Gdyby Johnson spełnił swój plan, byłby najdłużej urzędującym premierem Wielkiej Brytanii od 200 lat.
Do tej pory szefowi rządu udawało się wychodzić z najgorszych opresji i może dlatego właśnie uważa, iż kolejna kadencja jest w zasięgu ręki. Na początku czerwca Johnson wygrał partyjne głosowanie nad wotum zaufania dla niego, i choć mógł on liczyć tego dnia poparcie 211 deputowanych Partii Konserwatywnej, to 148 zbuntowało się.
W miniony piątek Torysi ponieśli sromotną porażkę w wyborach uzupełniających do Izby Gmin tracąc dwa mandaty. To pokazuje, że już nie tylko członkowie jego partii tracą zaufanie do Johnsona ale również wyborcy. Po przegranych wyborach Oliver Dowden zrezygnował z funkcji przewodniczącego Partii Konserwatywnej, tymczasem były lider Torysów Michael Howard otwarcie przyznał, że nadszedł czas, aby i Johnson odszedł.
Do tego wszystkiego dochodzi nadszarpnięty wizerunek urzędu po partygate, oraz problemy z opanowaniem inflacji która uderza w Brytyjczyków.
Premier nigdzie się jednak nie wybiera, co więcej liczy na trzecią kadencję bo tylko tak jest w stanie zrealizować w pełni swój program i jego najważniejsze punkty np. zmniejszenie różnic ekonomicznych między regionami czy reforma systemu prawnego i imigracyjnego.
Napisz komentarz
Komentarze