyczajnym posiedzeniu zarządu – cztery tygodnie od wygaśnięcia ostatniego programu pomocowego rządu. Spółka była de facto przyparta do muru, jej budżet w głównej mierze opiera się na przychodach z metra, tymczasem w 2020 roku liczba pasażerów spadła do zaledwie 4% poziomu sprzed pandemii. Po zniesieniu obostrzeń sytuacja uległa poprawie, choć obecnie spółka może liczyć jedynie na 70% normalnego obłożenia metra.
„Ta umowa jest daleka od ideału. Rząd pozostawił TfL z 600 milionową dziurą w budżecie bo wyliczając wartość pakietu pomocowego nie uwzględnił inflacji. Nie mieliśmy jednak innego wyboru jak zaakceptować umowę aby uniknąć bankructwa TfL, a tym samym ochronić miejsca pracy tysięcy londyńczyków i utrzymać ciągłość usług”, przyznał Sadiq Khan.
Aby wyjść na prostą, w ciągu najbliższych dwóch lat Transport for London będzie musiał szukać oszczędności rzędu 230 milionów funtów.
Napisz komentarz
Komentarze