Zdaniem członków gabinety Johnsona, podjęte kroki zmierzają wyłącznie do ułatwienia przepływu niektórych towarów z Wielkiej Brytanii do Irlandii Północnej. Unia sprzeciwia się wprowadzaniu zmian w protokole czy unieważnieniu dokumentu twierdząc, że oznaczałoby to łamanie prawa międzynarodowego.
Downing Street i na to znalazło rozwiązanie przywołując termin z prawa międzynarodowego właśnie - „necessity” (konieczność), ma być on wykorzystywany do uzasadnienia sytuacji, w której „jedynym sposobem, w jaki państwo może zabezpieczyć swoje podstawowe interesy”, jest zaprzestanie stosowania lub całkowite unieważnienie przepisów ujętych w danym dokumencie – np. umowie dwustronnej zawartej między dwoma krajami.
To jak daleko idące mają być zmiany w protokole północnoirlandzkim określa ustawa, która właśnie trafiła do parlamentu. Jak donoszą media, rząd chce uprościć kontrolę towarów ograniczając niezbędną do tego celu dokumentację do minimum, firmy z Irlandii Północnej otrzymają takie same ulgi podatkowe, jak te w innych częściach Wielkiej Brytanii i co istotne jeśli nie najważniejsze dla Londynu - wszelkie spory handlowe między UK a UE będą rozstrzygane przez niezależny organ a nie przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości.
„To rozsądne i praktyczne rozwiązanie problemów stojących przed Irlandią Północną”, oświadczyła minister spraw zagranicznych Liz Truss podkreślając, że „Wielka Brytania może powrócić do negocjacji z Brukselą licząc na postępy tylko wtedy, gdy wspólnota wyrazi zgodę na wprowadzenie zmian w protokole. W tej chwili nie wyraża zgody”.
„Jesteśmy pewni, że postępujemy zgodnie z prawem”, dodała.
Wiceszef Komisji Europejskiej Marosz Szefczovicz oświadczył z kolei, że KE „z dużym zaniepokojeniem” odnotowała decyzję brytyjskiego rządu, a „jednostronne działania szkodzą wzajemnemu zaufaniu”.
Napisz komentarz
Komentarze